Kradzione jednak nie tuczy

Doceniasz tę treść?

Na początku maja, ale dopiero wczoraj o tym oficjalnie poinformowano, Międzynarodowy Sąd Arbitrażowy w holenderskiej Hadze uznał w całości roszczenia kilkunastu ukraińskich firm wobec Rosji. Chodzi o to, że po aneksji Krymu Rosja zażądał od zlokalizowanych tam podmiotów gospodarczych, aby te uznały rosyjską jurysdykcję. Majątek tych, którzy nie chcieli się na to zgodzić, po prostu znacjonalizowano. Przy okazji zapominając o odszkodowaniu. Taki, nie nowy przecież, rosyjski styl. Firmy, których aktywa podlegały takiemu zawłaszczeniu wystąpiły do sądu i teraz mamy postanowienie. Nietrudno się domyśleć, że sędziowie (na marginesie warto zauważyć, że jednogłośnie) w całości uznali roszczenia i nakazali Moskwie wypłatę 159 mln dolarów poszkodowanym podmiotom. Kwota nie oszałamia, ale jest to dopiero początek, jak można się domyślać całej serii procesów. Sąd nakazał przy tym wypłatę nie tylko odszkodowania z znacjonalizowane mienie, ale również odsetki i odszkodowanie za utracone korzyści o kosztach procesu i nie tanich przecież gażach adwokatów nie mówiąc. Wartość wszystkich roszczeń, jakie Ukraina może z tego tytułu zgłosić jest, póki, co, nieznana, ale z pewnością niemała, skoro tylko Naftogaz, ukraiński operator gazociągów, szacuje swe straty na 8 mld dolarów. A warto pamiętać, że firma ma już za sobą wygrany spór z Gazpromem przed sądem arbitrażowym w Sztokholmie, który nakazał Gazpromowi wypłatę odszkodowania liczonego w miliardy dolarów. Jeśli Ukraina zacznie dochodzić przed międzynarodowymi sądami odszkodowań za aneksję Krymu, to Rosja musi być przygotowana na większą liczbę takich nieprzyjemnych orzeczeń. Ale na razie Moskwa po prostu tego werdyktu nie przyjmuje do wiadomości. Nie uczestniczyliśmy w procesie – powiedział rzecznik Kremla Pieskow – i w związku z tym nie czujemy się w obowiązku przestrzegać postanowień tego sądu. Inne argumenty formułowane przez rosyjskich ekspertów są na podobnym poziomie. Jak można płacić odszkodowania za Krym, argumentują, skoro ciągle trzeba do niego dokładać? Roczne subwencje dla Półwyspu wynoszą, w ich opinii, nie mniej niż 4 – 5 mld dolarów. Jak można się domyślać to Ukraina, w myśl tego rozumowania, winna dopłacić Rosji za to, że wzięła ten ciężar na swoje ramiona. Tego rodzaju argumentacja jest wszakże dość niebezpieczna, bo wiele rosyjskich regionów, w tym niemal cały Daleki Wschód, aby przeżyć muszą być przez rząd dotowane. I co gdyby, np. Chiny, zaproponowały Moskwie, że chętnie wyzwolą ją z tego ciężaru? Inni rosyjscy specjaliści pocieszają, że owszem postanowienie sądu nie jest dla Moskwy korzystne, ale z jego egzekucją będą problemy, bo Kijów nie będzie chyba aresztował rosyjskiego majątku zlokalizowanego poza granicami. Ale co jeśli się mylą? Pierwsza jaskółka już nadlatuje. Sąd w Teksasie rozpatruje wniosek kanadyjskiej firmy wydobywczej przeciw Wenezueli i chce, aby aresztować akcje firmy Citgo. Sęk w tym, że są one przewłaszczone i stanowią zabezpieczenie kredytu, jaki rosyjski Rosnieft udzielił swemu partnerowi w tym kraju. Carakas kredytów nie spłaca (5 mld dolarów), bo nie ma pieniędzy. A teraz i zabezpieczenia mogą odpłynąć w siną dal. Ukraina z łatwością mogłaby pójść drogą kanadyjskiej firmy wydobywczej.

Inne wpisy tego autora

Amerykanie radzą – wspierajmy Łukaszenkę

Amerykańska Jamestown Foundation, która niedawno wydała raport poświęcony roli Polski z zapewnieniu bezpieczeństwa Państw Bałtyckich opublikowała kolejny, jeszcze bardziej interesujący z polskiej perspektywy, tym razem

Test wyborczy na Białorusi

Zgodnie z komunikatem opublikowanym przez białoruską centralną komisję wyborczą, w zbliżających się wyborach do izby niższej tamtejszego parlamentu, które odbędą się 17 listopada, wystartuje 558