Tomasz Wróblewski

Prezes Warsaw Enterprise Institute. Dziennikarz, publicysta. Twórca takich tytułów jak „Newsweek Polska” oraz „Forbes Polska”. Zaczynał swoją pracę zawodową w Stanach Zjednoczonych. Po studiach na University of Houston współpracował z Newsweekiem i Washington Post. Był korespondentem Radia Wolna Europa w Waszyngtonie, a po 1989 roku niezależnych polskich mediów. Tworzył między innymi waszyngtońskie biuro radia RMF.

Po powrocie do Polski kolejno pełnił funkcje dyrektora anteny RMF, zastępcy naczelnego „Wprost”, a następnie naczelnego „Newsweek Polska” i „Forbes”. Wiceprezesa wydawnictwa Polskapresse. Następnie redaktora naczelnego Dziennika Gazeta Prawna i Rzeczpospolitej.

Wykładał na Collegium Civitas. Był współprowadzącym audycję „Ekonomia raport” w Telewizji Republika oraz prowadził audycję ekonomiczną „Rządy pieniądza” w Polskim Radio 24. Obecnie prowadzi podcasty „Wolność w Remoncie”. Wśród licznych publikacji znalazła się książka „Bill Clinton – ani chwili do stracenia”, „Pisać Skutecznie” i artykuły na łamach „Polityki”, „Wprost”, „Newsweek US”, „Washington Post”, „Wall Street Journal”. 

Jest członkiem Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego.

The English version of the bio is available here.

Social media

Wpisy autora

Komorowski z braku programu stworzył program

Kandydaci rzadko obiecują wyborcom, że po wygranych wyborach niczego w kraju nie zmienią. I pod tym względem Bronisław Komorowski pozostaje unikalnym kandydatem. Z braku programu stworzył program. On sam może to oczywiście tłumaczyć radykalizmem i brakiem doświadczenia oponentów. 

 Związki zawodowe prawników

To pewnie znak czasów, ale jakaż to ironia losu, że związki zawodowe zaczynają bronić miejsc pracy zakładowych prawników. Związkowcy  PGNIG napisali list do premier Ewy Kopacz w którym oskarżają zarząd spółki, że do negocjacji cenowych z Gazpromem sięgnął po renomowane zagraniczne kancelarie. Trochę to dobra i trochę smutna wiadomość. Z jednej strony pokazuje, że otwarcie zawodu prawnika zdało egzamin, prawnicy muszą kurczowo bronić swojej pozycji. Ustawowo nie mogą należeć do związków zawodowych, ale mogą się nimi posługiwać, co w swojej desperacji czynią. Druga konstatacja nie jest już tak miła –  związkowcom najwyraźniej bardziej zależy na okopywaniu etatów firmowych niż na rozwiązaniach bezpiecznych energetycznego państwa. Pal licho, że Polacy dalej będą płacili najwyższe w stosunku do zarobków stawki za energię, ważne, że ich związkowi towarzysze  nie będą się czuli zagrożeni i pomijani. Zaproszenie prawników do negocjacyjnego stołu, według strony związkowej, ma świadczyć o braku profesjonalizmu i odpowiedzialności ze strony zarządu. Jeśli korzystanie z usług uznanych i specjalizujących się w  międzynarodowych umowach prawników ma być dowodem braku profesjonalizmu, to nie tylko polski, ale i niemiecki, brytyjski i amerykański biznes korzystający na co dzień z tych kancelarii można uznać za królestwo amatorszczyzny. Po wielu niezbyt chwalebnych doświadczeniach negocjacji z Gazpromem, wreszcie poszliśmy po rozum do głowy. Dowodem braku odpowiedzialności zarządu PGNiG byłoby nonszalanckie podejście do rozmów o pieniądzach podatników, bez wsparcia ekspertów. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest, to, że na koniec wysokie, niekonkurencyjne ceny gazu spowodowałby spadek konkurencyjności polskiej gospodarki i mniejsze zamówienia na gaz, a co za tym idzie – mniej pracy dla was związkowcy. ?

