Wezwanie do przebudzenia dla Europy

Doceniasz tę treść?

Inwazja na Ukrainę zmieniła układ sił na kontynencie.

Stało się to, co Europa przez ostatnie 30 lat uważała za nie do pomyślenia: Rosja rozpoczęła wojnę, która zmieni układ sił i potencjalnie przekształci system międzynarodowy. Europa została obecnie skonfrontowana z pierwszymi zasadami zachowania państwa. Zgodnie z prawem międzynarodowym, kampania samoobronna Ukrainy przed niesprowokowanym atakiem Władimira Putina spełnia wszystkie kryteria „wojny sprawiedliwej”. Niezależnie od tego, jak rozwinie się tragedia na Ukrainie, Zachód musi zadać sobie pytanie – i uczciwie na nie odpowiedzieć – jak doszło do tego, że miasta są bombardowane, żołnierze i cywile giną, a możliwości reakcji są ograniczone.

Putin zdecydował się zaatakować Ukrainę w czasie, który musiał uznać za najbardziej sprzyjający dla Moskwy. Posunięcie to nie było ani nagłe, ani sprowokowane – jak twierdzą niektórzy – obawą przed dalszym rozszerzaniem NATO czy też przed sukcesem demokracji na Ukrainie. Stanowi ono raczej kulminację niemal dwóch dekad polityki mającej na celu odbudowę rosyjskiego imperium i przywrócenie Rosji do polityki europejskiej jako jednego z głównych graczy uprawnionych do kształtowania przyszłości kontynentu. Aby osiągnąć ten cel, Putin wykorzystał dwa trendy: amerykański i europejski. Ameryka po wydarzeniach z 11 września była zaabsorbowana kampaniami antyterrorystycznymi i projektami „budowania narodu”, które pochłonęły miliardy dolarów wydatków, zaś Europa, w ramach swojej polityki klimatycznej, postanowiła odejść od węgla i energii jądrowej, a gaz ziemny ogłosiła „czystym” paliwem i „bramą do odnawialnych źródeł energii”. Co najważniejsze, w europejskich dyskusjach na temat sposobów przeciwdziałania zmianom klimatycznym odłożono na bok względy bezpieczeństwa narodowego związane z tak radykalną zmianą struktury energetycznej. Dwa gazociągi, Nord Stream 1 i Nord Stream 2, które omijają gazociągi biegnące przez Ukrainę i Europę Wschodnią, stały się praktycznymi i symbolicznymi przejawami wadliwej polityki klimatycznej UE.

Geostrategiczna krótkowzroczność Zachodu utorowała również drogę do inwazji Putina na Ukrainę. Po pierwsze, większość rządów europejskich nie chciała uznać, że Rosja pozostaje państwem w istocie rewizjonistycznym, dążącym do połączenia dawnego imperialnego jądra wschodniosłowiańskiego (Białoruś, Ukraina, Rosja) i przywrócenia rosyjskiej strefy wpływów w Europie Środkowej i Azji Środkowej. Ostatnia interwencja wojskowa Putina w Kazachstanie była wyraźnym sygnałem dla świata, a w szczególności dla Chin i Turcji, że każdy, kto jest zainteresowany dostępem do zasobów w tym regionie, musi najpierw porozmawiać z Moskwą. W Europie Wschodniej nasza porażka w walce o wpływy na Białorusi w ciągu ostatnich 30 lat doprowadziła do faktycznej reintegracji tego kraju z imperium Putina. Jeśli uda mu się złamać opór Ukrainy, spróbuje zrobić to samo tam, a następnie przejdzie do wywierania nacisku na kraje w regionie Morza Bałtyckiego i Czarnego, znajdujące się wewnątrz ogrodzenia NATO.

