Niedługo rozpoczyna się rosyjski Mundial, trudno więc nie poświęcić temu sportowemu, ale przecież również ekonomicznemu wydarzeniu nieco uwagi. Rosjanom udało się już to, co wydawało się trudne do osiągnięcia – zdołali zorganizować najdroższy turniej w historii.
Łączne wydatki, zarówno z budżetu federalnego, jak i budżetów lokalnych, przekroczą 14 mld dolarów. Kiedy Moskwa zgłaszała swoją kandydaturę, to ówczesny premier, a dziś prezydent, mówił o nakładach rzędu 10 mld. Ale Rosji udało się coś więcej – wydali więcej pieniędzy, a zbudowali mniej niźli zamierzali, bo pierwotnie mówiło się o 16 stadionach wybudowanych od nowa lub poddanych gruntownej modernizacji (np. moskiewskie Łużniki) a ostatecznie zbudowano 12. O innych cięciach, głownie w zakresie infrastruktury komunikacyjnej, też można by było długo pisać, np. nie powstanie nowy terminal na lotnisku Szeremietiewo, ani szybka kolej łącząca Moskwę z Soczi.
Ale organizacja Mundialu w Rosji jest też okazją do tego, aby obserwować heroiczną, ale od razu powiedzmy bez szans na sukces, walkę tamtejszej administracji z rynkiem. Jeszcze w ubiegłym roku, przewidując rozwój wydarzeń rosyjski rząd znowelizował prawo i zarządził o ile maksymalnie mogą wzrosnąć ceny w pokojach hotelowych i prywatnych kwaterach. Tylko, że nikt nie potraktował tego chyba poważnie, bo ceny wzrosły, jak donoszą rosyjskie media nawet kilkadziesiąt razy. Doszło do tego, że kibice z niektórych krajów, np. ze Szwecji zaczęli rezygnować z wyjazdu, a inni, szczególnie z tych, których interesują rozgrywki w Kaliningradzie, rezerwować hotele w Gdańsku.
Ale to nie jedyny przykład zmagań urzędników z rzeczywistością. Zarządzono, że do miast, w których odbywają się mecze nie będą mogły wjeżdżać autobusy przewożące ludzi oraz ciężarówki wiozące niebezpieczne ładunki. Autobusy z kibicami mogą się poruszać, ale tylko wówczas, kiedy zaopatrzone zostaną w system Glonass, taki rosyjski odpowiednik nawigacji satelitarnej. Tylko, że jak obliczają rosyjscy specjaliści koszt zaopatrzenia się w niezbędne oprzyrządowanie a potem rejestracji to prawie 2000 dolarów. A co z dojeżdżającymi do pracy w rosyjskich miastach setkami tysięcy mieszkańców podmiejskich wsi i miasteczek? Nie wiadomo, muszą sobie jakoś radzić. Tylko, że to może oznaczać faktyczne zamknięcie, albo pracę „na pół gwizdka” tysięcy firm w Rosji. I w rezultacie, jak dowodzą analitycy, straty z tego tytułu przewyższać mogą potencjalne zyski z Mundialu.
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że branżą najbardziej dotkniętą przez piłkarskie mistrzostwa ma być turystyka. Jak ogłosił prezes rosyjskiej izby touroperatorów, w czerwcu i lipcu do Rosji przyjedzie ok. 700 tysięcy mniej turystów, niżli rok wcześniej. Przyjazdy przesuną się w czasie, na sierpień i wrzesień, ale jak szacują przedstawiciele branży i tak będzie ich w skali roku mniej o jakieś 10 do 15%. W to miejsce przyjadą kibice, których liczbę szacuje się na 400 tysięcy, ale czy branża turystyczna na nich zarobi? Trudno powiedzieć. Już dziś w Rosji pojawiają się głosy, że jedno jest pewne. Rosja sporo w Mundial zainwestowała, a z pewnością zarobi na tym FIFA.