Biedalewica towarzyszek i towarzyszy towarzyszki Żukowskiej

Doceniasz tę treść?

Wielki się wrzask – i słusznie, podniósł po tym, co napisała towarzyszka Anna Maria Żukowska z którejś tam Lewicy (nie nadążam za tym, z której, ale chyba od towarzysza Czarzastego) na Twitterze. Chodziło o artykuł w „Wyborczej”, że w dużych firmach pensje są wyższe niż w małych i polemikę w sprawie Polskiego Ładu i nowych obciążeń finansowych dla przedsiębiorców. W odpowiedzi jednemu z nich towarzyszka Żukowska napisała: Przeczytał Pan ze zrozumieniem czy nie? Nic tu nie ma o ZUS-ie czy podatkach. Jest o tym, które przedsiębiorstwa generują wzrost gospodarczy i w których są wyższe płace. Gospodarce zwyczajnie opłaca się promocja zatrudnienia w dużych firmach, a nie głaskanie po głowie biedafirm”. Kto to jest ta Gospodarka i skąd Żukowska wie, co jej się opłaca, hę? Ale po kolei.

Wrzask na towarzyszkę Żukowska podniósł się w wielu okopach politycznego frontu. Prawica, w tym ta bezobjawowa, zwietrzyła krew i wie już, że ma gotowe hasła pod przyszłe kampanie wyborcze: lewica ma twarz Żukowskiej gardzącej milionami Polaków prowadzącymi w pocie czoła swe małe przedsiębiorstwa. Zaś towarzysze od Żukowskiej także pojęli niebezpieczeństwo i jak mogą, się od niej odcinają. Stanie więc ona być może przed jakąś partyjną komisją i złoży samokrytykę za ujawnienie skrytych tajemnic lewicy, a mianowicie tego, że lewicowcy wszelkiej maści rzeczywiście gardzą ludźmi samodzielnej i ciężkiej pracy. Wyborcy wiedzieć o tym nie powinni, bo jeszcze mogłoby się im odechcieć głosować na towarzyszy Żukowskiej. Drugi ujawniony sekret, to miłość lewicy do wielkich korporacji. W tym wszystkim nie ma żadnej sprzeczności – już od czasów Hitlera te dwa żywioły harmonijnie ze sobą współpracują i jest to oczywiste, wręcz naturalne.

Socjalista Hitler jak Marks był rasistą i antysemitą (Marks uważał Żydów i Słowian za odpady rasowe nienadające się do wzniecenia wszechświatowej rewolucji. Cenił jedynie Polaków, bo ze względu na swą bitność byli przydatni jako mięso armatnie). Ale Hitler w przeciwieństwie do twórcy socjalizmu naukowego był też nacjonalistą. Wódz III Rzeszy odkrył dwie rzeczy, które nakazały mu odejść od socjalizmu typu marksistowskiego. Pod wpływem I Wojny Światowej, podobnie jak inny socjalista Mussolini, pojął, iż proletariusze z Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii etc. nie zwrócą swych bagnetów przeciwko burżuazji, jak głosili Lenin, a wcześniej Marks, tylko będą bronić swych ojczyzn, domów, rodzin i za nie umierać. Stąd narodowy socjalizm w wykonaniu NSDAP, która po latach bratobójczych walk z otwartymi ramionami witała komunistów. Ot jak choćby Rolanda Freislera, późniejszego szefa Trybunału Ludowego III Rzeszy, osławionego zbrodniarza sądowego, który pod topór i gilotynę wysłał co najmniej 1200 osób.

Drugie oświecenie przyszło z Sowieckiej Rosji, gdzie bolszewicy, przejmując wszystkie przedsiębiorstwa – upaństwawiając je, doprowadzili je do upadku i w konsekwencji lud do niespotykanej w dziejach świata nędzy. Nie trzeba kraść przedsiębiorstw, jeśli tylko można je zmusić do wykonywania poleceń państwa i Führera, więc Hitler zostawił je w rękach właścicieli, wiedząc, że ci będą nimi lepiej zarządzać, niż oddelegowani towarzysze z Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej. Muszą tylko wykonywać polecenia, wypełniać zamówienia: tyle i tyle ton masła, tyle komponentów do czołgów, tyle i tyle pocisków kaliber 80, tyle i tyle cyklonu b, u-bootów etc., a nawet niech mu skonstruują samochód ludowy – Volkswagen. Wiele razy o tym wspominałem: lewica rozumie dziś, że praktyczniej jest ukraść meble, niż fabrykę mebli, lepiej owoce pracy niż zakłady pracy.

