Indoktrynacja w warszawskich szkołach

Doceniasz tę treść?

Pisząc i mówiąc wiele w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin o ataku na prezydenta Gdańska i, niestety, śmierci Pawła Adamowicza, nie zajmowałem się dotąd moimi obawami dotyczącymi mogących z tego wyniknąć złych skutków. Lecz nie tych, o których mówi się najwięcej, ale tych dotyczących sfery wolności, w tym wolności słowa. Niestety, jedna z dzisiejszych informacji pokazała, że tragiczna śmierć prezydenta Gdańska już zaczyna służyć ideologicznej indoktrynacji.

 

Oto prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski oznajmił, że zarządza w stołecznych szkoła lekcje na temat mowy nienawiści jeszcze przed feriami. Lekcje mają się odbywać na podstawie podręcznika, opracowanego przez Fundację Batorego, z którego dwa obrazki pan prezydent zamieścił na Twitterze (cały podręcznik jest dostępny w internecie tutaj).

W czym problem? – zapytają niektórzy. Otóż problem zaczyna się już na samym początku, bo często pojawiająca się po ataku na prezydenta Adamowicza kategoria „mowy nienawiści” nie jest, wbrew pozorom, ani neutralna, ani jasno zdefiniowana. Sama w sobie jest przedmiotem sporu o granice wolności słowa, interwencji państwa, konstrukcję kodeksu karnego, a przede wszystkim – jest często wykorzystywana przez lewicę do zamykania ust konserwatywnym krytykom postępu na wszelkich frontach.

Niestety, uważna lektura nawet tylko dwóch stron z podręcznika Fundacji Batorego, które załączył Trzaskowski do swojego tłita, pokazuje, że mamy do czynienia ze skrajnie jednostronną i skrajnie ideologicznie wykoślawioną wizją. A to oznacza, że pod pretekstem tragicznego wydarzenia prezydent Warszawy chce zafundować dzieciom w szkoła porcję lewicowej indoktrynacji. I to jest zwyczajnie niesmaczne, ale też sprzeczne z prawem rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi wartościami. Bo częścią systemu tychże jest też kwestia wolności słowa, a więc i wolności krytykowania różnych zjawisk i ludzi, choćby i lewicy bardzo się to nie podobało.

Co widzimy na owych dwóch stronach z podręcznika Fundacji Batorego?

Uwagę zwraca „piramida nienawiści”, wyznaczona w latach 50. przez amerykańskiego socjologa Gordona Allporta. Tworzy ona ciąg, na spodzie którego jest sfera „uprzedzeń”, wyżej – „nienawiści”, a na samej górze „przemoc”. Nie miejsce tu na interpretowanie badań Allporta, prowadzonych w całkowicie innym kontekście socjologicznym, kulturowym i w innych czasach. Ważne, że gdyby potraktować ten schemat literalnie, musiałby on oznaczać zamknięcie ust krytykom większości współczesnych zjawisk społecznych. Najniższe piętro piramidy bowiem to „słowny brak akceptacji”, co samo w sobie jest już absurdem – czyżbyśmy byli zobowiązani do aprobowania nawet na poziomie werbalnym wszystkiego, co się nam nie podoba? Na to wygląda, bo w tej warstwie widzimy „język wykluczający” (nieostra kategoria, dowolnie interpretowana przez lewicę), „rozpowszechnianie mitów, stereotypów, plotek” (nie wolno nam nawet plotkować?), a nawet „złośliwe żarty”. Według schematu Allporta tak, jak pokazano go na obrazku, wszystkie te zachowania prowadzą na koniec do przemocy, zaś na samym szczycie piramidy jest „eksterminacja”. Czyli, mówiąc w uproszczeniu, złośliwie żartując z kolegi zmierzam do jego eksterminacji.

