Jak ścieka CNN

Doceniasz tę treść?

Stacja CNN w ciągu miesiąca pożegnała się ze swymi dwoma wyjątkowo ważnymi postaciami – największą gwiazdą Chrisem Cuomo i z jednym ze swych najważniejszych producentów – Johnem Griffinem. Powodem były obrzydliwe skandale seksualne z ich udziałem. Obydwa przypadki, a podobnych jest więcej, pokazują nędzę, w jaką popadła najsłynniejsza informacyjna stacja świata. Jeśli dziś mamy do czynienia z wielkim kryzysem związanym z pandemią, to jest to także wielki kryzys wiarygodności instytucji zaufania publicznego. Wśród nich mediów. To one kłamiąc, manipulując, pokazując arogancję, pogardę odbiorcom, przyjmując pozę bezwstydnego kaznodziejstwa, zrujnowały swój autorytet do tego stopnia, że obywatele nie chcą im wierzyć nawet w sprawach życia i śmierci. CNN jest szczególnym przypadkiem i dla Polski bardzo ważnym. To ta wchodząca w stan rozkładu stacja ma ogromny wpływ na to, jak postrzegamy świat. Przypadek CNN powinien być w przyszłości pilnie studiowany przez dziennikarzy, szefów organizacji medialnych, bo kumuluje w sobie wszystko, co najgorsze w organizacjach masowej propagandy i służącej w nich kaście ludzi specjalnych, których zadaniem jest objaśniać świat plebsowi – głupim i ubogim.

Za powstaniem w 1980 roku CNN stał szalony i wizjonerski pomysł założycieli – Teda Turnera i Reese’a Schonfelda, by 24 godziny na dobę nadawać programy informacyjne. Telewizja długo zdobywała serca i umysły najpierw Amerykanów, potem widzów na całym świecie, aż pierwsza wojna w Zatoce Perskiej i praktycznie przeprowadzona z niej transmisja live udowodniły, jak wspaniałym narzędziem, medium może być taka stacja. Przyniosła nam świat do domów. W Polsce wtedy na firmamencie błyszczeć zaczynała gwiazda „Gazety Wyborczej” (czy ktoś jeszcze pamięta, że w 2002 roku Agora chciała kupić Polsat). Dziś z dawnej chwały CNN, z dumy po wyznaczanych standardach, metodach pracy nie pozostało nic. Stacja szoruje dno w rankingach oglądalności. Od stycznia CNN w najważniejszych pasmach straciło ponad 70 procent widzów. W październiku  przebiło dotychczasowe spody, bo miało zaledwie 1 program, który zgromadził ponad 1 milion widzów – na żywo z prezydentem Bidenem z udziałem publiczności. Najgorsze wyniki w historii. W listopadzie jej programy gromadziły średnio 654 tysiące widzów. Dla porównania – odsądzana od czci i wiary informacyjna stacja Fox News zbierała ich 2,58 miliona. CNN stoczył się do poziomu stacji niszowych za kablowe kanały o uprawianiu ogródka i z kreskówkami z lat 50. Więcej ludzi ogląda misia Yogi niż największe gwiazdy CNN.

Jedną z nich był wyrzucony właśnie Chris Cuomo. W przypadku CNN słowo „gwiazda” oznacza, że podlizywano mu się w jego własnym środowisku – mediach, elitach show-biznesu i polityki, a kumple z branży dawali mu nagrody, bo w następnym roku to Cuomo będzie w jury. Jego program „Chris Cuomo Primetime” plasował się mniej więcej na 15. miejscu w rankingach oglądalności stacji newsowych i bratobójczo rywalizował o to miejsce z „Anderson Cooper 360”. Pierwsze 15 miejsc niezmiennie od lat zajmują programy Fox News przedzielane w okolicach 10. miejsca przez „Rachel Maddow Show” z MSNBC.  Podaję te szczegółowe dane, by uzmysłowić, jaką nędzą także w sensie biznesowym, komercyjnym jest CNN i jaka przepaść jest pomiędzy kreowanym wizerunkiem a rzeczywistością.

