Trzymajcie politruków z dala od gmin

Doceniasz tę treść?

Dalej w atmosferze patriotycznego uniesienia porozmawiajmy chwilę o ponadpartyjności samorządów. O fatalnej ustawie, którą PiS chce zdusić raczkujący system kontroli polityków.

Polityka to gra o władzę. Jedyne co politykom przeszkadza w drodze do władzy to wyborca. Stąd też dzieje demokracji to historia zmagań rządzących z obywatelami. Politycy chcą ograniczyć siłę pojedynczych głosów, a głosujący chcą większej kontroli nad politykami.  Na naszą zgubę w Polsce wyborcy przegrywają tę grę i teraz zostaną pozbawieni przyczółku niepartyjnej demokracji. Projekt PiS przywracający wybory proporcjonalne dla gmin powinien być jak najszybciej wycofany.

Wybory proporcjonalne dają największym partiom w Polsce fantastyczną premię. Pozwalają prezesom wprowadzać do Sejmu polityków, którzy nie uzyskali wymaganej liczby głosów.  Mandat należy im się z partyjnego rozdzielnika. Tylko dlatego, że partia zdobyła więcej głosów niż inne. Zamiast wyborów, wygrali los na loterii.  Z tą jedną różnicą, że tu kołem fortuny porusza prezes partii. To on zdecydował o wpisaniu delikwenta na listę na miejscu, które „bierze” i teraz on jest jego „suwerenem”.  W skali całego Sejmu to jest jakieś 10-12 proc. posłów. Aktywistów, którzy wszystko zawdzięczają swojemu prezesowi.

Szef partii ma oczywiście całą paletę narzędzi uzależniających posłów od siebie, a tym samym ograniczających wpływ wyborców na rządzenie. W końcu to on układa listy, on rozdziela pieniądze partyjne na kampanie i to on może narzucać dyscyplinę partyjną w konkretnych głosowaniach. Takie sytuacje jak w Stanach Zjednoczonych gdzie Donald Trump żąda od partii poparcia dla reformy podatkowej, czy wcześniej Barack Obama, poparcia dla reformy zdrowia, a aparat partyjny staje okoniem, w Polsce jest nie do pomyślenia. W Polsce kilka osobowości buduje poparcie społeczne dla list partyjnej, i one później dopisują do list rozmaite pacynki sejmowe. Polityków, którzy mają jedynie podnosić w Sejmie rękę zgodnie z partyjnymi smsami. W przeciwieństwie do amerykańskich kongresmenów nie musza pochodzić z okręgu wyborczego, nikt ich nie musi tam znać. Wystarczy, że prezes wpisał ich na listę. Nic dziwnego, że później nie czują się w żaden sposób zobligowani opinią wyborców.

Żeby to zmienić, trzy lata temu wprowadzono jednomandatowe okręgi wyborcze w gminach. Ot, taki eksperyment. Chodziło o uwiązanie radnych i kierownictwa do wyborców, a nie do partii. Eksperyment nie doczekał nawet jednej kadencji a już PiS chce to z powrotem zmienić. Partie, które na co dzień mogą lekceważyć głosy wyborców w Sejmie, teraz będą mogły to robić na poziomie gmin. Wystarczy politruk w województwie, który do wszystkich gmin roześle okólniki co jest po linii a co nie. Potem obsadzi zarządy i gminne spółki  partyjnymi kuzynami z całej Polski i tak jak upartyjnione zostały wszystkie szczeble administracji państwowej, teraz partia przejmować będzie gminy. Wszystko będzie PiS albo PO – zbieranie liści, wywóz śmieci, plany zagospodarowania, miejsce picia i spożywania, nawet tabliczka na twoim domu, tylko ty nie będziesz miał w nim nic do powiedzenia

Inne wpisy tego autora

KTO NAPRAWDĘ RZĄDZI UNIĄ? #WWR180

#180 Podcast Warsaw Enterprise Institute – Wolność w Remoncie Kiedyś dziwne wydawało się, że patronem Unii Europejskiej jest Karol Wielki, władca, który 45 lat z