Łańcuch pokarmowy, czyli jak rozgryziono Putina

Doceniasz tę treść?

Niezależnie od tego, czy ktoś się raduje z powodu zwycięstwa Trumpa, czy też potrzebuje misia przytulanki, którego nasącza łzami i smarkami (takie misie rozdaje się na amerykańskich uniwersytetach studentom, którzy wpadli w rozpacz po porażce Clinton), każdy w miarę trzeźwo myślący może stwierdzić: pundits suck, czyli eksperci są do d.py.

Richard Feynman, noblista, jeden z najwybitniejszych fizyków wszechczasów w wywiadzie z 1981 roku mówił o zdumieniu, w jakie go wprawia kategoryczność sądów formułowanych przez specjalistów od pseudonauk, czyli nauk społecznych. Ci tak zwani eksperci nawet naśladują formę i metodologię: zbierają dane, analizują, robią wzory i wykresy, wyciągają wnioski, ale tak naprawdę do niczego nie dochodzą. Wymyślają sobie jakieś prawa i stają się od ekspertami od wszystkiego. Może się mylę – mówił Feynman – może oni i coś wiedzą, ale ja odkryłem jak ciężko jest coś wiedzieć, co to znaczy coś wiedzieć, jak trzeba być ostrożnym i wszystko sprawdzać, jak łatwo jest się pomylić. I przyglądam się jak oni zdobywają i przetwarzają informacje i nie mogę uwierzyć, iż choć wiedzą, iż nie wykonali potrzebnej pracy, nie zweryfikowali, to zmyślają i ogłupiają ludzi.

Feynman, jak to fizyk, był romantycznie naiwny. Wierzył, że za podawaniem ludziom bzdur czai się jednak jakaś szlachetna intencja. Tymczasem prawda jest całkiem przyziemna. Za tymi bzdurami czai się troska o karierę i najpospolitsza głupota – taka z gatunku nabytych. Jakkolwiek by nie było, to eksperci, specjaliści, znawcy, analitycy politolosocjopsychowszystkolodzy opowiadający i wieszczący o wyborach w USA nie oglądali wykładów Fenmana. Inaczej nie wygłaszaliby tak bezwstydnie swych mniemań i nie ponieśliby takiej porażki.

Łańcuch pokarmowy w tym świecie bełkotu wygląda mniej więcej tak: najpierw eksperci, którzy mają dostęp do informacji wyższego rzędu trawią je i wydalają w postaci własnych analiz i wniosków. Te z kolei są pożerane i przeżuwane przez media, by następnie być wydalone w postaci pulpy, czy papki do łykania przez ludność. Ta najedzona i zadowolona może iść spokojnie spać wiedząc, że się o nią dba i zawsze dokarmi. Taka dokarmiona ludność zadba oczywiście o tych, którzy ją dokarmiają i w akcie demokratycznego głosowania oczywiście wybierze. Np. Clinton, albo tych co sprzeciwiają się wyjściu z UE, albo kogo tam jeszcze. Tak naprawdę jednak to jest jedna grupa, która jest i na początku i na samym końcu tego łańcucha pokarmowego. To politycy i decydenci. To oni wszak/podobno/być może wsłuchują się w głos ludu utuczonego na tych wszystkich serwowanych od znawców wnioskach i pouczeniach. Skąd zaś zawodowi znawcy wszystko wiedzą. Ano od polityków.

Czasami jednak okazuje się, że to wszystko jest niestrawne, lud odrzuca podsuwaną prawdę i np. wygrywa Trump, albo Wielka Brytania wychodzi z Unii. Wtedy obnażona zostaje też bezbrzeżna głupota znawców, ekspertów, którzy twierdzili, iż taki ktoś jak Trump (błazen, mizogin, rasista, seksista, ksenofob, oszust, faszysta i co tam jeszcze) nie może wygrać wyborów i rządzić największym mocarstwem świata. Nagle okazuje się, że ci wszyscy znawcy się mylili.

A teraz na poważnie. A co jeśli eksperci od znawstwa mylą się też w innych przypadkach? Już wiemy, iż pomylili się co do wyników wyborów w Polsce, Austrii, Wielkiej Brytanii, USA. W sprawie Brexitu, skutków polityki imigracyjnej, konsekwencji Arabskiej Wiosny Ludów etc. Rozczulające w swej głupocie były te wszystkie rozważania jakoby Putin popierał Trumpa. Na podstawie takich mniemań być może ktoś już kreśli kierunki w polityce zagranicznej. Otóż żaden ekspert nie ma bladego pojęcia, czy Putin wspierał Trumpa czy nie wspierał. Mniemanie, iż odgadło się tajne zamiary szkolonego agenta KGB, nie tam jakiegoś zwykłego ubeka od prowokacji podsuwającego panienki, albo chłopców, by cyknąć parę foć, ale najlepszego agenta w historii tej formacji, jest arogancką, bezczelną uzurpacją intelektualną, albo bezdenną głupotą, albo prostytucją w tym mało szlachetnym znaczeniu tego słowa. Zwykłym łykaniem i powielaniem bzdur podsuwanych przez zaplecze Hilary Clinton. Oto Putin wspiera Trumpa tak, by wiedział i mówił o tym cały świat.

Skoro można tak bardzo mylić się w sprawie wyborów etc., to jakie mamy gwarancje, że nie mylą się w sprawach polityki zagranicznej, zawieranych sojuszy, prognoz społecznych, koncepcji gospodarczych? Skąd wiedzieć, że taka, albo siaka reforma szkolnictwa jest zła, albo dobra, że nie mylą się we wszystkich sprawach, które fundamentalnie nas dotyczą.

Ja na swój użytek wypracowałem metodę sprawdzania, i dlatego „Ja wiedziałem, że tak będzie” i Clinton przegra. Ona, by zacytować klasyka Halamę, zwyczajnie „nie wzięła swojego śpiworka”. Metoda jest prosta. Trzeba posługiwać się zdrowym rozsądkiem, być bardzo sceptycznym i wierzyć w teorie spiskowe. Odkąd w Klewkach wylądowali Talibowie nabrałem do teorii spiskowych szacunku.

Inne wpisy tego autora