Kto wygra wojnę, której nie będzie

Doceniasz tę treść?

Wszyscy, no prawie wszyscy, ją wygrają. Żadnej wojny nie będzie, bo nigdy jej nie miało być. Jeśli się mylę to, co najwyżej będę taki jak wszyscy eksperci, którzy głosili, że Arabska Wiosna to zryw wolnościowy, w Iraku jest broń masowej zagłady, więc trzeba go najechać, rozwalenie Libii to pomoc przy budowie demokracji, że nie będzie Brexitu, talibowie nie przejmą Afganistanu, Biden to prawdziwy, twardy mąż stanu, a… Jakby co, to udam, że nie napisałem tego, co napisałem i dalej będę się wymądrzał.

Od pół roku trwa wielka operacja propagandowa, którą niektórzy nazywają wojskową. Majestatyczne przesunięcia wojsk w Rosji i na Białorusi w pobliżu Ukrainy o skali nieznanej od Operacji Bagration, kiedy to latem 1944 roku Armia Czerwona po ofensywie znalazła się nad Wisłą. Trzeba przyznać, że w czasie II Wojny Światowej zmagania nosiły jakieś porywające, romantyczne nazwy: Operacja Barbarossa (od cesarza Niemiec Fryderyka I Rudobrodego), Operacja Bagration (od rosyjskiego generała, księcia gruzińskiego Piotra Bagrationa, który poległ pod Borodino), Operacja Torch (Żagiew). Jeszcze niedawno mieliśmy Pustynną Burzę. A na Białorusi co? „Sojusznicza Stanowczość 2022”. Księgowy by gorzej tego nie wymyślił. No nie, to się na żadną inwazję nie nadaje. Kto chciałby się za coś takiego bić? Jaki wybić medal weteranom czegoś takiego? Jaki pomnik poległym wybudować: „Bohaterom Sojuszniczej Stanowczości 2022”?

Tak czy owak, na Białorusi podobno jest 30 tysięcy żołnierzy rosyjskich, w tym jednostki przerzucone z Dalekiego Wschodu i jeszcze sto tysięcy sztuk mięsa armatniego pod granicą z Ukrainą.  Jedni – głównie Zachód, twierdzą, że to wielkości wcześniej niewidziane, inni – Ukraina, Białoruś, Rosja, kilku amerykańskich analityków, że nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Od pół roku trwa jednak puszenie się, przywódcy latają w ten i nazad, i świat ratują. I zasadniczo bardzo dobrze. To, że wojny nie będzie, nie znaczy, że nie ma pogróżek, Putin mięśni nie napina, nie szantażuje, nie analizuje czy Biden ocknięty jest, czy też drzemie, bo lodów znów się najadł i wyrzut insuliny ma. Oczywiście, że chciałby pewnie jakichś sfałszowanych wyborów pod czujnym okiem Rosji w Donbasie, wpływu na rząd Ukrainy, federalizacji jej etc. Oddzielną kwestią jest to, czy dla tych celów owo mięso armatnie chciałby zmienić w gruz 200 (ładunek 200). Tym mianem określano cynkowe trumny z żołnierzami poległymi w wojnie z Afganistanem. („Ładunek 200” Aleksieja Bałabanowa, to jeden z najbardziej wstrząsających i najlepszych filmów, jakie widziałem. Jedni chcą obowiązkowo szczepić, ja zmusiłbym wszystkich studentów świata do pooglądania sobie obrazów socjalistycznej rzeczywistości). Nie będę się jednak silił na analizy geopolityczne, wojskowe, ani prowadził poszukiwań w otchłaniach umysłu Putina. Zajmę się pociesznym Zachodem.

