Azja w przebudowie
W Azji rośnie potęga państw, które nie chcą zapisywać się ani do bloku amerykańskiego, ani chińskiego. Są coraz bogatsze, coraz ludniejsze i coraz bardziej asertywne. Tworzą Trzecią Siłę azjatyckiej polityki. Narastająca rywalizacja chińsko-amerykańska przypomina działania dwóch przeciwstawnych sił dośrodkowych znane z okresu zimnej wojny. Mniejsze państwa są nakłaniane lub przymuszane do opowiedzenia się po którejś ze stron. Raz siła politycznej grawitacji przyciąga je bardziej ku Ameryce, innym razem ku Chinom.
Podobna sytuacja zaistniała podczas zimnej wojny. Tak zwany Trzeci Świat był areną rywalizacji sowiecko-amerykańskiej, na ogół z większymi sukcesami Moskwy, ale i Amerykanom zdarzały się znamienite wiktorie, choćby wyciągnięcie lidera świata arabskiego, czyli Egiptu z orbity sowieckiej. Różnica z obecną sytuacją jest jednak zasadnicza. Państwa Trzeciego Świata były ekonomicznymi, politycznymi i militarnymi słabeuszami. Teraz kilka krajów Azji ma wystarczający potencjał, aby opierać się politycznej grawitacji ku Waszyngtonowi lub Pekinowi. I obaj wielcy gracze muszą to uwzględniać w swoich kalkulacjach.
Dzieci to przyszłość
Lista podmiotów „poza-blokowych” o wystarczającym potencjale – by zachować pełnię suwerenności – musi zawierać cztery kraje Azji: Indie, Indonezję, Filipiny, Wietnam. Mają one trzy cechy wspólne: silny wzrost gospodarczy, liczną i młodą populację z dużą dzietnością, wzrastające wydatki obronne.
Dynamiczny wzrost gospodarczy jest jednak także cechą Chin, a rosnące wydatki na zbrojenia – właściwie wszystkich. Jednak ani Chiny, ani bogate kraje prozachodnie nie mogą się pochwalić rosnącą, młodą populacją idącą w dziesiątki milionów ludzi. Indie to obecnie 1,3 mld obywateli, Indonezja – 275,5 mln, Filipiny – 117,3 mln; Wietnam – 98,8 mln, inny kraj także aspirujący do Trzeciej Siły – Malezja gra w innej lidze z 34,3 mln populacji. [1]
Właśnie demografia, w połączeniu z rosnącym PKB i siłą militarną, zdaje się kształtować świetlaną przyszłość tych krajów, a przynajmniej daje im podstawy do zachowania pełnej podmiotowości wobec wielkich graczy.
Widać to szczególnie w porównaniu z sytuacją państw obozu „prozachodniego” i samych Chin, gdzie nastąpiło prawdziwe załamanie. We wszystkich tych krajach utrzymywał się długo model dużej rodziny (rodzice, dzieci, dziadkowie), małżeństwa miały charakter monoetniczny, imigracja albo nie istniała, albo była ledwo tolerowana, jak w Japonii. Posiadanie potomków było pożądane i wspierane społeczne, w Chinach musiało być ograniczane administracyjnie poprzez politykę jednego dziecka, która zresztą przyniosła katastrofalne następstwa.
To wszystko stało się nieaktualne. Chiny, Tajwan, Korea, Japonia cierpią na demograficzną zapaść. Młode kobiety coraz mniej chętnie wchodzą w związki małżeńskie, a jeszcze opieszalej rodzą dzieci. Wskutek tego trendu w Japonii współczynnik dzietności wynosi 1,2 proc., Chinach – 1,2 proc., na Tajwanie – 0,87 proc., w Korei – 0,78 proc. (jest najniższy na świecie !).[2] Wszędzie tam plasuje się zatem dużo poniżej progu zastępowalności pokoleń – 2,1 proc.
Takie trendy mają konsekwencje w strukturze wiekowej populacji, średnia wieku w państwach prozachodnich i Chinach jest dużo wyższa niż krajach Trzeciej Siły. I tak w Japonii to – 48,7 lat, Korei – 43,9, Tajwanie – 41,9; Chinach – 39, tymczasem w Indiach – 28,7, Indonezji – 29,6, Filipinach – 24,5; Wietnamie – 32,4.[3] W krajach pierwszej grupy co roku populacja maleje, w drugiej – rośnie. Nic dziwnego, że Chiny oraz azjatyckie kraje „prozachodnie”, włączając Singapur, są światowymi liderami automatyzacji, robotyzacji i komputeryzacji produkcji i usług.
