Byłem na zjeździe dilerów…

Doceniasz tę treść?

Tylko patrzeć, jak przedsiębiorcy staną się grupą uzależnioną od państwowego dilera. Ich kondycja i przyszłość zależeć będą bowiem od dotacji, subwencji, ograniczeń i zakazów w imię zatrzymania końca świata – pisze w swoim najnowszym felietonie dla Forum Polskiej Gospodarki Piotr Palutkiewicz.

Niedawno miałem przyjemność uczestniczyć w ogólnopolskim zjeździe dilerów. Humory były wyśmienite. Mowa oczywiście o zjeździe dilerów samochodowych. Minione lata były co prawda dla tej branży pełne wyzwań w postaci przerwanych łańcuchów dostaw, drastycznych wahań cen paliw, inflacji, lockdownów i związanej z tym wszystkim niepewności. Pomimo tego i wygenerowanej przez sektor mniejszej sprzedaży, notował on wyższe przychody. Koniec końców wyszedł na swoje. I bardzo dobrze.

Choć powinno być inaczej. Trzy lata temu wybuchła pandemia i na wiele miesięcy zaczęliśmy sezonowe zamykanie licznych sektorów gospodarki. Zakazywaliśmy ludziom przemieszczania się, a nawet wychodzenia z domu. Tego rodzaju epidemia oraz jej następstwa jeszcze kilka dekad temu doprowadziłyby do obalenia całych systemów społeczno-politycznych, a nawet do wojen. Jeśli nie między państwami, to domowych. Wojna wybuchła z innych powodów. A koronakryzys w większości przypadków nie obalił nawet koalicji rządzących i podejmujących w tym czasie trudne decyzje. System przetrwał, a zamknięte gospodarki wręcz… rozkwitały. Ekonomicznie coś było nie tak. Cóż, nic nie ma za darmo. Dziś więc płacimy cenę za lockdowny w postaci inflacji, a kolejno spowolnienia konsumpcji, produkcji, a ostatecznie PKB.

Cały felieton można przeczytać TUTAJ.

Inne wpisy tego autora