Amerykanie w trąby dmą i nie bez powodu. Takiej nędzy, słabości, niezborności w polityce międzynarodowej Stany Zjednoczone nie prezentowały od lat. Zdumiewająca mieszanka infantylizmu i starczego niedołęstwa. Otoczenie Bidena wymyśliło więc, że trzeba zmienić ten dramatycznie zły wizerunek. Najlepiej, gdy się pokaże Starczą Stanowczość 2022 wobec zła wcielonego, największego zagrożenia dla demokracji i wolnego świata – Putina. Być może też tzw. deep state – głębokie państwo – konglomerat urzędników i lobbystów ma w tym swoje własne interesy, czy też przestraszone jest tym rozlazłością, nieudolnością obecnej administracji.

Tak czy owak, propagandowe armaty zaczęły ostrzał. Im większe zagrożenie, tym większy sukces w przyszłości można ogłosić. Różni eksperci zaczęli się wypowiadać o skali wojny, o tym, że już jest tuż, tuż tylko Rosjanie muszą jeszcze cysterny z krwią ściągnąć dla rannych armiejców. Potem, że do inwazji brakuje tyci, tyci, tylko niech mróz będzie, bo w błocie to się Rosjanom czołgi zakopią. Może i w końcu błoto na Ukrainie zamarzło, ale właśnie rozpoczęły się Igrzyska w Pekinie, więc analitycy i eksperci wykryli, że komunistyczny przywódca Chin Xi Jinping osobiście poprosił Putina, by ten akurat teraz na Ukrainę nie napadał, bo mu oglądalność zawodów sportowych spadnie. Jak się Igrzyska skończą to, kto wie, może ukraińskie błoto oddtaje i znowu czołgi nie pojadą. Pisał Adam Czahrowski w „Dumie Rycerskiej” w 1599 roku:

 

Cóż nad pograniczne kraje

Kędy skoro lód roztaje

Ujrzysz pola nieprzejrzane

Młodą trawą przyodziane

 

I tego się trzymajmy – pięknych okoliczności przyrody. Tymczasem w mediach co rusz widzimy mapy wszelakie, a na nich tereny dawnej II Rzeczpospolitej i strzałki pokazujące, jak rosyjskie natarcie przebiegać będzie. Najbardziej ubawiły mnie obrazki z niemieckiego ‘Bilda”. Sam Hans Kloss z Abwehry narysował kierunki rosyjskiego ataku. Sytuacja więc nabrzmiewa i lada moment ejakulacja, czyli wybuch nastąpi. Ostateczne dowody przedstawił rzecznik Departamentu Stanu Edward Price. Ten pajac to im się dopiero udał. Swego czasu zasłynął tym, że jako analityk CIA zza biurka tropił globalne ocieplenie. No więc Edward, ksywa Ned zwołał konferencję i oznajmił, że jest ruski film. Ale nie chodzi o „Ładunek 200”, tylko o całkiem nową produkcję. Otóż w tym filmie aktorzy rosyjscy, czy jacyś tam statyści naturszczycy grają ukraińskich żołnierzy, czy bojówkarzy, którzy napadają na rosyjskich włościan, albo jakiś posterunek, czy radiostację w Gliwicach. Obrazy zniszczeń, zapłakana ludność, generalnie jak to na wojnie:  dymy i ruiny, krew i ochłapy. No i jeszcze pochodząca z Zachodu broń Ukraińców znaleziona na miejscu zbrodni. I te inscenizowanie zbrodnie miałyby posłużyć Rosjanom do odwetowego ataku i samoobrony. No może jeszcze Ruskie tego filmu nie mają, ale mają mieć. Senator od Demokratów, Tim Kaine, ten co to miał być u Hillary Clinton wiceprezydentem, oznajmił, że Rosja takie filmy to na całym świecie robi. Rzecznik Price zapytany w czasie konferencji o to, jakie są dowody na tę prowokacyjną inscenizację, odpowiedział, że dowodem jest to, iż on o tym właśnie mówi. Dziennikarz AP nie ustępował i dawaj dociskać, a Price, że dowód jest i właśnie tym dowodem jest mówienie o inscenizacji przez takiego urzędnika Departamentu Stanu jak on. A jak komu dowodów mało, to przecież jeszcze rzecznik Pentagonu John Kirby mówił. Oglądałem tę komediową konferencję. To wszystko jest jeszcze bardziej głupie i żenujące, niż swego czasu opowieści Hillary Clinton i Baracka Husseina Obamy, że amerykańska placówka z w libijskim Bengazi została napadnięta, a ambasador Christopher Stevens i kolejne 3 osoby zabite, bo ktoś na YouTubie zamieścił antyislamski film. Historia z filmem okazała się zmyśleniem i propagandową brednią mająca usprawiedliwić to, że ówczesna administracja porzuciła swych ludzi i przez kilkanaście godzin bezczynnie patrzyła jak ISIS szturmuje amerykańską ambasadę.

