Wszyscy umrzemy. O tym, jak ewolucja zjada dzieci. Nasze dzieci

Doceniasz tę treść?

„Brak dzieci to największy problem dla przyszłości naszego kraju, który najprawdopodobniej zakończy się tak, że wszyscy umrzemy! W ubiegłym miesiącu pisałem, jak wymagania i oczekiwania wobec dzieci i rodzicielstwa tak naprawdę zabijają w nas chęć do posiadania większej liczby potomstwa.” pisze dla Obserwatora Gospodarczego Piotr Palutkiewicz, wiceprezes WEI. 

Nikt jeszcze politykami publicznymi albo pieniędzmi nie sprawił, że rodzi się więcej dzieci. Istnieją oczywiście wyrywkowe badania korelacji, które wskazują, że krótkookresowo dawało się zwiększyć liczbę urodzeń, ale nikt polityką nie zmienił mega trendów.

Pieniądze się nie liczą, jeśli chodzi o posiadanie dzieci. Jakby się liczyły, to społeczeństwa świata zachodniego miałyby rekordowe wskaźniki dzietności. Jest przeciwnie. Wraz z rosnącym dobrobytem, dzietność maleje. Reguła sprawdza się też w Polsce. Mamy największą siłę nabywczą w historii i mamy najniższą w dziejach dzietność! Dzieci rodziły się w okresie biednej komuny, gdy nie mieliśmy pieniędzy, mieszkań, czy dostępu do 7-osobowego Vana. Dziś mamy najwięcej w historii punktowych rozwiązań prawno-instytucjonalnych w zakresie pracy, żłobków, szpitali, mieszkalnictwa, programów socjalnych i… mamy najniższą dzietność w historii! Dzieci rodzą się tam, gdzie jest bieda, jak np. w państwach afrykańskich.

Całość artykułu możecie przeczytać TUTAJ.

Inne wpisy tego autora

Gdzie szukać prawdziwego wolnego rynku? W polityce

Nastały tygodnie trudne. Brudne, agresywne, przytłaczające, doprowadzające ludzi do białej gorączki. Tygodnie kampanii wyborczej. A ona rządzi się swoimi prawami. A raczej bezprawiem. Wszystkie chwyty