Czy „Milczenie owiec” dostałoby dziś Oscara?

Doceniasz tę treść?

Nie, nie dostałoby, bo nawet by nie powstało. Wytwórnia nie podjęłaby się realizacji filmu, Anthony Hopkins nie stworzyłby wiekopomnej roli, nie wykreowałby jednej z najbardziej przerażających postaci w dziejach światowego kina. Film nie zostałby dziś nakręcony, ale nie dlatego, że Orion Pictures już nie istnieje, ale dlatego, że Ted Tally nie dostarczyłby scenariusza. A dlaczego tak? Bo nie miałby pierwowzoru, nie miałby z czego zrobić adaptacji, gdyż nie istniałaby książka „Milczenie owiec”. Może i Thomas Harris napisałby powieść o tym, jak młoda, początkująca, niezwykle wrażliwa agentka FBI Clarice Straling tropi seryjnego mordercę, któremu nadano pseudonim Buffalo Bill, a na ślad naprowadza ją inny psychopatyczny zabójca, prawdziwy demon, odsiadujący karę dożywotniego więzienia doktor psychiatrii, kanibal Hannibal Lecter. I co z tego, skoro nikt by jej nie wydał. Powieść wylądowałaby co najwyżej w szufladzie dziś byłaby zakopana w komputerowych plikach na dysku, jak na cmentarzysku niewydanych książek). Mamy postępowy 2022 rok, a nie jakieś mroki roku 1988. „Milczenie owiec” naznaczone jest nieusuwalną skazą. Ba, więcej – obciążone jest niewybaczalnym grzechem. Otóż seryjny morderca, który obdziera swe ofiary – młode kobiety, ze skóry jest transseksualistą, zmiennopłciowcem, transwestytą, czy kim tam – nie wyznaje się na tych nowoczesnych trendach, w każdym razie chce w kobietę się przeobrazić. Na okładce powieści, na plakacie filmowym widzimy ćmę, jako symbol przemiany obrzydliwej larwy w nocnego motyla Acherontia atropos – Zmierzchnica trupia główka z charakterystycznym wzorem na odwłoku przypominającym ludzką czaszkę. Buffalo Bill jak garbarz wyprawia skóry zamordowanych dziewcząt, by uszyć z nich kostium dla siebie. To część jego transwersji, tranzycji, zdobywania nowej płci, nowej tożsamości, kobiecości.

W światłym i postępowym świecie roku 2021 ktoś jednoznacznie LGBT nie może być zły, nawet w świecie fikcji – filmu, czy powieści, bo to utrwala homofobię, jakąśtam fobię, stereotypy, nienawiść szerzy, różnorodność niszczy. Przekonała się o tym nie dość chyżo w postępie postępująca autorka przygód Harry Pottera J.K. Rowling, która została zaszczuta przez siły jeszcze szybszego postępu i być może będzie musiała zacząć ukrywać się jak inny pisarz – Salman Rushdie, którego chcą dopaść i zabić fanatycy islamscy. Nie chodzi tylko o to, że ośmieliła się stwierdzić, że tzw. „osoby miesiączkujące” to zwyczajnie kobiety, czy skrytykować ideologię LGBT i wskazać na dewastujące dla samych kobiet jej konsekwencje. Chodzi też o to, co Rowling pisze w swych powieściach. Pamiętacie Państwo, jak nie było końca szyderstwom, gdy jakiś mało lotny ksiądz oznajmił, że książki z Harrym Potterem zagrażają chrześcijańskiemu wychowaniu, promują gusła, zabobony, mroczne praktyki czarnoksięskie i prymitywną, pustą duchowość. Od rechotu trzęsły się głośniki w radiach i telewizorach, a gazetowy papier furczał. Okazuje się, że Rowling jest też autorką innych nieprawidłowych książek, a przynajmniej jednej – „Troubled blood” (pewnie „Wzburzona krew”, w Polsce nie ma jeszcze tłumaczenia). To jedna z powieści serii kryminalnej „Cormoran Strike”, którą Rowling pisze pod pseudonimem Robert Galbraith. Tytułowy bohater prowadzi prywatną agencję detektywistyczną, a jedna ze spraw, którą stara się rozwikłać, sięga czterdziestu lat wstecz i dotyczy zniknięcia pewnej kobiety w 1974 roku. Okazuje się, że stał za tym facet, który lubił przebierać się w damskie ciuszki, potem przerobił się na kobietę i został seryjnym zabójcą, buszując jako pielęgniarka Janice. Ożeż ty, Rowling wstrętna ty, jak tak można? – zagrzmiał krytyk Jake Kerrige, w trąbę zadął i dał sygnał do kolejnej nagonki na pisarkę. „Można się zastanawiać, co krytycy stanowiska Rowling w kwestiach transseksualnych zrobią z książką, której morał wydaje się być taki: nigdy nie ufaj mężczyźnie w sukience”.