Ale nie ma dość głupiej opowieści, której bezmyślni dziennikarze nie powieliliby, więc z tego punktu widzenia opowiadanie bzdur ma sens. Podobnie jak publikowanie map z wyrysowanymi przez odwróconego agenta J-23 Hansa Klossa strzałkami. Tak proszę Państwa, Amerykanie mają film, czy też scenariusz filmu, albo mają mieć (to ta ich gra półsłówków dla półgłówków), jak przebrani za Ukraińców Ruscy napadają na siebie. Tu nie chodzi o to, czy Ruscy taki film mają, czy nie, ja twierdzę, że Amerykanie nie mają o tym bladego pojęcia i zmyślają. Tak sobie bredzą, co by było, jakby gdyby w dupie rosły grzyby. Ten zabieg z insynuacyjnym domniemaniem amerykańskie zakłamane media stosują z lubością. Schemat jest taki: ktoś mówi, że Trump podobno powiedział, że kocha Putina, co prawda nie wiadomo komu, gdzie i kiedy, ale nasz panel ekspertów w czasie 4-godzinnych dyskusji przez następny tydzień będzie tłumaczył Państwu, co to oznacza, że mógł powiedzieć, że nie ma dowodów, że nie mówił i jakie to miłosne wyznanie ma konsekwencje.

Tak więc sytuacja jest coraz bardziej napięta i wydłużona, a Biden coraz twardszy. Sklerotyczna Stanowczość 2022 – Ameryka nie cacka się i podejmuje zdecydowane działanie. Właśnie wysyła do Monachium na konferencję w sprawie Ukrainy panią wiceprezydent. Ale super, Kamala Harris drugi raz w życiu będzie w Europe. Rok temu była we Francji. Nie szkodzi, że nie ma o niczym pojęcia i myśli, że Ukraina to Luizjana, tyle że w Rosji. Prawdziwy mąż i żona stanu się Ameryce trafili, co temu Putinu się nie kłaniają, no i jest jeszcze wywiad CIA z Jamesami Bondami wykradającymi taśmy z archiwów Mosfilmu.

Ameryce pozazdrościła Wielka Brytania. Co prawda Boris Johnson nie ma wizerunku śpiącego starca, ale swoje kłopoty przeżywa. Jego rządy wiszą na włosku, który lada moment może się urwać. No, ale nie wypada tak wyrzucać go z Downing Street właśnie w chwili, gdy on świat ratuje. Im dłużej to zapobieganie wojnie trwa, tym większa szansa, że brytyjski lud zapomni o covidzie, restrykcjach i szampańskich balangach władców Zjednoczonego Królestwa, gdy plebs zamknięty w domach siedział. Tak więc lata w te i nazad, i świat ratuje. No, ale nie może być tak, by taka wielka impreza, jak ratowanie pokoju w Europie i na świecie odbyło się bez udziału Jego Pompatyczności Macrona. Prezydent Francji odpalił więc swojego służbowego Airbusa i sam krąży niczym grecki bóg Hermes w tę i z powrotem po całej Europie. Robi to tak szybko, że Rosjanie nie zdążyli go nawet na lotnisku w Moskwie przywitać, więc na płycie na prezydenta Francji czekał tylko bagażowy. Jak już się Emmanuel Macron na tym Kremlu znalazł, to Putin mów mu: Ty weź, co ty się będziesz po nocy teraz na tę Ukrainę tłukł. Ciemno, ślisko mgła, zostań do rana, posiedzimy, pogadamy, świeża pościel powleczona jest, przynajmniej się wyśpisz. No to został, choć w Kijowie był umówiony.