W listopadzie rok po wyborach prezydenckich w CNN wybiło szambo. Wylewają się latami gromadzone nieczystości. I to w sensie dosłownym. Czego się nie tkną to śmierdzi. I tak, po krótkim okresie zawieszenia stacja pozbyła się Chrisa Cuomo. Kilka miesięcy wcześniej jego brat – Andrew Cuomo z Partii Demokratycznej zrezygnował z funkcji gubernatora stanu Nowy Jork po tym, jak kilkanaście kobiet oskarżyło go o molestowanie i ataki seksualne. Brat zaś pomagał mu tuszować sprawę, bronić się. To nawet jakoś zrozumiałe, w końcu to rodzina, ale Chris Cuomo zaczął grzebać po śmietnikach, by znaleźć brudy na oskarżające gubernatora panie, chciał je zniszczyć. Bracia Cuomo, prawdziwi czempioni kobiet. Ich kariera runęła, ale doskonale ilustruje ona jedną z największych bolączek współczesnych mediów – sojusz tronu i mikrofonu. W Stanach Zjednoczonych te światy przenikają się całkowicie, media bezwstydnie pozostają na usługach władzy, a unie personalne są czymś powszechnym. Jest jeszcze jedna charakterystyczna rzecz. Andrew Cuomo był kreowany przez media, głównie CNN, jako prawdziwy lider w czasach zarazy, ktoś, kto w przeciwieństwie do Trumpa wie jak przeprowadzić Amerykę przez pandemię. Za swe covidowe występy – konferencje dostał nawet nagrodę Emmy – telewizyjny odpowiednik Oscarów. Nad tym też pracował brat Chris, którego podejrzewa się, że symulował swą chorobę covid albo przynajmniej oszukiwał, że jest na kwarantannie, co gorliwie i dramatycznie każdego dnia relacjonował. Jak się okazało stan Nowy Jork, obok New Jersey radzi sobie z pandemią najgorzej, a błędy gubernatora Cuomo mogły doprowadzić do śmierci tysięcy pensjonariuszy domów opieki. Administracja ukrywała zgony, fałszowała statystyki. Ale nie to zgubiło polityka, tylko to, iż omacywał panie i obleśne uwagi czynił.

Robotę w CNN stracił też producent John Griffin. Ten w sieci udawał edukatora seksualnego. Kontaktował się z rodzicami i namawiał, by poddali swe dzieci jego „zabiegom” i „nauczaniu”. Zwabił m.in. na swe „zajęcia” matkę z jej dwiema córkami – 9- i 13-letnią, które miał „trenować” seksualnie. Teraz domniemany zboczeniec, pedofil stanął przed sądem w Vermont. Grozi mu nawet dożywocie.

Ale CNN zrekompensował sobie te wielkie straty kadrowe. Na ekrany wrócił właśnie niejaki Jeffrey Toobin komentator od prawa, procesów sądowych, a te przecież, to jedna z ulubionych dyscyplin sportowych Ameryki. Toobin rozsiadł się w fotelu, światła odpalono, kamery poszły w ruch i prawnik-dziennikarz zaczął opowiadać, co on tam sądzi o aspektach prawnych obmacywania pań przez gubernatora. O jakże tęsknił on za takimi występami. Niemal dokładnie rok temu musiał zniknąć – współpracę z nim zawieszono. Oto bowiem ekspert Toobin  jesienią 2020 r. brał udział w zebraniu redakcji magazynu „New Yorker” i radia WNYC, na którym przygotowywano się do wieczoru wyborczego. Narada, w której udział brało kilkanaście osób w tym kilka pań, z powodów pandemicznych odbywała się online. Ogłoszono krótką przerwę w spotkaniu i wtedy Toobin siedząc przed komputerem, ściągnął gacie, ujął chwacko w dłoń co tam miał i dawaj namiętnie miłość dozgonną sobie wyznawać. Pooooszedł Toobin na wizji ostrym lotem koszącym, a potem przepraszał i tłumaczył, że myślał, iż wideo jest wyłączone. Było, minęło teraz Toobin opowiada o oblechu Cuomo.

