Kultura unieważniania. Czy cancel culture grozi wymazaniem wszelkiej dysydenckiej myśli?

Doceniasz tę treść?

Sebastian Stodolak w swoim artykule dla Dziennika Gazety Prawnej pisze:

Cancel culture to rezultat zlewania się dwóch wielkich i równoległych procesów: cyfryzacji naszego życia i zaniku racjonalności. Nie ma przed tym ucieczki.

Pozbawienie ludzi możliwości wyrażania myśli innych niż te uznane za właściwe było i jest cechą wszystkich totalitaryzmów. To nie wymaga dowodu. Czy tzw. cancel culture, kultura wymazywania, sprawi, że wymuszony konformizm stanie się także cechą nowoczesnej technodemokracji? Czytając analizy tego zjawiska, można odnieść wrażenie, że to wręcz nieuchronne. W kontekście polskim dowodem ma być usunięcie z Facebooka profilu Konfederacji za „wielokrotne naruszenia standardów społeczności”. Albo (nieudana) próba odwołania uniwersyteckiego wykładu kryminolożki dr Magdaleny Grzyb, którą niektóre środowiska LGBT uznały za transfobkę. W kontekście zagranicznym często z kolei podaje się przykład skasowania profilu Donalda Trumpa z Twittera czy bojkotowanie naukowców głoszących nieprzyjemne prawdy.

(…)

Jednak nie o takie działania w cancel culture chodzi. Chodzi o wymazywanie ludzi z powodów błahych, ale i wysoce subiektywnych, zależnych od ideologii, przynależności partyjnej, światopoglądu. Skutki bywają poważne. Niektórzy tracą pracę i dostają wilczy bilet na przyszłość. Inni zostają zepchnięci na margines. Ci, którzy wymazują, niekoniecznie zaś odnoszą ze swojej aktywności wymierne korzyści.

Serwisy społecznościowe, główna przestrzeń cancel culture, nie tylko więc tworzą narzędzia wymazywania, ale też same aktywnie w tym uczestniczą. Mówimy o firmach notujących wielomiliardowe zyski, które nie robią nic wbrew własnym interesom.
Wymazywanie to nagroda, ubezpieczenie i marketing. Nagroda – bo możliwość realnego uprzykrzenia komuś życia jest silnym bodźcem ułatwiającym budowanie baniek za pomocą algorytmów. Pościg za kozłem ofiarnym bez wideł i pochodni nie miałby sensu. Ubezpieczenie – bo za to, co użytkownicy publikują, platformy mogą zostać pociągnięte do odpowiedzialności karnej – np. gdy w grę wchodzą treści naruszające dobra osobiste.
(…)
Firmy internetowe szukają punktu optimum między wolną amerykanką a skrajną cenzurą, by zarabiać jak najwięcej. Ten punkt nie jest dany raz na zawsze. Przesuwa się w zależności od nastrojów społeczeństw, a te obecnie ewoluują w kierunku akceptacji dla coraz dalej idącej moderacji i wykluczania niechcianych treści.
Społeczeństwo współczesne jest coraz bardziej kruche, choć nie ma na to twardych danych. Są jednak bardzo istotne dowody pośrednie. Jarema Piekutowski, socjolog i publicysta „Nowej Konfederacji”, w jednym z internetowych wpisów stwierdza, że młode pokolenia są coraz bardziej wrażliwe i kruche psychicznie, na co wskazują rosnące „wskaźniki zaburzeń depresyjnych i lękowych, prób samobójczych dokonywanych wśród młodych”. Piekutowski cytuje też przy okazji innego socjologa, Michała Łuczewskiego, który przyznał podczas debaty w Klubie Jagiellońskim, że jego najmłodsi studenci mieli problem z obejrzeniem sceny zjadania przepiórek w filmie „Uczta Babette” Axela czy konia spadającego ze schodów w „Rublowie” Andrieja Tarkowskiego.
(…)
Rynek będzie zatem wytwarzał kolejne legiony dysydentów, kłamców i finezyjnych prowokatorów, których potem będzie pokazowo wymazywał. Cywilizacyjnie na tej grze stracimy, wydatkując energię na absurdalny chocholi taniec zamiast na przedsięwzięcia produktywne. Ale rynek tylko przerabia w produkt substraty dostarczane przez kulturę. Winni jesteśmy my. Istnieje ryzyko, że wymazane zostanie przy okazji coś wartościowego. Ekonomista Peter St. Onge z konserwatywnej Heritage Foundation przypomina, że takie sytuacje już się w historii zdarzały – przed erą internetową.
Więcej informacji znajduje się TUTAJ

Inne wpisy tego autora

Czas na rewolucję w polskiej służbie zdrowia

W Polsce znów rozgorzała debata o finansowaniu służby zdrowia, tym razem po wprowadzeniu nowych zasad naliczania podatku zdrowotnego, dla niepoznaki zwanego składką. Cieszą się ci,