Uczniowie Lenina, narzędzia Putina

Grecja ma ogromny dług, ale za mały żeby pogrążył całą Europę. I gdyby na Grecji się skończyło, to bankructwo komunistycznego reżimu,  mogłoby nawet przynieść trochę dobrego. Lekcja dla wszystkich wierzących w magię rozdawania cudzych pieniędzy i nie spłacania swoich zobowiązań. Rzecz w tym, że Grecja nie jest jedynym problemem Europy a  Syriza nie jest jedyną partią komunistyczną zagrażającą stabilności politycznej. W grudniu Hiszpanie wybiorą nowy parlament. Komunistyczny Podemos może powtórzyć wyczyn Syrizy. Zbieranina lewackich profesorów podróżujących do Boliwii, Peru, Wenezueli i tyleż szkolących co samemu zdobywających doświadczenia, od bandyckich ugrupowań lewicowych. Zorganizowani w tzw. „Kręgi” – 10 osobowe komitety rozsyłające polecenia w dół do zależnych  od nich komórek. Każdy członek „Kręgu” może mieć pod sobą kolejne  “Kregi”, które przez internet odbierają partyjne polecenia.  Zwołują marsze, wiece, protesty, skandowanie pod oknami wroga, strajki. Skąd my to znamy? Pablo  Iglesias przywódca Podemos nie karze nam nawet  zgadywać . “Lenin w  1917 nie dyskutował z Rosjanami o dialektyce materialistycznej. – mówił ostatnio Iglesias –  Lenin rzucał hasła a komisarze wzniecali okrzyki –  za chleb, za pokój , za proletariat i kazali masom się stawić na wezwanie” Iglesias wzywa do odebrania  praw  “casta”  kaście władzy. Prosty komunikat. I jak Syriza, Podemos upatruje w Rosji alternatywę dla znienawidzonych elit UE. Iglesias poparł Putina w konflikcie z Ukrainą i Amerykanów obarcza  odpowiedzialnością za prowokowanie wojny. Historia po wielokroć nam pokazała, że Rosja podbija sąsiednie kraje nie dla tego, że jest silna, ale dlatego, że Europa jest słaba. Ma inne sprawy na głowie niż  obrona peryferii. Do wszystkich problemów z rynkiem pracy, z islamskimi mniejszościami, dojdzie nam groźba putinowskiego kominternu. Może warto sobie odświeżyć lekcję z 1953 roku, kiedy największe zachodnie mocarstwa zdecydowały się anulować połowę niemieckiego długu. Nie żeby ktoś wybaczył faszystom zbrodnie. Uznano, że alienacja i pauperyzacja ekonomiczna  doprowadzi do  rozpanoszenia się komunistycznej zarazy i wzmocnieni sowiecką Rosję.Grecja większość pieniędzy jakie dostaje w ramach pomocy, automatycznie przekazuje na spłacanie procentów i podstawy narastającego długu. To prawda, że nikt nie kazał im się wpędzać w ten stan, ale też ci, którzy Grecji pożyczali wiedzieli co ryzykują.  I nawet jeżeli sprawiedliwość wymaga żądania spłacenia długu, to pytanie czy na pewno rozsądek.

Ile kosztuje korona Miss pustosłowia

O tytuł mistrza pustosłowia walczy szef  KNF Andrzej Jakubiak i premier Kopacz. Jakubiak autor zapewnień, że  „osoba, która zaciągnęła kredyt walutowy, mogłaby go przewalutować na złote nawet po kursie z dnia wzięcia kredytu”. I Kopacz – „Jedno mogę zadeklarować, że jeśli będę miała dzisiaj do wyboru interes banków lub interes tych ludzi, którzy te kredyty pobrali, stanę po stronie ludzi”, Jakubiak złożył oświadczenie Gazecie Prawnej równo tydzień temu.

Nasz socjalizm wielki widzę

Zaczęło się skromnie.  Kopacz zapowiedziała włączenie kopalń do zakładów energetycznych. Specjalnie nawet tego nie  musiała uzasadniać, bo wiadomo, że chodzi o obejście unijnych zakazów dosypywania pieniędzy do upadających spółek. Ale co tam węgiel. Teraz premier chce połączyć Energę z PGE i Ene z Tauronem.

