W inauguracyjnej odsłonie naszego „Książkowego skanera WEI” prezentujemy książki ekonomiczne. W większości z nich ważnym aspektem było, tak istotne dziś, zagadnienie, jakim jest inflacja. Obecnie temat inflacji nie schodzi z nagłówków gazet. Aby dogłębnie zrozumieć, czym jest to zjawisko, zapraszamy do lektury najlepszych – naszym zdaniem – książek o rosnących cenach.
1. Henry Hazlitt „Inflacja. Wróg publiczny numer jeden”
Książkowy przegląd zaczynamy od klasycznej pozycji ekonomisty i dziennikarza, Henry’ego Hazlitta. Autor dał się poznać jako obrońca klasycznego liberalizmu i płodny publicysta. W artykułach i książkach, spośród których największą sławę przyniosła mu wydana w 1946 roku „Ekonomia w jednej lekcji”, sprzeciwiał się interwencjonizmowi państwowemu, koncentrując swoją krytykę na swojej ojczyźnie, a zarazem ojczyźnie wolności, czyli Stanom Zjednoczonym. Ponad 30 lat po wydaniu swojego bestselleru spod pióra Hazlitta wyszła „Inflacja”. W Polsce książka ukazała się w 2007 roku nakładem Fijor Publishing. Pozycja, w której z oczywistych względów pojawiają się terminy ekonomiczne, napisana jest jednak przystępnym językiem. Nie oznacza to, że pozbawiona jest momentów ciekawych i potencjalnie polemicznych dla ekonomistów i ludzi obcującymi z tematyką znacznie częściej od przeciętnego czytelnika. Hazlitt nie kryje swoich poglądów, jest twardym zwolennikiem rozwiązań wolnorynkowych, a swój stosunek do inflacji wyłożył już w tytule. „Inflacja została powołana do życia przez »naszych przywódców«, którzy obiecują nam, że prawą ręką będą zwalczać to, co podają nam lewą ręką” – pisał. Uwagę, którą można kierować pod adresem tej pozycji, już na samym wstępie zarysował przedmówca polskiego wydania, Krzysztof Habich. Chodzi o pewne uproszczenia i pomijanie aspektu cen towarów oraz innych pomniejszych zjawisk mających wpływ na inflację. Hazlitt koncentruje się na atakach na rządy, to je od początku zagania do narożnika, je obsadza (słusznie) w roli głównego winowajcy i przestrzega przed populistycznym dodrukiem pieniądza. Warto zauważyć, że protoplaści dzisiejszych bankierów, złotnicy wykazywali się w przeszłości „kreatywnością”, której nie można zrzucić na rządzących. Chodziło o proceder wystawiania nadmiarowych ilości kwitów za przyjmowane do depozytów złota. Uruchamiało to oczywiście czynnik inflacyjny. Niemniej, dziś podobne zabiegi stanowią w porównaniu do działania rządów margines, a przekazu dzieła można bronić (co również sam autor czyni), przypominając o potrzebie zachowania spójności i nierozmydlania głównego przekazu – proinflacyjnego działania państwowych drukarek.
2. Murray Newton Rothbard „Złoto, banki, ludzie. Krótka historia pieniądza”
Cofamy się w czasie jeszcze o kilkanaście lat w stosunku do Hazlitta. W 1963 roku ukazują się „Złoto, banki, ludzie” barwnego ekonomisty, kontrowersyjnego myśliciela i błyskotliwego intelektualisty, Murraya Newtona Rothbarda, „Pana libertarianina”, który upowszechnił słowo „anarchokapitalizm”. Rothbarda uznaje się za jednego z najzdolniejszych uczniów Ludwiga von Misesa, a jego dzieło „Man, economy and state” miało zwiastować renesans Austriackiej Szkoły Ekonomii, czego zwieńczeniem była nagroda Nobla dla kolejnego ucznia Misesa, Friedricha von Hayeka. „Pan libertarianin” korzysta z języka prostego, a na samym początku wyjaśnia podstawowe pojęcia. Jednym z ciekawszych jest nawiązanie do misesowskiego pojęcia „teorematu regresji”; chodzi o zaaprobowanie przez gospodarkę danego dobra, które wcześniej miało zastosowanie w barterze. Na przykład skóry, na których opierało się garbarstwo lub jubilerstwo wykorzystujące złoto. Innymi słowy, pieniądz musiał mieć wcześniejszą cenę na rynku barterowym (niepieniężnym), zanim został nabyty po tej właśnie cenie i zaistniał jako pieniądz. W III rozdziale książki autor przedstawia „austriackie” spojrzenie na problematykę inflacji: „Fałszowanie pieniądza jest oczywiście innym określeniem na inflację. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z tworzeniem nowego »pieniądza«, który nie jest standardowym pieniądzem złotym lub srebrnym i w obydwu podobna jest zasada działania. Teraz rozumiemy, dlaczego rządy ze swej natury dążą do wywoływania inflacji: ponieważ inflacja jest potężnym i delikatnym sposobem na zdobycie przez rząd zasobów należących do ludzi; bezbolesnym i dlatego tym bardziej niebezpiecznym rodzajem opodatkowania” – pisał. Książka godna polecenia miłośnikom gospodarki wolnorynkowej, ostro kontrująca czytelnika wyznającego poglądy przeciwne.
