List do KoLibra

Doceniasz tę treść?

Stowarzyszenie KoLiber skończyło właśnie 20 lat. Piękny i obiecujący wiek!

Ja sam do KoLibra nigdy nie należałem, ale to się właśnie zmieniło. Tak się bowiem składa, że właśnie podczas konwentu 30 listopada przy okazji 20-lecia organizacji, zorganizowanego w Krakowie, przyznano mi honorowe członkostwo w organizacji. Niestety, byłem w tym czasie za granicą, postanowiłem jednak napisać do kolibrantów kilka słów podziękowania i zagrzać ich do boju, bo sprawa wolności – o którą KoLiber zawsze walczył – jest niestety w odwrocie. List został na konwencie odczytany.

Dziękując raz jeszcze za zaszczyt, jakim jest honorowe członkostwo w zasłużonej organizacji, mój list do kolibrantów publikuję poniżej.

 

Szanowni kolibranci!

Z wielką radością przyjąłem wiadomość o przyznaniu mi przez Stowarzyszenie KoLiber członkostwa honorowego. To dla mnie prawdziwy zaszczyt – i proszę mi wierzyć, nie jest to tylko retoryka. W czasach, gdy głoszenie idei konserwatywno-liberalnej stawia nas często poza obrębem obu wielkich obozów politycznych, takie docenienie mojej aktywności jest dla mnie bardzo cenne i ogromnie motywuje. Tym bardziej żałuję, że nie mogę być dzisiaj z Państwem i przyjąć osobiście tytułu. Mam nadzieję, że taka okazja nastąpi wkrótce. Tymczasem chciałbym w tej formie przekazać Państwu kilka refleksji.

Stowarzyszenie KoLiber kończy w tym roku 20 lat jako samodzielna organizacja. I być może jest to czas najpoważniejszej próby dla tych, którym bliskie są idee konserwatywno-liberalne. Od kilku bowiem lat, chyba po raz pierwszy w polskiej historii najnowszej, nie w sferze haseł, lecz faktów, czynów i politycznych decyzji objawiają się idee skrajnie sprzeczne z konserwatywno-liberalnym kierunkiem myślenia.

Gdy idzie o traktowanie państwa – brniemy w kierunku jego instrumentalizacji dla doraźnych politycznych celów. Zawłaszczane i nieszanowane są instytucje, niszczony jest ich autorytet, którego odbudowanie zajmie długie lata. Prawo tworzone jest na chybcika, w kilkadziesiąt godzin uchwala się kluczowe ustawy. Psuje się państwo dla doraźnego efektu sondażowego. Myśl państwowa jest w tym modus operandi całkowicie nieobecna. Tego typu podejście nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem, niezależnie od tego, ile razy rządzący odmienialiby słowo „konserwatyzm” przez wszystkie przypadki.

W sprawach takich jak sfera wartości, adaptacja lewicowego języka i sposobu myślenia w kwestiach ekologicznych – konserwatyzmu jest także jak na lekarstwo. W istocie mamy do czynienia z wielką ekspansją lewicowego sposobu traktowania wszystkich tych kwestii, państwa i jego obywateli, maskowaną nieudolnie rozmytym pojęciem „prawicowości”.

Jeszcze gorzej jest w gospodarce i sferze społecznej. Tu rządzi posunięty do skrajności populizm. Polacy są przyzwyczajani do opierania się na państwowych transferach, nasze kieszenie drenowane są za pomocą dziesiątków nowych, ukrytych i jawnych podatków. Jednocześnie pod pretekstem dbania o zdrowie obywateli, o ekologię, o nasze bezpieczeństwo wprowadza się niezliczone ograniczenia naszej wolności. Nie dotyczy to tylko minionej kadencji, lecz również dwóch wcześniejszych. Nasza prywatna wolność jest okrawana plasterek po plasterku, przy czym po 2015 roku dzieje się to w naprawdę już potężnym tempie.

W istocie żyjemy w epoce reaktywacji socjalizmu na wzór w gruncie rzeczy peerelowski, tyle że w patriotycznym lub europejskim sztafażu zamiast tego z minionej epoki. Treść jest jednak niepokojąco podobna. Możemy odnieść wrażenie, że oscylujemy gdzieś między epokami Władysława Gomułki i Edwarda Gierka.

Tym ważniejsza staje się dzisiaj wasza rola. Tym trudniejsze, ale i donioślejsze zadanie macie do wykonania. Wiem, że może to wyglądać jak daremna orka na ugorze – sam w swojej pracy publicystycznej miewam takie odczucie. Ale wierzcie mi – to jest potrzebne, nawet niezbędne, i zaprocentuje. Jako realiści musimy rozumieć, że sukcesem będzie już powstrzymanie jednej czy dwóch głupich zmian. Sprawienie, że choć jeden, dwa, pięć procent wyborców zastanowi się, czy atrakcyjne, ładnie brzmiące obietnice rządzących mają aby na pewno sens. Czasem w wyborach te dwa, trzy procent mogą zdecydować – doświadczyliśmy tego w październiku.

KoLiber ma wielką siłę: jesteście w różnych miejscach w Polsce, macie regionalne struktury, możecie organizować spotkania, seminaria, wykłady. Ze stowarzyszenia wychodzą ludzie, którzy będą potem działać w samorządzie, w biznesie, w centralnej polityce. I oby ponieśli ze sobą idee konserwatywno-liberalne. Nie zniechęcajcie się, nawet jeśli sytuacja jest trudna. Jak śpiewał w czasach słusznie minionych mistrz Młynarski: „Róbmy swoje, może to coś da, kto wie”.

A zatem – róbcie swoje!

Raz jeszcze najserdeczniej dziękuję za zaszczyt, jakim mnie państwo obdarzyli i traktuję go jako zobowiązanie do dalszej, jeszcze wytrwalszej pracy.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich uczestników konwentu Stowarzyszenia KoLiber.

Łukasz Warzecha

Inne wpisy tego autora

Dlaczego Ukraińcy mają chęć walczyć

Trudno analizować to, co dzieje na ukraińskich frontach, lecz jedno wydaje się pewne niezależnie od ostatecznego rezultatu: Władimir Putin się przeliczył. Nie doszacował zarówno zdolności

Justin Trudeau podziwia Chiny

Gdyby mnie ktoś dzisiaj zapytał, czy Kanada jest wciąż demokratycznym krajem, miałbym problem z odpowiedzią. Owszem, także dlatego, że nie jest dziś łatwo zbudować sensowną