Klawo się czyta peany Banku Światowego na temat Polski. Kraju co tak przeskakuje po kilka stopni na światowej drabinie dobrobytu. Po całej tej brei wylanej w ostatnich miesiącach na nas, naprawdę serce rośnie. Proszę – ktoś nas docenia. I tak było przyjemnie, aż nie doszedłem do części poświęconej rekomendacjom na przyszłość. Co zrobić żeby było jeszcze lepiej?
Okazuje się, że trzeba więcej wpompować kasy w edukację, w infrastrukturę, w ochronę zdrowia, trzeba stworzyć fiskalny bufor, bo zaraz skończy się kasa z unii, a z drugiej strony więcej dawać na instytucje publiczne bo wtedy będą dostrzegać potrzeby obywateli. A no i trzeba pracować nad systemem podatkowym, tak żeby był bardziej progresywny – czyli więcej zabierać bogatym i dawać biednym. Na tym torcie społecznej szczęśliwości była jeszcze wisienka – odbudować konsensus co do wizji i wspólnej strategii ekonomicznej.
Czy ci ludzie w banku poważnie sądzą, że ktoś w Polsce nie zgodzi się na ich wizję, na świat gdzie na wszystko zrobi się więcej pieniędzy, skarb państwa będzie pękał w szwach od buforów finansowych a urzędnicy będą mili dla petentów? Żyć nie umierać. Nie wiem, czy to jakieś wybory zbliżają się w tym banku. A może po felernej kuracji cięć i wyrzeczeń, jaką zafundowali Grekom teraz wajchę przerzucili w drugą stronę. Jedzcie, wydawajcie, a jak wam zabraknie to zabierzecie tym swoim bogatym. Chyba coś jest na rzeczy w słowach Trumpa, że te międzynarodowe organizacje nam oszalały i trzeba zaczynać od nowa.