Ale, ale, atrakcji nie może zabraknąć, więc rozpoczyna się proces kolejnej gwiazdy CNN, prawdziwego pieszczoszka stacji i politpoprawności, bowiem Don Lemon nie tylko jest murzynem, ale murzynem homoseksualistą. Dziennikarz, który 5 razy w tygodniu prowadzi w stacji swój własny show, został oskarżony o napaść seksualną przez innego homoseksualistę. W nowojorskim barze miało dojść do jakiejś wymiany zdań i wtedy Lemon wsadził rękę w spodnie, jak wynika z zeznań, pogrzebał w nich z tyłu no i… tego tamtego…, wbił paluchy w nos ofierze, pytając czy, oględnie mówiąc, woli od kobiety od mężczyzn. Potem zaczęły się cyrki i podchody, bo stacja chciała, by wszystko rozeszło się po kościach, czy tam po nozdrzach, CNN przekopała całe życie ofiary zalotów Lemona, napuściła prawników, zastraszała świadków.

Proces o obrzydlistwa to nie koniec kłopotów Lemona. Właśnie wychodzi na jaw, że pomagał aktorowi i reżyserowi Jussie Smollettowi, który dla sławy, dla kontraktów sfingował napad na siebie i postawił na nogi nie tylko policję Chicago, ale też opinię publiczną. Historia zasługuje na osobną opowieść, bo pokazuje też, jak bardzo zdegenerowane są amerykańskie elity, te z polityki, show-biznesu i mediów. W styczniu 2018 roku Ameryka przeżyła szok. Reżyser, aktor gwiazdor serialu „Imperium” murzyn i homoseksualista Smollett padł w Chicago ofiarą rasistowskiego ataku, z którego ledwie z życiem uszedł. Napastnikami mieli być zwolennicy prezydenta Trumpa. O 2.00 w nocy przy trzaskającym mrozie – zanotowano ok. -30 stopni – wyszedł kupić sobie kanapkę i wtedy dwóch bandytów w czapkach z hasłem Trumpa – MAGA, napadło go, pobiło, na szyję zarzuciło stryczek, a aktor uratował się tylko, jak komiksowy bohater, nadludzkim wysiłkiem woli lądując na Florydzie, czy w swoim apartamencie, w każdym razie cudem przeżył, więc mógł tourné po mediach odbyć, opowiadając, jak to mało, co nie został zlinczowany, łzy wylewając nie tylko nad sobą, ale nad całą Ameryką, która pod rządami Trumpa popadła w nienawiść maści wszelakiej. Teraz sąd w Chicago uznał, że Smollett jest winien pięciu stawianych mu zarzutów, że to wszystko była lipa, blaga, wielka prowokacja, kłamstwo, oszustwo ordynarne. Wyrok ma być ogłoszony w styczniu, Smollett może liczyć nie tylko na więzienie, ale też nagrody za najgorszą reżyserię – inscenizowane sceny wychwycone w miejskim monitoringu były bardzo pocieszne, a widzów najbardziej ubawił stryczek grubości spaghetti, scenariusz – wyobrażacie sobie Państwo, że ktoś przy 30 stopniach mrozu wychodzi o 2.00 w nocy po kanapkę, w mieście, w którym 83 procent głosów dostała Clinton nadziewa się akurat na typów w czapkach od Trumpa, którzy jak raz ze stryczkiem  przy sobie przechodzą, rozpoznają w nim murzyna homoseksualistę i z nienawiści napadają, wykrzykując rasistowskie i homofobiczne hasła? No i umówmy się, obsada aktorska była też fatalna – bandytów rasistów od Trumpa zagrali dwaj bracia murzyni kulturyści z Nigerii, trenerzy Smolletta. Każdy z nich jest takiej postury, że mógłby wykonać rzut aktorem na Białoruś. Smollett zapłacił im kilka tysięcy dolarów za widowisko, co bracia kulturyści z Nigerii zeznali, a po nim odbył swe show. Ofiary, media i Demokraci zatrzęśli się z oburzenia, oskarżyli Trumpa o sianie nienawiści i podżeganie do takich napadów. Oj jak pięknie i rzęsiście Smollet łzami lał, a z nim załoga CNN, a zwłaszcza Lemon, z którym szczególne pokrewieństwo duchowe miał. A gdy wszczęto śledztwo w sprawie oszustwa dokonanego przez Smolletta, Lemon zaczął mu przekazywać informacje dotyczące tego, co wie policja w Chicago.