Fruwają po niebie też nasi przywódcy, Niemcy, Turcy, szefostwo NATO, Rosjanie, Ukraińcy kto żyw i znaczenie ma. Wiadomo już, kto będzie zwycięzcą w wojnie, której nie będzie. (No może ktoś tam kogoś czołgiem rozjedzie, coś się spali, coś zakłóci, a może nawet jakiś posterunek gdzieś zostanie zniszczony). Zwycięzcą będzie administracja amerykańska. Pokaże światu, że Joe Biden wcale nie jest taki śnięty, jak karp w wannie, że Ameryka jest mocarstwem, które nadal układa porządki na świecie. Amerykanom będzie z tym poczuciem milej. Taki wizerunek ułatwia też amerykańskim korporacjom interesy na świecie. Np. koncern medialny będzie mógł robić sobie, w jakimś kraju co chce, łamać prawo, łgać ile wlezie i na politykę wewnętrzną wpływać i nikt nie zaprotestuje, bo Ameryka bezpieczeństwo narodowe zapewnia i pokój gwarantuje.

Zwycięzcą w wojnie nieodbytej będzie też Wielka Brytania ze swym mocno potarganym ostatnio premierem. To Zjednoczone Królestwo ramię w ramię z Ameryką pokój ratuje. Nie czas więc pozbywać się Borisa Johnsona, a może nawet można mu jakieś tam grzeszki wybaczyć, skoro on Rosję powstrzymał, Ukrainę ocalił. Nad Dnieprem to zapamiętane będzie, więc być może nawet Wielka Brytania zajmie miejsce, które dotychczas w Kijowie Niemcy dzierżyli. Wyspiarze wzbudzą też być może miłość krajów nadbałtyckich. Sam Johnson chwacko się spisując – kolejne jednostki wojsk nam przysłał, zdobędzie tak pożyteczną wdzięczność Polonii Brytyjskiej. Nasi, którzy już obywatelstwo na Wyspach mają, zagłosują na niego.

Zwycięzcą w tej wojnie jest też Polska. Ameryka i Wielka Brytania wojsko przysyłają, obracamy się w towarzystwie potężnych tego świata, nasz głos się liczy. Duży zysk wizerunkowy, który na biznes się przełożyć może. W końcu leżymy na głównym szlaku między Europa a Azją.

Zwycięsko wychodzi Ukraina. Kijów wreszcie doczekał się pełnego uznania, bo do tej pory nasz wschodni sąsiad był traktowany jako lekko półśmieszne państwo specjalnej troski, a może nawet zbuntowana rosyjska prowincja, chwilowo tylko od macierzy oderwana. Nad Dniepr popłynęła broń, ale być może najistotniejszą rzeczą jest konsolidowanie się społeczeństwa Ukrainy, kolejny krok w budowaniu poczucia tożsamości i wspólnoty w kraju, który nie ma jeszcze twardej tradycji własnej państwowości i odrębności.

Sądzę, że na całej awanturze zyskuje też paradoksalnie Rosja. Putin znów widzi, że starczy się nadąć i warknąć, a Zachód w panikę wpada, plecie trzy po trzy, solidarność się kruszy jak przepalone cegły. Murszeje wszystko. Będzie można kupić sobie jeszcze więcej zachodnich polityków. Jest też gwarancja uruchomienia Nord Stream 2. Wystarczy nie napadać i nic już gazu nie zatrzyma. To dobra wskazówka jak postępować w przyszłości. Otóż rozpoczynamy jakiś ciemny, podejrzany interes, wszyscy grożą sankcjami odwetami – takie tam jak zawsze puste wrzaski. Nadymamy się więc, robimy militarne teatrum i Zachód nam ten nasz brudny geszeft klepie, jeśli tylko obiecamy, że akurat na nikogo nie napadniemy. Napaść sobie możemy później przy jakiejś tam innej okazji. Np. jak już Europa będzie ten nasz gaz z NS2 wciągać jak Biden junior cukier poszatkowany kartą American Express Black Centurion.