Rozumie też, że do realizacji wielkich celów – a tylko takie lewica ma – potrzeba wielkich zespołów, wielkich związków operacyjnych jak armie i korpusy Armii Czerwonej. Czuli to amerykańscy Demokracji i Roosevelt tak bardzo zafascynowani Hitlerem i jego projektami i stąd też im się New Deal wziął. Jeśli chce się więc podbić świat, zrobić światową rewolucję, przenieść rzekę, wyregulować temperaturę powietrza na całej planecie, to lepiej to zrobić, kontrolując, koordynując z tronu wielkie organizmy, niż użerać się z milionami niezależnych bytów. Tu dochodzimy do owego komentarza Żukowskiej o wielkich firmach i biedafirmach. Żywiołem lewicy są planowanie i kontrolowanie. Im mniej danych, tym szczęście ludzkości łatwiej uknuć. Np. wyliczamy, ile lud dla swego dobra może mięsa zjeść. W takim razie wiemy już ile należy go wprodukować/wyhodowac i broń Boże nie więcej, bo po co miałoby się zmarnować, czyli zepsuć. Jak mamy sto tysięcy producentów, to ciężko jest każdemu plan wyznaczyć. Znacznie łatwiej zrobić to, gdy ma się do czynienia z jednym podmiotem, np. Narodowym Piastowskim Holdingiem Mięsnym i Rzeźnym. Wtedy mówi się: towarzyszu dyrektorze dostarczcie nam tyle a tyle mięsa. Wtedy on mógłby zapytać: ale ile? Jakiego? Karkówki, łopatki, żeberek, antrykotów, szynek, udźców, mostków, kiełbas myśliwskiej, krakowskiej? I tak w nieskończoność. By więc zbytnio nie komplikować sprawy, ustala się, że są z grubsza dwa rodzaje mięsa w zależności od tego, jak się urąbie – z kością i bez kości, a drób sprzedaje się w podziale na: cała kura albo pół kury, a nie wymyśla jakieś piersi, nóżki, skrzydełka i co tam jeszcze. Kto w PRL bywał, ten wie. Gęsi, kaczek, indyków, przepiórek i całego tego niepotrzebnego ptactwa nie ma, bo tylko planowanie utrudnia. Podobnie jest z kontrolowaniem – lepiej mieć do czynienia z kilkoma korporacjami niż z milionami jakichś małych niezależnych firm.

Lewica ma kilka immanentnych cech – tkwiących w jej naturze, takich, bez których nie mogłaby istnieć. Byłaby parodią samej siebie. Coś jak wojskowy pacyfista, bez zamiłowania do ćwiczeń fizycznych, minimalnego poziomu testosteronu, brawurowy gracz świetlicowy w warcaby. Cechami, które konstytuują lewicowość, są pycha, arogancja, pogarda wobec ludzi, a z nich wyrasta chęć do niszczenia wolności słowa, demokracji, zamiłowanie do tyranii, zniewalania. To wszystko pokazane jest w krótkim wpisie towarzyszki Żukowskiej. Ona wie, co się opłaca owej Gospodarce. Ta opłacalność nie jest efektem miliardów dobrowolnych decyzji milionów ludzi, nagrodą za zrobienie czegoś, co chcemy, czy potrzebujemy. W świecie Anny Żukowskiej i jej towarzyszy opłacalność jest z góry ustalana, narzucana. Miliony ludzi tyrają jak głupki we własnych firmach, zamiast zasilać to, co bardziej opłacalne – wielkie firmy. Państwo lewicy ma sprawić, że ci wszyscy durni ludzie dokonają słusznego wyboru – będzie promować korporacje.

Wolny rynek jest niczym innym jak demokracją w gospodarce. To dlatego lewica tak bardzo go nie znosi. Bo nie ma wpływu na to, jakie wolni ludzie decyzje podejmują, tymczasem oni – socjaliści, komuniści lewicowcy maści wszelakiej – lepiej wiedzą, jakie wybory są dobre, a jakie złe. To z tej pychy, arogancji im się bierze, że ustalą nam, ile metrów minimum musi mieć nasze mieszkanie. Gdy chcę się na coś z Krystyną umówić, to wtedy przychodzi towarzyszka Żukowska, towarzysz Biedroń w postaci jakichś tam ichnich urzędników i paragrafów i mówią nam: bez ZUS i zaświadczenia o srym i owym to ci Dariuszu Krystyna świadczyć nie może i to dla waszego dobra jest, bo my wiemy co dla was Dariuszu i Krystyno jest dobre, a dla Gospodarki opłacalne. To mniemanie bierze się z pychy.