3. Marek Radzikowski „Kryzys Argentyński. Wnioski dla Polski”
O inflacji piszą także Polacy, a nawet przed nią ostrzegają. Czym innym jest jednak suche teoretyzowanie i definiowanie procesu, a czym innym dogłębne jego przeanalizowanie na żywej tkance umieszczonej w konkretnym czasie. Tego zadania podjął się ekonomista, Marek Radzikowski, który wziął pod lupę kryzysy targające argentyńskim państwem. Argentyna w XX wieku została dotknięta szeregiem poważnych problemów gospodarczych. Ich twarzą stał się prezydent Juan Peron kierujący się nacjonalizmem ekonomicznym i ideami sprawiedliwości społecznej. Później wielokrotnie nie było lepiej. Dług Argentyny urósł w latach 90., a hiperinflacja w roku 90. sięgnęła ponad 2000%. Sprawy pogorszył jeszcze wysoki poziom korupcji. W roku 1999 recesja była już rozdmuchana na szeroką skalę. Spowodowało to utratę pewności wśród inwestorów, a wyprzedaż akcji banków zmusiła rządy do zamrożenia kapitału na rachunkach. Nędza, niepokoje, w konsekwencji upadek rządu. Rok 2002 doprowadził do ruiny ekonomicznej tego państwa, do tego wartość produkcji zmalała niemal trzykrotnie, wybuchały społeczne zamieszki etc. Wydana dwa lata później książka Radzikowskiego to analiza modelu ekonomicznego Argentyny i próba zestawienia jej problemów z Polską. To również przestroga dla Polski (póki co, mało kto u władzy chyba się przejmuje pewnymi analogiami).
4. Robert Gwiazdowski „Równość i (nie)sprawiedliwość”
Nie samą inflacją biednieje człowiek. Inflacja jest skutkiem nieodpowiedzialnej polityki fiskalnej, którą często poprzedzają niedobre rady ekonomiczne. Te – zdaniem profesora Roberta Gwiazdowskiego – wyłuszcza w swoim głośnym „Kapitale XXI wieku” Thomas Piketty okrzyknięty współczesnym Keynesem. Książka Roberta Gwiazdowskiego ukazała się w 2016 roku, a jej druga część nosi nazwę „Dlaczego Piketty nie lubi bogatych?”. Pozycja eksperta Centrum Adama Smitha koncentruje się między innymi na punktowaniu nieścisłości, naciąganych tez, niesprawdzonych modeli i ryzykownych założeń zawartych w „Kapitale”. Gwiazdowski atakuje od razu główną tezę Piketty’ego, który alarmuje o rosnących globalnie nierównościach. Na poparcie swoich tez polski ekspert ekonomiczny przytacza wyliczenia i statystyki, między innymi wykresy światowego wskaźnika biedy, dane Banku Światowego, czy po prostu pokazuje rosnącą długość życia świadczącą o lepszych warunkach egzystencji. „Nic się nie zgadza w twierdzeniach Piketty’ego. Zwolennikom równości nie chodzi jednak o fakty, lecz o ideę – a dokładniej o ideologię, zgodnie z którą państwovon ma wziąć na siebie ciężar walki z nierównościami, w awangardzie, której chcą stanąć ci, którzy jakoś inaczej nie mogą osiągnąć żadnego sukcesu” – pisze. Dwieście dwadzieścia stron demolowania „Kapitału”.
5. Ludwig von Mises „Rząd wszechmogący”
Ekonomiczną książkową piątkę zamykamy kilkukrotnie tutaj wspominanym wielkim ekonomistą i myślicielem Szkoły Austriackiej, Ludwigiem von Misesem. Jest to książka z kilku powodów bardzo interesująca. Po polsku ukazała się nakładem Instytutu Misesa w 2018 roku, lecz w oryginale autor wydał ją już w roku 1944. Nie jest to pozycja stricte ekonomiczna, autor przedstawia w niej problemy z kilku perspektyw; obok ekonomicznej porusza kwestie społeczne, historyczne, ideologiczne i filozoficzne. Jest tym ciekawiej, że pisał po ucieczce z Galicji, przeczuł, co niesie ze sobą nazizm i ocalił swoje życie. „Rząd wszechmogący” ukazuje się w USA, gdy na świecie wciąż płonie ogień II wojny światowej. W oczy rzuca się trafność szeregu spostrzeżeń i analiz autora, a przecież w przeciwieństwie do wielu innych pisarzy i uczonych poruszających kwestie wojny, miał od nich mniej danych, dystansu i czasu na zbudowanie spójnych wniosków. Autor „Ludzkiego działania” pisze o nazizmie jako skutku wdrożenia zbrodniczych idei narodowego socjalizmu na trupie całkowicie zdławionego liberalizmu. „Najważniejszym wydarzeniem w historii ostatniego stulecia jest wyparcie liberalizmu przez etatyzm” – pisał. Wykorzenienie i pokonanie liberałów pozostawiło ziejącą dziurę, w Niemczech zabrakło ludzi broniących państwa prawa i demokratycznego porządku. Pomimo upływu wielu lat dzieło jest aktualne, a ekonomista prezentuje w nim nowoczesne, kosmopolityczne sympatie, żarliwie atakując nie tylko socjalizm, lecz również nacjonalizm, które to jego uczeń, Hayek nazywał braćmi bliźniakami. Pod koniec swojego dzieła poruszona zostaje w nim także kwestia inflacji, którą Mises opisuje w żywych, błyskotliwych przemyśleniach; „Inflacja jest w gruncie rzeczy antydemokratyczna. Kontrola demokratyczna to kontrola budżetowa. Rząd dysponuje tylko jednym źródłem dochodów; podatkami. Żaden podatek nie jest legalny bez zgody parlamentu. Jeśli jednak rząd ma inne źródła dochodów, to może się spod tej kontroli uwolnić. Będziemy przez dziesięciolecia płacili rachunki za kilkuletnią orgię łatwego pieniądza”. Święte słowa.