Rowling została zalana wyzwiskami, insynuacjami, pogróżkami. W mediach pojawiły się nawet plotki, że autorka nie żyje, ale zostały szybko zdementowane. Nie szkodzi. Głupiutka aktorka Kira Kosarin nie uznała tego i walnęła, że może i Rowling nie umarła, ale i tak niech spoczywa w pokoju, bo we współczesnym świecie nie ma miejsca dla transfobów. Niedopuszczalne jest to, by negatywnym bohaterem uczynić kogoś ze środowiska LGBTQA+. Zupełnie jak w kryminałach za czasów PRL – mordercą mógł być tylko prywaciarz, najlepiej właściciel warsztatu samochodowego, który chowa dolary za boazerią. Ewentualnie jakiś były volksdeutsch, donosiciel do gestapo, który likwiduje kolejnych świadków swej dawnej nikczemnej działalności.

Nagonka na Rowling trwa już trzy lata. Prowadzona jest przez fanatyków, ale także nędznych, durnych oportunistów jak choćby troje aktorów – Emma Watson, Rupert Grint, Daniel Radcliffe, którzy sławę zdobyli, wcielając się w trójkę głównych bohaterów cyklu o Potterze i wszystko autorce zawdzięczają. Redaktorzy wydawnictwa Hachette odmówili pracy nad pierwszą od czasów Harry Pottera, jej książką dla dzieci „The Ickabog”, więc Rowling wypuściła ją za darmo w sieci. Wydawnictwo ostatecznie opublikowało papierową wersję, a autorka przeznaczyła tantiemy na cele charytatywne.

Nagonka na Rowling przybiera czasami formy groteskowe – lewicowy dziennik „Guardian” usunął własną ankietę, w której czytelnicy wybierali „Człowieka Roku 2021” po tym, jak okazało się, że wygrać może nieprawidłowa J.K Rowling. Sprawa staje się jednak bardzo poważna, bo w sieci, by zachęcić do napadu na nią i jej rodzinę, opublikowano adres i zdjęcia domu, w którym Rowling mieszka. Brytyjka mówi, że dostała już tyle gróźb śmierci, że mogłaby nimi wytapetować cały swój dom.

Cała historia z Rowling ma dwa aspekty. Jeden to sama ideologia LGBT i niebezpieczeństwa z nią związane, na które autorka wskazuje. Niektóre są oczywiste jak choćby to, że kobiety, dziewczynki nie mogą się czuć bezpiecznie, komfortowo w miejscach, w których prywatność powinna podlegać szczególnej ochronie. Byle dewiant deklarujący się kobietą może wbić się do damskiej szatni, pod natryski, do łazienki etc., a gwałciciele osadzani są w damskich więzieniach. Kolejna sprawa to niszczenie rywalizacji sportowej pań, bo te nie mają szans w konkurencji z biologicznymi mężczyznami. Inna to dziesiątki tysięcy okaleczonych w Wielkiej Brytanii nieodwracalnymi procedurami dzieci.  Zabiegom zmiany, czy też jak kłamliwie nazywa się „uzgadniania płci”, poddawane są w Wielkiej Brytanii nawet kilkulatki. Nawet zgody rodziców nie trzeba, a jeśli ci protestują, to prawo do opieki nad własnymi pociechami stracić mogą. Mną wstrząsnęła historia 9-letniego chłopca z Teksasu, którego rodzice po rozwodzie toczą sądowy bój o to, czy jest córką, czy synem. Chłopczyk ma brata bliźniaka, ale matka wymyśliła, że skoro ma już syna, to ten drugi będzie córką. Kiedy jest z rodzicielką, obłąkana kobieta (lekarz) przebiera go w dziewczęce ubrania, zmienia mu imię, traktuje jak dziewczynkę. Kiedy chłopiec jest u ojca, znów staje się synem. Wariatka już wydębiła od sądu zgodę na zastosowanie wobec dziecka preparatów medycznych blokujących dojrzewanie. Zafundujmy sobie w Polsce takie postępowe klimaty, a potem z troską opowiadajmy, jak to psychiatrów dla dzieci brakuje.

