Robert Gwiazdowski

Doktor habilitowany nauk prawnych. Profesor prawa na Uczelni Łazarskiego, na której zajmuje się myślą polityczną, prawną i ekonomiczną oraz ekonomiczną analizą prawa. Adwokat i doradca podatkowy. Specjalizuje się w prawie podatkowym.

Wpisy autora

Korporacje kontra kapitalizm

Ten tekst jest w sieci za paywallem. Był też na moim blogu, który zniknął po awarii prvidera 2be.pl

Demokracja ateńska w drodze losowania

Dziś w „papierowej Rzepie” zaproponowałem, żeby posłów nie wybierać, tylko losować. Jak w starożytnych Atenach. Byłoby lepiej:

Moralność podatkowa

Gniew  bojowników o sprawiedliwość społeczną,  niektórych ekonomistów i nawet doradców podatkowych wywołała zapowiedź znanej dziennikarki, że być może czas się przenieść do Czech – w związku z planami podwyższenia podatków dla ludzi prowadzących działalność gospodarczą o 100%.

Deja vu 6

Kolejny komentarz z rok 1997 znalazłem! Pozwolę go sobie zadedykować wszystkim dzisiekszym zwolennikom idei „demokratycznego państwa prawa urzeczywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej”. Zwłaszcza tym, którzy uczestniczyli w tamtym głosowaniu.

Deja vu 5

Taki komentarz napisałem. Co prawda w… 1997 roku, ale… Dziś ze specjalną dedykacją dla dzisiejszych obrońców Trybunału Konstytucyjnego: „Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy aborcyjnej

Deja vu 3

Wrze dyskusja o porogresji podatkowej. I „jak znalazł” artykuł znów z 2003 roku znalazłem:

Deja vu 2

To też z Wprost z 2003 roku: „W zamierzchłych czasach feudalnych – co niektórzy pamiętają z lekcji historii – własność rodziła władzę. Kto był większym

Deja vu 1

„W państwie niewolniczym rządzili właściciele niewolników, w państwie feudalnym – feudałowie. Na zdrowy rozum można byłoby założyć, że w kapitalizmie powinni rządzić kapitaliści. I na ogół rządzą. Niejaki Bloomberg został nawet burmistrzem Nowego Yorku. Jednak w Polsce, mimo deklaracji o wstąpieniu na „kapitalistyczną drogę rozwoju” po staremu przedsiębiorców traktuje się jak zło konieczne. Trzeba ich znosić, ale można uprzykrzać im życie, kontrolować, nadzorować i łupić podatkami. Postępowanie władzy znajduje w tym przypadku pełną akceptację społeczną. Dla przodującej niegdyś klasy robotniczej przedsiębiorcy to cwaniacy opętani żądzą zysku, w pogoni za którym gotowi są sprzedać duszę diabłu, nie mówiąc już o okrutnym wyzyskiwaniu swoich pracowników. Z wyników badania tak zwanej opinii publicznej wynika, że kapitalizm nie satysfakcjonuje Polaków – a już tym bardziej nie satysfakcjonują ich kapitaliści. Zastanawiam się tylko kto i dlaczego zadał w ogóle respondentom takie pytanie? Małym dzieciom, które idą w zaparte, że czegoś nie lubią, mamy zwykły powtarzać: „nie wierz gębie, połóż na zębie”. Twierdzenie że kapitalizm się w Polsce nie sprawdza, jest tak samo rozsądne jak zapewnienia przedszkolaka, że nie zje zupy, której wcześniej nigdy nie próbował, bo mu nie smakuje. Nie mamy w Polsce kapitalizmu, i nigdy nie mieliśmy. To co mamy, tak ma się do ulubionego ustroju Adama Smitha, jak przez wiele lat miała się „demokracja” w państwach realnego socjalizmu do demokracji zachodniej. Jesteśmy państwem o bardzo dużym stopniu ingerencji rządu w gospodarkę, wysokim poziomie udziału wydatków publicznych w dochodzie narodowym i szerzącym się fiskalizmie. Państwem do cna skorumpowanym, między innymi dlatego, że zamiast prywatnej własności będącej ostoją kapitalizmu, mamy olbrzymi udział w gospodarce własności państwowej – ergo niczyjej. Państwem, w którym zastępy działaczy samorządowych, ilość których zwiększała się w tempie szybszym niż ongiś królików w Australii, mogą prowadzić niczym nieskrępowaną działalność gospodarczą przy wykorzystaniu gminnego majątku. Nic zatem dziwnego, że taki ustrój nie satysfakcjonuje Polaków – tylko że on nie ma nic wspólnego z kapitalizmem. Jeżeli bowiem w Polsce mielibyśmy kapitalizm, to jak w takim razie należałoby nazwać ustrój gospodarczy panujący w Singapurze?