Rządy tych państw jednak dobrze wiedzą, że technologia nie zastąpi ludzi, których zaczyna im brakować, stąd liczne programy prorodzinne i pronatalistyczne. Dyktator Chi Xi Jinping zapowiedział „nową erę kultury małżeństwa”, aby wesprzeć dzietność, premier Japonii Kishida Fumio uruchomił w kwietniu 2023 r. Agencję ds. Dzieci i Rodzin, która ma promować małżeństwo i rodzenie dzieci, a prezydent Korei Yoon Suk-yeol ogłosił, iż rozrodczość jest kluczowym problemem narodowym, gdyż kraj stoi na skraju zapaści, także prezydent Tajwanu Tsai Ing-wen uznał niski przyrost naturalny za zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju i zapowiedział wsparcie rządowe dla rodzin z dziećmi.
Pomimo zastosowania nowych technologii ludzie są niezbędni, bowiem malejąca i starzejąca się populacja to nie tylko mniej rąk do pracy, to także mniej potencjalnych żołnierzy, a liczba ma wciąż w tej materii duże znaczenie, jak pokazała wojna na Ukrainie.
Ludność krajów Trzeciej Siły z kolei nie potrzebuje rządowych zachęt, by zawierać małżeństwa w młodym wieku, rodzić i wychowywać dzieci. Dlaczego? Kraje „prozachodnie” i Chiny wpisują się w trend państw bogatych, ich styl życia, wartościowania siebie samego, ale jest jeszcze jeden istotny wyróżnik. To kraje o bardzo znikomym albo żadnym wpływie religii na życie społeczne oraz polityczne.
W państwach Trzeciej Siły jest zaś odwrotnie, wyraźna większość populacji pozostaje głęboko religijna i konserwatywna. Niemal każdy aspekt życia Indonezji jest kształtowany przez sunnicki islam. Filipin – katolicyzm, a Indii – hinduizm, choć to państwa deklaratywnie świeckie, tolerujące inne religie. Pewnym wyjątkiem jest komunistyczny Wietnam, gdzie religię niemal wytrzebiono i dominuje ateizm lub nieco prymitywne wierzenia ludowe, ale jego populacja, choć liczna, to ledwie niecałe 6 procent zsumowanej ludności czterech najsilniejszych państw Trzeciej Siły.
Jest jeszcze jeden wyróżnik – różnorodność. Indie, Indonezja i Filipiny są państwami wielu nacji i języków, w przeciwieństwie do Korei, Tajwanu, Japonii, gdzie dominuje wyraźnie jeden naród i jeden język. W gruncie rzeczy jest tak też w Chinach, mimo ich etnicznej złożoności. I tak, hindi – oficjalny język Indii to mowa rodzinna. 43 proc. populacji, języka państwowego Filipin tagalog używa na co dzień 28 proc. ludności, w przypadku Indonezji języka oficjalnego bahasa indonesia (lokalna odmiana malajskiego) używa 20 proc. rdzennych rozmówców.
Rosnąca i młoda populacja o konserwatywnym nastawieniu w sprawach społecznych, religijna, praktykująca swoją wiarę, złożona z wielu etnosów – oto podstawowe wyróżniki Trzeciej Drogi wobec państw prozachodnich i Chin.
Azjatycki koncert mocarstw
Kraje Trzeciej Siły nie chcą iść na pasku globalnych mocarstw – Ameryki i Chin. Preferują świat wielobiegunowy na kształt europejskiego koncertu mocarstw po Kongresie Wiedeńskim. Idee takie głoszą wprawdzie także Pekin i Moskwa, ale w Azji realizuje je w największym stopniu Delhi, w mniejszym zaś Dżakarta, Hanoi i Manila. Pekin bowiem buduje w istocie biegun przeciwwagi dla Waszyngtonu i nie widzi w tej grze innych, równych sobie partnerów. Moskwa z kolei straciła pozycję mocarstwa współdecydującego o losach świata, spadając do pozycji niemal wasala Chin.