Po co ja w ogóle te historie porno-tandetne opowiadam? Hmm, a ile Szanowni Państwo znacie takich firm, korporacji, instytucji, w których tacy dewianci pracują jak masturbator biurowy Toobin, pedoedukator Griffin. Jakiż to dobór i kształcenie kadr trzeba mieć, by dorobić się zboczeńca szkolącego seksualnie 9-letnie dziewczynki albo kogoś takiego jak Lemon. Miara dewiacji się kończy. Ile takich miejsc na świecie jest, a to jest przecież specjalne, bo całej ludzkości świat tłumaczy. Pojmujecie to Szanowni Państwo – oni świat wam przedstawiają. CNN jest wzorem z Sevres nowoczesnej stacji telewizyjnej ze względu na formy przekazu, ale też najwyższym arbitrem, mędrcem hermeneutykiem jak Agustyn z Hippony, który pisma święte interpretował i objaśniał. To w wieżowcu na Hudson Yards na Manhattanie, gdzie mieści się siedziba Warner Media i studia CNN ustala się, co jest ważne, a co nie, co pokazać, a co pominąć. Jeśli stacja uzna, że wielkie afery korupcyjne, seksualne skandale syna prezydenta Bidena nie mają znaczenia, to nikt, także i w Polsce nie będzie o nich mówił. Gdy plądrowanie, demolowanie, podpalanie miast, napady, grabieże w wykonaniu rasistów z ruchu Black Lives Matter nazwie pokojowymi protestami przeciwko rasizmowi, to taką interpretację cały świat przyjmuje, a jacyś kretyni w Polsce klękają na znak solidarności przed amerykańską ambasadą. To za CNN bezmyślne, gnuśne, zakłamane media świata powtarzały, iż Trump jest szalonym faszystą, a Biden dziarskim, błyskotliwym, doświadczonym politykiem, pełną gębą Demokratą. Tymczasem ten zdemenciały starzec nawet własnych wiatrów już nie kontroluje, więc sadzi publicznie szoferaki, co z lubością opisywała w czasie szczytu w Glasgow brytyjska prasa. To takim stacjom jak CNN zawdzięczamy trzecią kadencję Baracka Husseina Obamy w Białym Domu ze wszelkimi konsekwencjami – NS2, ekspansją Rosji i Chin, zbliżającym się całkowitym załamaniem światowej gospodarki. Pamiętacie Państwo jak CNN przerwało transmisję wystąpienia prezydenta Trumpa, bo uznało, że bzdury mówi. Jakże zachwyceni byli dziennikarzopodobni z polskich mediów – oto nowy standard, możemy ocenzurować przywódcę Stanów Zjednoczonych, który dostał 70 milionów głosów swych obywateli. I co nam zrobicie, hę? Za rok, za trzy, wyłączymy wam, co będziemy chcieli – wykasujemy was z przestrzeni cyfrowej, zabijemy w zarodku każde miejsce niepoprawnej myśli, jak choćby komunikator Parler. To z CNN płyną też do nas maluczkich w Polsce słowa o praworządności, demokracji, poszanowaniu praw mniejszości srakich i owakich. Drżyjcie miasta powiatowe i wojewódzkie, i ty stolico, Warszawo – dziennikarz CNN powiedział, że w Polsce antysemityzm i rasizm szaleją.  Opowieść o CNN to także opowieść o polskich mediach. Nie dlatego, że pracują w nich podobni załgani zboczeńcy, degeneraci, tylko dlatego, że bezmyślnie za kłamcami, dewiantami powtarzają.

Poglądy wyrażane przez blogerów publikujących dla WEI mogą nie być zgodne z oficjalnym stanowiskiem think-tanku.

Inne wpisy tego autora