Przegraną jest Francja ze swoja filorosyjskoscią, z tym swoim fałszywym wdziękiem, mniemanym wyrafinowaniem i polotem pudrowanego pajaca. Uosabia to wszystko Macron, który został upokorzony najpierw w Moskwie, a potem w Kijowie, gdy prezydent Żelenski publicznie dopytywał go, jak mu tam z Putinem w nocy było. Bezwstydne łaszenie się do Rosji zrobiło w Kijowie fatalne wrażenie. Tym lepiej dla nas. Francja, widząc aktywność USA i Wielkiej Brytanii po raz kolejny chciała reanimować, czy też odkazić zombie, jakim jest Format Normandzki. To też ciekawa nazwa jak na określenie grupy 4 państw i porozumień mińskich mających rozwiązać konflikt w Donbasie. Sojusznikiem w tym dziele są Niemcy.

No właśnie, Niemcy, największy przegrany tej wojny. Ci nawet nie zająknęli się na temat pokoju. Nikt nie wie, co oni sobie myśleli, gdy obiecali wysyłkę na Ukrainę tych 5 tysięcy hełmów. Nie wiadomo czy to miał być model Stalhelm z III Rzeszy, czy też tradycyjna pruska pikelhauba z charakterystycznym szpikulcem. Świat szydził, by może wysłali poduszki. No cóż, Barack Hussein Obama wysłał Ukraińcom w czasie wojny o Donieck koce. Przeciwpancerne javeliny przyszły dopiero od Trumpa. Nie ma znaczenia czy Niemcy rzeczywiście zabronili przelotu brytyjskim samolotom na Ukrainę nad swym terytorium. Co by Berlin na ten temat nie powiedział to i tak wszyscy uznają, że kłamie, tak jak zwyczajnie łże, iż ma zasadę niewysyłania broni w miejsca konfliktów zbrojnych. Dostarcza ją nawet wzajemnie zwalczającym się stronom jak Turkom, czy Kurdom, do krajów Bliskiego Wschodu i Zatoki Perskiej. Nie ma bardziej rozrywanego konfliktami rejonu świata. Niemcy postawili na biznes z Rosją, oszukali Ukrainę i stracili jakikolwiek szacunek we wschodniej i środkowej Europie. Mogą na lata zapomnieć o swojej roli politycznego zwornika w Europie. Straty wizerunkowe będą bardzo ciężkie. Chciwość i obłuda ukarane.

No i jest jeszcze ta, no ta, jak jej tam, ta taka śmieszna z Brukseli. No ta, patetyczna nieobecna Unia Europejska. Nikt jej nie widział przy ratowaniu europejskiego pokoju. Jak na coś, co ma ambicje bycia światowym graczem w to i owo, i jeszcze w tamto to raczej niezbyt śmiało  sobie poczyna.  Bruksela nie wtrącała się, bo czekała co tam niemiecki sponsor i pracodawca wymodzi. I bardzo dobrze. Pojechał ci raz Josep Borelli do Moskwy to pół Europy rechotało, a drugie pół nie wiedziało jak na mieście się pokazać z tego zażenowania upokorzeniem, jakiego doznał. Pojadą z Ursulą von der Leyen razem to może być jak u Turka Erdogana, że nawet fotela dla niej zabrakło, bo Borell był szybszy i jedyny podstawiony zajął,  więc gdzieś na kanapie z protokolantami ją posadzili. Niech już lepiej nigdzie nie latają, nie zostawiają po sobie śladu węglowego i wstydu, tylko niech szwendają się po rautach w Brukseli, raczki ładnie składają i uśmiechają się.

Poglądy wyrażane przez blogerów publikujących dla WEI mogą nie być zgodne z oficjalnym stanowiskiem think-tanku.

Inne wpisy tego autora