Wizja przyszłości kontynentu nie dopuszcza europejskich instytucji bezpieczeństwa gospodarczego i transatlantyckiego. Dąży on do stworzenia nowego „Wspólnego Rozplanowania Europy”, opartego na stosunkach dwustronnych – takiego, który nie obejmowałby Stanów Zjednoczonych. W tym dążeniu do imperium skupił się przede wszystkim na Niemczech, proponując dziewiętnastowieczną wizję Bismarcka w odwróconej wersji, której celem było ustanowienie wyraźnych stref wpływów w Europie. Wczoraj na specjalnej sesji Bundestagu kanclerz Niemiec Olaf Scholz udzielił jednoznacznie negatywnej odpowiedzi na tę „rosyjską kwestię”, wzywając do odbudowy sił zbrojnych, wzmocnienia sojuszu NATO i rozbudowy niemieckich zasobów skroplonego gazu ziemnego.

Za każdym razem, gdy w ciągu ostatnich dwóch dekad Putin odwoływał się do siły militarnej (Gruzja w 2008 roku, Ukraina w 2014 roku, Syria w 2015 roku), odnosił znaczące zwycięstwa geopolityczne. Zachód okazał się niezdolny do reakcji. Jak każdy podwórkowy łobuz, Putin będzie kontynuował swoje działania, dopóki ktoś nie uderzy go w nos. Albo staniemy z podniesioną głową i stawimy czoła człowiekowi, który po raz kolejny wzniecił pożar w Europie, albo przygotujemy się na większą presję i wojnę.

Dziś Europa jest w dużej mierze rozbrojona. Aby odstraszanie utrzymało się na wschodniej flance NATO i aby posiadało ono środki do działania, nasi europejscy sojusznicy muszą odbudować swoje siły zbrojne. NATO powinno zakończyć spory dotyczące wymogu przeznaczania przez państwa członkowskie 2 procent PKB; zamiast tego każdy europejski sojusznik powinien zobowiązać się do posiadania rzeczywistych, sprawdzonych w praktyce zdolności wojskowych w ramach planowania operacyjnego NATO, przy czym Stany Zjednoczone powinny zapewnić odstraszanie nuklearne i wysokiej klasy środki wspomagające.

Jeśli chcemy powstrzymać Putina przed dalszą destabilizacją Europy, Nord Stream 2 powinien zostać nie tylko zawieszony, ale w ogóle zaniechany; gaz rosyjski mogą zastąpić inni producenci gazu ziemnego. Europa musi zrewidować swoje cele klimatyczne z myślą o bezpieczeństwie narodowym – Fit for 55, nierealistyczny plan ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o 55% do 2030 roku, powinien zostać odłożony na półkę, a Europa powinna przywrócić energię jądrową do swojego koszyka energetycznego. Dobrym pierwszym krokiem byłoby utrzymanie w ruchu pozostałych trzech reaktorów jądrowych w Niemczech. Przede wszystkim Ukraina zasługuje na pomoc Zachodu tak długo, jak długo będzie walczyć, czy to w tej fazie, czy w następnej. Oznacza to broń, pieniądze, zaopatrzenie i wsparcie polityczne.

Jeśli ktoś nadal marzy o posthistorycznym, nowym, wspaniałym, zglobalizowanym świecie, inwazja Putina na pokojowego sąsiada powinna być decydującym sygnałem ostrzegawczym. Jeśli tego nie uwzględnimy, czekają nas gorsze czasy.

 

Andrew A. Michta jest dziekanem College of International and Security Studies w George C. Marshall European Center for Security Studies w Garmisch, Niemcy. Jest również byłym profesorem spraw bezpieczeństwa narodowego w USNWC i byłym starszym współpracownikiem w Center for European Policy Analysis w Waszyngtonie. Opinie wyrażone tutaj są opiniami autora i nie odzwierciedlają oficjalnej polityki ani stanowiska Europejskiego Centrum Studiów nad Bezpieczeństwem im. George’a C. Marshalla, Departamentu Obrony USA ani rządu USA.

Artykuł został opublikowany na stronie city-journal.org.

Inne wpisy tego autora