W Polsce przyjęto amerykański system wynagradzania polityków. Płaci się mało. Do służby dyplomatycznej to ambasadorowie amerykańscy najczęściej dopłacają. Różnica jest taka, że polityka w USA składa się w dużej mierze z „milionerów, którzy nie chcą być miliarderami”. U nas nie.
Rozpętano absurdalną antypaństwową histerię. Podobna do tej, która przez lata nie pozwalała politykom kupić porządnych samolotów i wiem jak się to skończyło.
Jaki jest sens, żeby Premier czy ministrowie zarabiali tyle, co kierownik stoiska z warzywami w supermarkecie? Jest to polityka antypaństwowa, za którą wszyscy zapłacimy dużo więcej. Płacenie ministrom 25-35 tysięcy, to w skali Polski wydatek minimalny i nie do zauważenia. Szczególnie wiceministrowie są skandalicznie wynagradzani.
Efekt tego jest taki, że są coraz większe problemy z pozyskiwaniem ludzi do służby publicznej – bo po prostu ich na to nie stać.
Uważam, że PIS powinien takie podwyżki przeprowadzić. Przez lata mówiono, że zakup porządnych samolotów, to polityczne samobójstwo. W zasadzie od odzyskania niepodległości do teraz taki mit funkcjonował. I co? Rząd kupił drogie samoloty i nie miało to żadnych konsekwencji politycznych. Ludzie są mądrzejsi niż niektórym się wydaje.
Skończmy z państwem dziadowskim. Doświadczenia mamy fatalne.