Perspektywę Trzeciej Siły zakreślił jasno minister spraw zagranicznych Indii Subrahmanyam Jsishankar podczas spotkania ze swoimi odpowiednikami z państwa BRICS w czerwcu 2023 r. „Nasze zebranie musi wysłać sygnał, że świat jest wielobiegunowy, stare metody nie są w stanie rozwiązać bieżących problemów”. [4]
Indie są niewątpliwie najsilniejszym graczem Trzeciej Siły. Delhi pod rządami premiera Narendry Modiego i jego Indyjskiej Partii Ludowej (Bharatiya Janata) postrzega siebie jako ośrodek odrębnej cywilizacji opartej na hinduizmie. Może w tym liczyć na znaczne poparcie społeczne. Jak wynika z badań sondażowych prowadzonych przez Pew Research Centre, 64 proc. wyznawców hinduizmu – czyli znaczącej większości populacji – uważa, że bycie hindusem jest kluczowe dla bycia dobrym obywatelem indyjskim. [5]
Osobna, silna cywilizacja chce być jednym z głównych centrów światowej polityki, dlatego – podobnie, jak Moskwa i Pekin – dąży do przebudowy porządku globalnego, aby pozycja Indii została w nim w pełni uwzględniona.
Ma ku temu podstawy. Według ośrodka analitycznego banku Goldman Sachs Indie będą drugą gospodarką świata do 2075 r. z PKB w wysokości 52,5 biliona dolarów; dla porównania pierwsze na liście Chiny – 57 bln USD, USA – 51,5 bln USD, strefa euro – 30,3 bln USD. Głównym motorem rozwoju Indii są: innowacyjność, inwestycje kapitałowe, liczna, młoda populacja i wzrost produktywności.[6]
Delhi daleko odeszło już od siermiężnych realiów Trzeciego Świata, polityka niezaangażowania z tego okresu zmieniła się w globalne zaangażowanie. Indie zacieśniają choćby bilateralną współpracę z Wielką Brytanią. W 2023 r. ogłosiły strategiczne partnerstwo z Londynem w utrzymaniu otwartego i bezpiecznego Indo-Pacyfiku, współpracy kosmicznej oraz zwalczaniu terroryzmu, cyber zagrożeń i przestępczości. [7]
Delhi zaczęło także koordynować swoją politykę z Japonią. W 2023 r. Indie przewodniczą grupie G20, a Japonia – G7, co oba kraje wykorzystują do uruchomienia stałych kanałów komunikacji między obu strukturami. Oba państwa zaczynają współpracować w powciąganiu chińskich ambicji morskich. Podczas wizyty w Delhi wiosną 2023 r. japoński premier Kishida Fumio podkreślał też wspólnotę kulturową Indii i Japonii w oparciu o buddyzm. [8] Oba kraje wstąpiły do inicjatywy QUAD, wraz z Australią i Stanami Zjednoczonymi. Nie jest to jednak pakt czy formalny sojusz, ale forum współpracy na obszarze Indo-Pacyfiku.
Inwestycje z Kraju Kwitnącej Wiśni nad Gangesem rosną i są mile widziane. Sprzyja temu nastawienie społeczne. Jak wynika z badań opinii publicznej prowadzonych przez Pew Research Cetre obywatele Indii pozytywnie postrzegający Japonię przeważają dwukrotnie nad tymi odbierającymi ją negatywnie. Spośród potęg światowych tylko Stany Zjednoczone mogą tam liczyć na lepszy wynik.
Indie, podobnie jak inne państwa azjatyckie, nie potępiły Rosji za napaść na Ukrainę i nie przyłączyły się do sankcji, nie dlatego bynajmniej, że ją popierają. Nie chciały po prostu stawać w tym konflikcie po stronie Zachodu, co mogłoby zostać odebrane jako zapisanie się do jednego z rywalizujących bloków geopolitycznych, a to byłoby zaprzeczeniem indyjskich dążeń.
Sami sobie panem
Znaczne podobieństwa do Indii wykazuje Indonezja, choć nie ma ambicji pozowania na odrębną cywilizację, z pewnością jednak uznaje się za jeden z biegunów polityki w Azji.
Oba kraje idą o lepsze w tempie rozwoju, są najszybciej rozwijającymi się gospodarkami grupy G20, a przynajmniej tak będzie w 2023 r. i w ciągu pięciu najbliższych lat, jak przewiduje Międzynarodowy Fundusz Walutowy. PKB Indii wzrosło w ostatniej dekadzie o 71 proc., Indonezji – o 52 proc. [9] W kolejnych latach Indonezja ma szansę wyprzedzić Indie w tempie rozwoju, co da Dżakarcie dodatkową siłę polityczną.