Nie czytałem jeszcze wydanej przez WEI książki „Kiedy Harry stał się Sally”, która jest najbardziej znaną na świecie pozycją traktującą o tych wymagających szczególnej wrażliwości, delikatności, przezornego namysłu sprawach. To opis świata, w którym odpowiedzią na subtelne niepokoje, ale też bywa i mroczne dylematy ludzkiej duszy, są piguły i nóż w rękach chirurga, który sprawia się jak rzeźnik i nastoletnim dziewczynkom obcina piersi, a chłopcom ich narządy płciowe.  To, co łączy wydaną przez WEI książkę i Rowling jest coraz większa moc cenzury, tłumienie wolności słowa i myśli „Kiedy Harry stał się Sally” to książka nieprawidłowa, więc największy na świecie internetowy sprzedawca – Amazon całkowicie usunął ją ze swej platformy. Jedno jest pewne, Big Goverment i Big Tech ciężko pracują, abyśmy mieli dostęp wyłącznie do treści przez nich uznawanych za bezpieczne i dobre dla nas. Możemy niebawem obudzić się w świecie, w którym wolność myśli i słowa będzie jedynie mglistym wspomnieniem. W świecie, w którym nie trzeba stosów płonących w temperaturze 451 stopni Fahrenheita, aby wyeliminować ideę z głównego obiegu informacji. Wystarczy do tego „jedno kliknięcie” – pisze wydawnictwo WEI.

Przypadek Rowling jest szczególnie wymowny. Dotyczy bowiem tego, że „zniknąć: może najpopularniejsza pisarka na świecie. Kobieta, która na pisarstwie zarobiła miliard funtów i stworzyła magiczny świat, który zachwycił miliard dzieci. Jeszcze niedawno była czempionką tolerancji, równości wszelakich, laureatką „Ripple of Hope Award” przyznawanej przez wspieraną setkami milionów dolarów przez amerykański rząd, fundację Robert F. Kennedy Human Rigts. Ta nagroda to jak Nobel z tolerancji i postępowości, a wśród wyróżnionych są Barrack Hussein Obama, Joe Biden, Hillary i Bill Clintonowie, Anthony Fauci od zajmowania się pandemią, Nancy Pelosi – spiker Izby Reprezentantów, David Zasłav przyszły szef rodziny TVN – Discovery i Warner, szef Apple Tim Cook, Bono z U2, Robert De Niro, George Clooney i inne gwiazdy miłości, otwartości, szacunku, empatii. Rowling swą nagrodę towarzystwa wzajemnego uwielbienia zwróciła, być może ją zmuszono, ale nie to jest istotne. Nikt nie jest bezpieczny. Nagonka pędzi nawet za „bóstwami” współczesnego świata, naszej kultury, jeśli tylko choć na krok odstają od pędzącej za postępem pogoni. Nieistotny jest wcześniejszy wielki dorobek, sekta, jak ortodoksyjni marksiści, nie toleruje żadnych odstępstw. Dzieciaki miały szczęście – Rowling najpierw napisała o przygodach Harry’ego Pottera, a potem ośmieliła się przedstawić opinię na temat ideologii LGBT. Gdyby było odwrotnie, świat Szkoły Magii i Czarodziejstwa – Hogwart, nigdy by nie powstał. Pozytywne byłoby tylko to, że gnojki jak Rupert Grint, Daniel Radcliffe i głupia dziunia Emmy Watson nie zrobiliby tak oszałamiającej kariery. My mieliśmy szczęście, że mogliśmy zobaczyć genialnego Hopkinsa jako Lectera. Kiedy Harris pisał „Milczenie owiec”, był zaledwie popularnym autorem dwóch książek „Czarna Niedziela” i „Czerwony Smok”. Gdyby dziś startował, jego książka „Milczenie owiec” nie ukazałaby się. O Rowling wiemy, bo swymi powieściami dla dzieci podbiła świat. Ile jest jednak twórców, którzy znikają w otchłaniach tego obłędu? Albo nie ośmielają się wychylić, by nie stać się ofiarą „zniknięcia”, wymazania?

Poglądy wyrażane przez blogerów publikujących dla WEI mogą nie być zgodne z oficjalnym stanowiskiem think-tanku.

Inne wpisy tego autora