Lewica mnożny przepisy, wciąż wymyśla jak nam dobrze zrobić, bo sami nie wiemy, czym nasze dobro jest i jak o nie zadbać. To ma zasadniczo dwa cele. Przede wszystkim ułatwia rządzenie tzw. masami  ludowymi. Rządzenie rozumiane jako wydawanie poleceń rozkazów, zakazywanie, nakazywanie, kontrolowanie, karanie niepokornych, nagradzanie gorliwych. Drugi efekt to coraz mniejsza liczba podmiotów, z którymi ma się do czynienia – właśnie tych przedsiębiorstw. Im więcej przepisów, barier trudnych do pokonania, tym mniej tych szaleńców, którzy własną firmę prowadzić chcą, czy zdołają. A im mniej podmiotów tym łatwiej je kontrolować, rządzić nimi, czy dogadywać się jak to robią Demokraci w Stanach Zjednoczonych z wielkim korporacjami.

Mitem jest jakoby wielkie korporacje, jako ucieleśnienie kapitalizmu, były niechętne rządom lewicy. Jest wręcz odwrotnie – one je błogosławią, kibicują im, finansują je. Im więcej regulacji, tym większe bariery wejścia na rynek. Pokonać je mogą wielkie firmy, przerzucając swe pieniądze po całym świecie, przenosząc produkcje, lokując siedziby w rajach podatkowych, by uciec przed państwowym łupiestwem. Biedafirma towarzyszki Żukowskiej nie zrobi tego, nie przerzuci się z papierami do Panamy, czy na Wyspy Dziewicze, nie wypełni parytetów, nie sprosta wymogom, które towarzysze zafundują. W taki to sposób lewica w zarodku likwiduje konkurencję dla wielkich firm i dlatego te dwa żywioły żyją w tak wielkiej symbiozie. Towarzysze zrobią tak, że nie dasz rady z 4 pracownikami poprowadzić swojej knajpy, na twoje miejsce przyjdzie sieciówka, więc po horyzont ciągną się McDonaldy i Starbucksy.

Dla wielkich firm rządy lewicy oznaczają też wielkie kontrakty. Nikt nie zamówi tylu par butów co Wehrmacht, silników od Junkersa co Luftwaffe, mundurów w Hugo Boss dla SS. To działa też w drugą stronę – wielkie firmy mogą też zakontraktować od państwa pracowników niewolników. Ot jak chociażby postępowa IKEA, której komunistyczny reżim NRD wynajmował więźniów politycznych jako tanią siłę roboczą. Korporacje na różne sposoby odwdzięczają się za likwidację konkurencji, wielki kontrakty. Nie tylko hojnie finansując lewicę, ale też zaprowadzając wszelkie lewicowe wynalazki. Ot choćby parytety takie czy siakie. Jimmy Choo od razu wymagania spełni, a gdzie taki zwykły właściciel zakładu szewskiego ma po mieście latać i szukać niebinarnego, czarnoskórego czeladnika, hę?

Anna Żukowska próbuje się tłumaczyć i w jednym z wywiadów powtarza bezmyślnie za „Wyborczą”, że wielkie firmy napędzają rozwój gospodarczy, innowacyjność. Mit, bzdura. Czasami innowacyjność napędzają duże firmy, czasami zupełnie malutkie, garażowe, piwniczne, a najczęściej geniusz, wizjonerstwo pojedynczych, działających samodzielnie ludzi. Ot choćby Microsoft, Google, Facebook, Apple, Amazon. To skromny aptekarz Łukasiewicz skonstruował lampę naftową, a potem wydobywał ropę z pól naftowych Galicji. Edison miał 16 lat, gdy udoskonalił telegraf, skonstruował dalekopis, a potem dopiero założył swą „kopalnię” wynalazków i jedno z największych przedsiębiorstw świata – General Electric. Radio powstawało na strychu Villa Griffone – w domu rodzinnym Gulgielmo Marconiego. Przykładów są setki. „Wyborczej” i towarzyszce Żukowskiej wydaje się, że owe wielkie firmy nie były wcześniej małe, nie rosły dzięki pracy ich założycieli, tylko ot tak same, wolą jakiegoś Demiurga takie wielkie od razu się stały. Coś w tym jest – socjaliści kreują wielkie byty, bo widzą w nich moc wcieloną. Weźmy taki PiS ze wszystkimi swymi narodowymi holdingami, funduszami czempionami gospodarczymi tego i owego.