Już teraz Indonezja gra asertywnie, na przykład gniewnie reagując na jakiekolwiek próby wciągnięcia jej w konflikt Chin i USA. A jest w tej rozgrywce łakomym kąskiem. Przez cieśniny indonezyjskie – głównie Malaka – idzie gros handlu pomiędzy Europą i Zatoką Perską a Azją Wschodnią. Ich zablokowanie przez zachodnią marynarkę wojenną oznaczałoby odcięcie Chin od większości surowców energetycznych, ale odbyłoby się to bez akceptacji władz Indonezji. Taka perspektywa – jak najbardziej realna w razie wojny – jest jednak dla Dżakarty nie do przyjęcia, dlatego głośno protestowała przeciwko zawarciu przez Australię, Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone porozumienia AUKUS, którego celem jest wybudowanie i eksploatacja podwodnych okrętów nuklearnych zdolnych właśnie do kontrolowania cieśnin. [10] Protest Indonezji nie był krokiem antyzachodnim, czy prochińskim, lecz aktem w obronie suwerenności i pozycji międzynarodowej, jako niezależnego bieguna polityki azjatyckiej. Do głosu sprzeciwu dołączyło także inne państwo położone nad cieśniną Malaka – Malezja. Z kolei Singapur ogłosił, że udostępni swój port australijskim okrętom podwodnym. Spór o okręty, a w podtekście o potencjał do kontroli nad cieśninami bez brania pod uwagę opinii położonych nad nimi państw, dobrze obrazuje stanowiska poszczególnych azjatyckich graczy większej i mniejszej wagi wobec antagonizmu amerykańsko-chińskiego. Dominuje, jak widać, potrzeba prowadzenia własnej, suwerennej gry.
Zasadę tę można przyłożyć także do polityki Filipin i Wietnamu. W pierwszym przypadku wolta od „antyamerykanizmu” prezydenta Rodrigo Duterte do „proamerykanizmu” jego następny Ferdynanda Marcosa w istocie nie jest balansowaniem pomiędzy super-potęgami. [11] Poprawa relacji z Waszyngtonem daje Filipinom dostęp do nowoczesnego uzbrojenia, a zgoda na otwarcie amerykańskich baz wojskowych zabezpiecza przed Chinami, z którymi mają zaostrzający się spór terytorialny na Morzu Południowochińskim. Z PKB na poziomie 404 miliardów USD i wydatkami obronnymi w wysokości 4 mld USD Manila nie może po prostu prowadzić równie asertywnej polityki co Delhi (odpowiednio 3 bln 385 mld USD i niecałe 80 mld USD), czy nawet Dżakarta. [12] Cel jest jednak taki sam – maksymalizacja niezależności.
W Azji nie jest on nierealny, przeciwnie – potencjał demograficzny i ekonomiczny tamtejszych dużych państw daje im możliwości do jego zrealizowania. Za dekadę lub dwie kraje zachodnie będą musiały nauczyć się nawigować w Eurazji nie pomiędzy dwoma, a co najmniej między pięcioma potęgami.
Przypisy:
[1] Dane za: United Nations – World Population Prospects.
[2] Dane za: A partial revolution, The Economist, 8th of July, 2023.
[3] United Nations – World Population Prospects.
[4] Brics ministers call for rebalancing of global order away from the West, BBC News, June 2, 2023.
[5] For most of India’s Hindus religious and national identities are closely linked, Pew Research Centre, July 20, 2021.
[6] How, India could rise to the world’s second-biggest economy, Goldman Sachs, 6 July 2023.
[7] UK and India collaboration: Roadmap to 2030, House of Lords Library, London 12 January 2023.
[8] Under a bodhi tree, The Economist, March 25th, 2023.
[9] India v Indonesia, The Economist, April 1st, 2023.
[10] Australia’s nuclear submarines and AUKUS: The view from Jakarta, Brookings, September 21, 2021.
[11] Rodrigo Duterte przegrał wybory prezydenckie w czerwcu 2022 r. i zastąpił go Ferdynand Marcos, syn dyktatora Filipin z lat 70 i 80. XX wieku Ferdynanda Marcosa.
[12] Dane za World Bank i SIPRI.