Zakaz w sprawie pluszowego słonia

Doceniasz tę treść?

Państwowa Inspekcja Pracy chce zaostrzyć ustawę ograniczającą handel w niedzielę. Uważa, że zakaz powinien objąć także sklepy, które mają status placówek pocztowych oraz te, które sprzedają alkohol i papierosy, np. stacje benzynowe. Państwowa Inspekcja Pracy, kolejna instytucja rządowa do kontrolowania i regulowania wolnego rynku, powołana została co prawda dekretem Józefa Piłsudskiego 101 lat temu, ale dziś powinna stać się eksponatem muzealnym. Tak czy owak – jak widać – ma się dobrze ze swoimi 2444 pracownikami ze średnim miesięcznym wynagrodzeniem brutto w wysokości 7586 zł (dane za 2017 rok), którzy w pocie czoła ograniczają wolność gospodarczą. A ja za darmo, przy butelce wina piszę, dlaczego to bez sensu.

 

Jest faktem, że stacje benzynowe, od czasu wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę stały się mini-galeriami w połączeniu z jarmarkiem. Jest irytujące gdy stoisz w długiej kolejce, by zapłacić za benzynę, a przed tobą pełne koszyki zakupów spożywczych, pomieszanych z piwami, paczką prezerwatyw, pluszowym krokodylem i ciasteczkami dla babci. Dzieci kolejkowiczów zgłodniały, więc jeszcze 3 hot dogi. Ale jakie, tyle sosów do wyboru? Długa dyskusja z ekspedientem, czy sos meksykański pasuje do hot doga z parówką zwykłą, czy raczej wziąć keczup do tego z kabanosem. Przed tobą jeszcze dwa lokalne pijaczki w nostalgicznym dyskursie: 0.7 litra czystej, czy dwie półlitrówki żołądkowej gorzkiej i popitka, na którą zabrakło dychy, a nikt z kolejki nie wspomógł w potrzebie.

Szanowni rządzący. Sami sobie zapewniliście tę patologię. Skasujecie irytujący jarmark na stacjach benzynowych, handel przeniesie się do prywatnych kin, teatrów, galerii obrazów. A jeśli i tam wkroczy wasza inspekcja, to zostaną meliny, gdzie można będzie w niedzielę kupić też chleb, jajka, prezerwatywy, pluszowego słonia… Gratulacje za pomysłowość instytucji od zwalczania wolnego handlu.

Oczywiście, że rozumiem. Ciągłe naciski związków zawodowych i Kościoła, konsekwentna i skuteczna walka o elektorat. Problem w tym, że centrale tych słabnących instytucji niewiele kumają ze współczesnego świata. Związki zawodowe, z legendarną „Solidarnością” na czele, nie rozpoznając znaków czasów, chronią pracowników przed pracą w niedzielę. W tym tych, którzy chcieliby pracować i zarabiać, bo mają czas i ochotę. Dawno temu pisałem o kompromisie niedzielnym w tym zakresie. Jak można komuś zakazać pracy? Jak jest do tego etyczna podstawa? Absurd.

Drugi antagonista: Kościół i rząd z Kościołem związany: niedziela jest po to, by odpocząć i spędzić czas także w kościele. Problem w tym, że tu nic się zmieniło. Frekwencja w kościołach wzrosła z 38.2 procent do 38.3 procent. Uporczywe szukanie korelacji pomiędzy robieniem zakupów, a udziałem w nabożeństwie to kolejny idiotyzm. Podobnie jak wtłoczenie religii katolickiej do szkół. Ale to już inny temat.

Na koniec trzeci antagonista: PIP jako emanacja rządu. Kompletny brak logiki. Te stacje z benzyną, a obecnie galerie i jarmarki, to nie tylko wasze dzieło ale wasza własność – patrz Orlen, Lotos jako spółki z dominującym udziałem Skarbu Państwa. Przychody z tej wódy, fajek, hot dogów a nawet pluszowego misia zasilają w postaci podatków i dywidendy wasz państwowy budżet, trwoniony później na socjalne, wyborcze fanaberie. Aż tak opętała was jakaś mania (nie wiem jaka to jednostka chorobowa), że szkodzicie sami sobie. To już ustrojowa patologia.

Inne wpisy tego autora

Każdy z nas może walczyć z Putinem

Robert Lewandowski wystąpił w ostatnim meczu ligi niemieckiej z kapitańską opaską w barwach flagi Ukrainy. Po zawodach powiedział: „są sprawy ważniejsze niż piłka nożna” i

Ceny regulowane i homo sovieticus

To, że rządząca formacja zwana dla niepoznaki prawicą realizuje socjalistyczną wizję społeczno-gospodarczą, wiadomo od lat. Transfery socjalne na niespotykaną skalę, zadłużanie budżetu, państwowa deweloperka, repolonizacja