Nie zmarnujmy tego kryzysu

Frankowa rewolta to nic innego jak tylko powtórka z tego, co działo się w Europie w 2009 roku. Nie w Polsce, ale w większości państw korzystających z dziwnych lewarów kredytowych. Z piramidy sztucznych gwarancji euro, zdemontowanych regulacji państwa i skomplikowanych narzędzi finansowych. Tamten kryzys nas ominął. Ten jest nam pisany. Nasza własna piramida iluzji łatwych zysków, niedozwolonych zapisów w umowach kredytowych i wyrafinowany system zwielokrotnienia zysków banków pożyczających złotówki odbierających franki. W Londynie, Dublinie, Paryżu poleciały szyby w bankach. Klienci wyszły na ulice. W Polsce dopiero się skrzykują. Ale za długo żyję i zbyt wiele widziałem kryzysów bankowych, żebym nie czuł w kościach tego, co nadchodzi.

Program Kopacz nie uratuje górników, ale nas zrujnuje

To naturalne, że miliardowe koszty zamykania kopalń i w niektórych przypadkach, nawet dwuletnich odpraw dla górników, budzą emocje. Każdy chciałby dostać dwa lata płatnego urlopu, każdy przedsiębiorca chciałby mieć gwarancje, że w razie bankructwa przyjdzie rząd i powie nic się nie stało. Ale nie to jest największym problem programu premier Kopacz. Pal licho 2,3 mld kosztów zamknięcia kopalń. Już dziś Kompania Węglowa zalega z płatnościami na ponad 4 mld. Każdy kolejny rok to kolejny miliard plus odsetki. Także z ekonomicznego punktu widzenia podatnik dostał niezły pakiet ewakuacyjny. Szlag nas trafia i powinien, ale to jest cena wielu lat rządów inercji, kupowania spokoju i poparcia społecznego za wszelką ceną. Po latach rynek wycenił ten „spokój” i nic więcej z tym nie zrobimy.Czego należy się bać,  to kolejnego etapu programu rekonstrukcji. Kopacz zapowiada wykupywanie kopalń przez firmy energetyczne. Molochy kontrolowane przez skarb państwa. Budowa swoistych karteli energetycznych – od kopalni do gniazdka w domu, oznacza ostateczną zapaść energetyczną Polski. Już dziś cena energii w Polsce, licząc parytetem siły nabywczej (PPS), należy do najdroższych w Europie – czwarta od końca. Teraz elektrownie, siłą rzeczy będą skazane na węgiel „ze swojej” kopalni. To oznacza koniec jakiejkolwiek konkurencji na rynku węglowym. Nie liczmy też na naprawę samych kopalń. Firmy energetyczne pozostają na krótkiej smyczy polityków i ci nie pozwolą na dogłębne reformy i dalsze zwolnienia z pracy. Obsadzanie stanowisk dalej będzie się odbywało według klucza partyjnego. Za to wszystko zapłacą po prostu odbiorcy. Każdy z nas i każda z polskich firm. Premier Kopacz nazywa swoją reformę nowoczesną. Gorzej będzie z nowoczesnością polskich firm, których produkty stracą na atrakcyjności cenowej, a przedsiębiorcy środki na poprawę wydajności, rozwój technologiczny i poprawę warunków pracy dla swoich pracowników. Przypomina to jako żywo historię amerykańskiej stali. W okresie rządów pierwszego Georga  Busha, rząd wprowadził subsydia dla rodzimych producentów i bariery handlowe na tańszą stal z Azji i z Europy. Producenci stali zatrudniali w Ameryce 60 tyś osób, a przemysł zależny od taniej stali zatrudniał w całej Ameryce 2 mln osób. Produkcja samochodów, nowoczesnych maszyn, systemów wydobywczych, statków, konstrukcji budowlanych. W rezultacie nałożonych sankcji pracę w Ameryce straciło 800 tyś osób. Głównie za sprawą zamykanych fabryk i uciekających do Azji miejsc pracy. Najzabawniejsze, że do 1997 roku, pracę straciło również 60 proc. Pracowników przemysły stalowego. Po prostu nie było komu już  kupować tej stali. Po 2000 roku Kongres zdjął większość obostrzeń, ale na powrót miejsc pracy Ameryka musiała czekać kolejną dekadę i to głównie dzięki taniej energii.

