Stanisław Karłowski – finansista i państwowiec

Doceniasz tę treść?

W ramach cyklu WEI „Dzieje polskiej przedsiębiorczości” prezentujemy postać Stanisława Karłowskiego – bankowca, ziemianina, działacza gospodarczego

Zawód bankowca kojarzy się raczej z solidnym mieszczańskim pochodzeniem, niż z ziemiańskimi korzeniami. A jednak jeden z wybitniejszych polskich przedstawicieli tego fachu pierwszej połowy zeszłego stulecia był ziemianinem z krwi i kości.

Karłowscy herbu Prawdzic nie byli rodziną senatorską ani arystokratyczną. Mogli się za to pochwalić wieloma przedstawicielami przelewającymi krew za ojczyznę. Augustyn, major królewskiego pułku nadwornego, walczył w powstaniu kościuszkowskim. Aleksander Karłowski jako ochotnik walczył w latach 1848-49 na Węgrzech, brał także udział w powstaniu styczniowym.

Stanisław Karłowski urodził się w 1879 roku w Grąbkowie pod Rawiczem. Był synem Leona i Józefy z Budziszewskich. Rodzice zadbali o jego zagraniczną edukację: w 1902 roku ukończył Akademię Handlową w Antwerpii, następnie odbył praktyki w kilku europejskich bankach (m.in. w Londynie). Po powrocie na ziemie polskie rozpoczął pracę w Banku Krajowym we Lwowie – jako rewident Kas Stefczyka. W 1906 roku powierzono mu kierowanie krakowskim oddziałem instytucji. W 1910 roku w życiu Karłowskiego nastąpiły dwa ważne wydarzenia: po pierwsze, objął kierownictwo lwowskiego Banku Przemysłowego, po drugie – pojął za żonę Różę Ponińską (zmarła niestety po ośmiu latach).

W 1917 roku Stanisław Karłowski został dyrektorem warszawskiego Banku Handlowego. Na tym stanowisku pozostawał do stycznia roku 1920. Po odzyskaniu niepodległości był jednym z twórców Związku Banków Polskich i jego prezesem. Jego aktywność nie ograniczała się bynajmniej tylko do bankowości. Karłowski aktywnie włączył się w proces podnoszenia z ruin wyniszczonej polskiej gospodarki. W latach 1919-20 doradzał ministrowi skarbu w sprawie reformy walutowej. Jako pełnomocnik rządu w latach 1924-25 negocjował traktat handlowy z Rzeszą Niemiecką, który niestety nie doszedł do skutku. Oprócz tego piastował wysokie funkcje we władzach spółek, organizacji i instytucji gospodarczych, m.in. „Lewiatana”, koncernu energetycznego „Siła i Światło” (którego współzałożycielem był notabene książę Maciej Radziwiłł), Radzie Naczelnej Organizacji Ziemiańskich, Naczelnej Organizacji Hodowli Koni… Długo by wymieniać. Jeśli chodzi o jego aktywność bankową w dwudziestoleciu międzywojennym, to Karłowski zakładał Bank Cukrownictwa (którego był wiceprezesem) i kierował Bankiem Związku Spółek Zarobkowych.

Choć rodzina Karłowskich zaliczała się do średniozamożnego ziemiaństwa, to Stanisław, dzięki pokaźny środkom finansowym, mógł sobie pozwolić na duże inwestycje. W pierwszych latach istnienia niepodległej Polski nabył majątek Szelejewo, gdzie hodował konie i bydło oraz stworzył pierwsze w kraju gospodarstwo ekologiczne, w którym stosował biodynamiczne metody uprawy. Mógł się poszczycić licznymi nagrodami,, zdobywanymi na wystawach rolniczych. W 1923 roku reaktywował działalność uzdrowiska w Horyńcu-Zdroju (wszedł w jego posiadanie dzięki małżeństwu z Ponińską).

Po przewrocie majowym, choć niechętnie, zaangażował się w politykę. Start w wyborach do Sejmu proponowano mu w roku 1928, ale wówczas odmówił. Jednak dwa lata później został senatorem z listy Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem.

Jako niezwykle zdolny finansista i gospodarz, a zarazem wielki patriota i państwowiec, z miejsca trafił na niemiecką listę proskrypcyjną. Był niebezpieczny dla planów germanizacji Wielkopolski. Aresztowany w październiku 1939 roku, został 21 tegoż miesiąca rozstrzelany w publicznej egzekucji na rynku w Gostyniu. Nie pomógł fakt, ż drugą żoną Karłowskiego była Paulina Englisch von Popparich. Jego majątek państwo niemieckie przejęło, czyli, nazywając rzecz po imieniu, ukradło.

Syn Stanisława, Zygmunt Karłowski, dołączył do grona przedstawicieli rodziny walczących za Polskę. Był żołnierzem Armii Krajowej, a w 1944 roku został aresztowany przez Gestapo i zakatowany podczas przesłuchania. Jego małżonkę Niemcy rozstrzelali.

Marcin Rosołowski

Artykuł powstał we współpracy z Fundacją XX. Czartoryskich

A

Inne wpisy tego autora

Zafundujmy im solidny klej

Ludzie z Extinction Rebellion napisali jakiś czas temu do Sejmu jakiś list. Były w nim znów standardowe dla tej grupy żądania – organizacja jakiegoś panelu klimatycznego i podobne. Ponieważ zostali – całkiem słusznie – zignorowani, zorganizowali protesty w kilku miastach.