Oczywiście nie chodzi o negowanie wielkich projektów, choćby infrastrukturalnych, ale o zachowanie równych reguł gry, o umożliwianie wszystkim podmiotom życia gospodarczego maksymalnie swobodnego działania, a nie preferowanie jednych z ideologicznych, czy oportunistycznych powodów.

Pycha lewicy ma swoja drugą stronę – pogardę wobec ludzi, których rzekomo lewica chce chronić. Nikt tyle nie mówi o ciemnym, niewykształconym ludzie, o kołtunach, prowincjonalnych głupkach nieznających świata, co właśnie lewica. To akademiccy gogusie, intelektualni szarlatani jak Sierakowski, absolwenci wszelkich niepotrzebnych nikomu kierunków studiów najwrzaskliwiej noszą hasła współczesnej lewicy. Tak jest też na całym Zachodzie. Nie chodzi tu o byt kierowców, kasjerek, robotników budowlanych, pracowników jakichś fabryk etc. Kiedyś można było zrozumieć, iż socjalistom wydaje się, że w centrum ich uwagi jest człowiek. Dziś nikt już nie powinien mieć złudzeń. Chodzi tylko o ideologię jako narzędzie do zdobywania i utrzymania władzy. Jeśli przyjrzeć się szaleństwu walki o klimat, to przecież wydawać by się mogło, że lewica w tym wielkim sporze stanie po stronie górników, hutników – proletariuszy. Tymczasem to właśnie lewica chce ich jak najszybciej zetrzeć z powierzchni ziemi i ma dla nich jedynie szyderstwo i pogardę. Jacyś urobieni po łokcie umorusańcy i ich rodziny z familoków nie będą przeszkadzali urządzać świata towarzyszom Żukowskiej i Sierakowskiego.

Są oczywiście nieuleczalnie chorzy ludzie na lewicy, jak Bugaj czy Ikonowicz, którzy wciąż szczerze toczą bój o dobro ludu pracującego i emerytowanego. Trudno, nic już się z nimi nie da zrobić, trzeba ich kochać, jakimi ich Pan Bóg nam dał. Jednak większość współczesnej lewicy to zwyczajni cynicy, w pogoni za władzą i przywilejami. Czy ktoś może uwierzyć, że taki gładkolicy jak ministrant z Podlasia, były prezydent Francji, socjalista Francois Hollande troszczy się o los suwnicowego z metra w Paryżu, czy spawacza w stoczni Saint Nazaire. Z najprostszych obserwacji wynika, że ludzi ubogich, niezamożnych jest znacznie więcej niż bogatych, więc trzeba im wmówić, że się ich reprezentuje i wtedy jest szansa na większą liczbę głosów. A potem sztuka polega na tym, by ich w ubóstwie, w zależności utrzymać. Gdyby się tacy ubodzy, wybili na niepodległość – wzbogacili, mogliby uznać, że socjalizm nie jest im potrzebny. Lepszy jest porządek, w którym lewica dopłaci komuś do czynszu, niż taki, że ktoś miałby mieć własny dom. Szczególnie widać to w Stanach Zjednoczonych, gdzie Demokraci od dziesiątków lat hodują elektorat w gettach Baltimore, Chicago, Detroit, praktycznie wszystkich większych amerykańskich miast. Towarzyszka Żukowską wskazuje, że proporcjonalnie małych biedafirm jest w Polsce znacznie więcej niż w Stanach Zjednoczonych. No właśnie, po co nam tak dużo samodzielnych ludzi, jak w hodowli są oni trudniejsi. Bierzmy przykład z Ameryki

Nie twierdzę, że Anna Żukowska ma tak wszystko cynicznie wykalkulowane. Jej słowa wynikają raczej z przebywania w bańce schematycznego, wyższościowego myślenia. Nie porównuję też jej towarzyszy i towarzyszek do Hitlera. Drastyczne przykłady ułatwiają pokazanie mechanizmów. Coś jak ostrzeżenie na paczce papierosów, że jak będziesz palić, to ci kulas zgnije albo impotentem zostaniesz. Ale musicie Szanowni Państwo jednak przyznać, że można się trochę zniechęcić do formacji ideologicznej, która kojarzy się z największymi zbrodniarzami w historii ludzkości jak Hitler, Lenin, Stalin, czy Mao.

Poglądy wyrażane przez blogerów publikujących dla WEI mogą nie być zgodne z oficjalnym stanowiskiem think-tanku.

Inne wpisy tego autora