Allport mógł trafnie opisywać przebieg procesów społecznych, ale czym innym jest opis sposobu myślenia jakiejś części ludzi, a czym innym budowanie na jego podstawie stanowczych tez, dotyczących ścigania, karania, cenzurowania. Pamiętajmy, że Allport żył w czasach, gdy nikomu się nie śniło, że tego typu socjologiczny schemat może zostać wykorzystany przez lewicę do wprowadzania swoistej cenzury.

Drugi obrazek z podręcznika jest jeszcze bardziej porażający. W ramce mamy obraz grup, które – zdaniem autorów podręcznika – są najczęściej ofiarami mowy nienawiści: uchodźcy, geje i lesbijki, wyznawcy islamu, Romowie (czyli po prostu Cyganie – ale to słowo eksperci Fundacji Batorego zapewne też już kwalifikują jako mowę nienawiści), osoby czarnoskóre (czyli Murzyni – jak wyżej), feministki i osoby starsze. Ten schemat jest wprost wzięty z ideologicznych podręczników skrajnej lewicy i w praktyce paraliżowałby debatę o imigracji, o agresywnym forsowaniu własnych norm przez organizacje homoseksualistów, o wpływie imigracji islamskiej na zachodnie społeczeństwa – i tak dalej.

Obok mamy „drzewko”, pokazujące rzekome przyczyny rzekomych przejawów mowy nienawiści. Wśród negatywnych konsekwencji znajdziemy nawet „christianofobię”, ale też takie dziwolągi jak „transfobia”, „romofobia”, „ageizm” czy „ableizm” (dalibóg, nie mam pojęcia, co to jest).

Przeglądając cały podręcznik, nie będziemy mieć wątpliwości, że jest zbudowany zgodnie z jednym, lewicowym paradygmatem. Nie uwzględnia przy tym w ogóle dylematu, związanego z faktyczną cenzurą, którą wprowadza rozszerzające podejście do pojęcia „mowy nienawiści” (lub w ogóle samo to pojęcie, wąsko czy szeroko rozumiane).

Gdyby pomysł Trzaskowskiego polegał na tym, żeby tę właśnie dyskusję sprowokować – jak pogodzić wolność słowa z pewną wstrzemięźliwością w wyrażaniu opinii, mając na uwadze, że słowa mają konsekwencje – nie byłoby problemu. Trzaskowski zachował się jednak tak, jakby żadnych wątpliwości ani dyskusji nie było. Jako podstawę do lekcji w szkołach zarekomendował jedno źródło, stworzone przez fundację, której lewicowa proweniencja i kurs nie pozostawiają wątpliwości, narzucając dzieciom określony sposób widzenia spraw. A pamiętajmy, że mówimy tu o lekcjach dotykających bardzo wrażliwej sfery światopoglądowej, której szkoła nie powinna tykać bez konsultacji z rodzicami. Czyż to nie lewicowe media przygotowały setki, jeśli nie tysiące materiałów o rzekomej indoktrynacji, polegającej na organizacji jasełek czy obecności księży w szkole? Tu tymczasem nie widzą problemu, choć mówimy o narzucaniu określonego paradygmatu w ramach obowiązkowych godzin wychowawczych. Rodzice, którzy nie zgadzają się z poglądami, formułowanymi przez Fundację Batorego, nie będą mieć nic do powiedzenia.

Najprzykrzejsze w decyzji Trzaskowskiego jest to, że użyto tu pretekstu, jakim jest tragiczna, absurdalna i bezsensowna śmierć niewinnego człowieka. Wstyd, panie prezydencie.

Inne wpisy tego autora

Dlaczego Ukraińcy mają chęć walczyć

Trudno analizować to, co dzieje na ukraińskich frontach, lecz jedno wydaje się pewne niezależnie od ostatecznego rezultatu: Władimir Putin się przeliczył. Nie doszacował zarówno zdolności

Justin Trudeau podziwia Chiny

Gdyby mnie ktoś dzisiaj zapytał, czy Kanada jest wciąż demokratycznym krajem, miałbym problem z odpowiedzią. Owszem, także dlatego, że nie jest dziś łatwo zbudować sensowną