Sezon prognozowy

Friedrich Hayek  lubił mawiać o „śmiertelnej zarozumiałości ekspertów”. O ludziach, którzy mylą nagromadzoną wiedzę ze zrozumieniem mechanizmów rządzących historią. O tych wszystkich którzy zapewniają, że znają  przyszłość, dlatego, że poznali całą przeszłość. Nie mniej ni więcej, mówił o większości dzisiejszych publicystów, ekonomistów, polityków, którzy czują nieodpartą potrzebę występowania w rozlicznych programach i wmawiania nam jak będzie wyglądało nasze życie.  Komisja Europejska wie, jak będzie wyglądała Europa za 15 lat bez węgla. Zazdroszczę, ale chciałbym zobaczyć  jak będzie wyglądała za 5 lat pogrążona w mrokach kryzysu energetycznego.Sięgam po noworoczny  numer New York Times ze stycznia  200 roku.  Al Gore przepowiada, że w 2015 dopadnie nas  katastrofa klimatyczna. Morze się podniesie,  zaleje nabrzeża a z nimi  dwa państewka na Pacyfiku.  Arktyka  po raz pierwszy będzie wolna  od lodu,  wieczny śnieg zniknie z Himalajów, a straty  w wyniku częstych tornad i huraganów będą  porównywalne do kosztów odbudowy Europy po II Wojnie Światowej. Jak na razie lodu na Arktyce jest tyle ile było, temperatury nie wzrosły od 17 lat,  2014  przeszedł do historii, dzięki najmniejszej ilości katastrof klimatycznych od 50 lat, a państw na ziemi przybyło i żadne nie utonęło.  Z wyjątkiem może Rosji, ale tej plajty, poza  Georgem Friedmanem,  też nikt nie przewidział. Podobnie jak mało który ekonomista  przewidział krach 2008 roku. IMF i jego 2 tysiące ekonomistów, może i zgłębili dziesiątki poprzednich kryzysów, ale nic z nich nie zrozumieli skoro swoimi radami  pogrążyli południe Europy w jeszcze większej recesji. Dziś nowa generacja lewicowych ekonomistów wieści koniec kapitalizmu i wolnego rynku. Stiglitz Saez, Żiżek, Jonathan Gruber, przekonani są, że politycy potrafią , lepiej  alokować fortuny  możnych tego świata niż oni sami. Thomas Piketty, wieści, że 2015 będzie początkiem wielkiego zrywu ku sprawiedliwości i zapewnia, że ludzie sami dobrowolnie zaczną się organizować a bogaci zrozumieją, że trzeba się podzielić majątkiem dla ratowania cywilizacji. Po  tym jak ostatni raz ludzie zaufali wizjonerom,  a bogaci ochoczo przystąpili do rozdawania swojego majątku,  otrząsnęliśmy  się dopiero po pół wieku,  z dziesiątkami milionów trupów od Pacyfiku po Atlantyku.

Putin najgłupszym dyktatorem XXI w.

Putin oskarża świat o spisek przeciwko Rosji. Amerykańsko-arabska zmowa naftowa i NATOowska broń fiskalna. Załóżmy na chwilę, że to prawda. Co to mówi o Putinie? Jest najgłupszym dyktatorem w historii świata. Swoją anty-zachodnią krucjatę oparł o coś co zachód kontroluje. O ceny ropy i największe rezerwy gazu. 68 proc. wpływów z handlu zagranicznego to surowce naturalne. 50 proc. wpływów budżetowych Rosji pochodzi ze sprzedaży ropy i gazu, a 50 proc. całego społeczeństwa żyje z budżetu państwa. Ulotnił się kolejny afrodyzjak putinowskiej autokracji – państwo socjalne kupujące wszystkich i wszędzie. Do tego dodajmy wszystkie dziwne wojny Putina. Dziwne, bo co to za satrapa, który podbija nowe ziemie po to, żeby potem do nich dopłacać. Osetia – 20 mld dolarów, Czeczenia 30 mld. Aneksja Krymu, dotychczas kosztowała 75 mld. dolarów. Jak to możliwe, że upada państwo najbogatsze w najważniejsze złoża naturalne? Pamiętacie Portugalie XVI i Manuela I Szczęśliwego.  To  królestwo,  nie miało prawa paść bo miało nieskończone rezerwy złota. Nic nie musiano produkować. Wszystko mogli sobie przecież kupić. I kupowali, aż wreszcie tego złota zrobiło się tak dużo, że niewiele można było już za nie kupić.  W XVIII w. runęły ceny złota a z nim całe imperium. Po tamtej Portugalii została piękna architektura, po Putinowskiej zostaną rezydencje w Londynie i na Lazurowym Wybrzeżu.  …Ale też piękne.