Pierwszy pomysł jest groźną utopią, która może w ogóle wykoleić projekt europejski. Tym bardziej, że oprócz biurokracji, popierają go tylko nieliczni, choć wpływowi współcześni „jaśnie oświeceni”. Wobec bierności innych, posiadają oni wielką siłę forsowania swoich pomysłów, co już niejednokrotnie dowiedli.
Europa to świetny pomysł – w wersji Ojców Założycieli, tyle, że bez Parlamentów i Komisji Europejskich, próbujących narzucać różne rozwiązania krajom członkowskim, co na ogół kończy się w ten sposób, że i tak decydują Niemcy – najsilniejszy kraj UE.
Dla Europy jako wspólnej przestrzeni gospodarczej całkowicie wystarczyłby Trybunał rozstrzygający spory pomiędzy członkami oraz Traktat Europejski mówiący o tym, że obywatele i firmy członka UE funkcjonują na takich samych prawach i warunkach w innym kraju UE, jak firmy i obywatele tego kraju.
Europa zapewne w ciągu dekady będzie musiała dokonać wyboru, w którym kierunku podąża. Katalizatorem, który popchnie EU w korzystną stronę – może być erupcja kryzysu zadłużeniowego, który, przypominam, został jedynie zamieciony pod dywan, a nie rozwiązany.
Ale dyskusja polskich pretendentów do Parlamentu UE – toczy się wokół słit foci. Oczywiście poza sprawę ukraińska, ale tutaj główne siły polityczne się zgadzają – więc w zasadzie nie ma o czym dyskutować i o co się spierać.
Cezary Kaźmierczak
Fot. na lic. CC/aut. Eusson/Wikipedia