Odstraszanie i obrona czyli jak patrzeć na „rosyjski poker” w Europie [OPINIA]

Doceniasz tę treść?

Obecny kryzys wokół Ukrainy, m.in. wspominanie o możliwości wystąpienia kolejnej zbrojnej agresji ze strony Rosji wobec tego państwa, nakazuje ponownie zastanowić się nad przełożeniem polityki Kremla na nasze całościowe bezpieczeństwo. Jednakże dopiero w przypadku, gdy spojrzymy całościowo na postępowanie Rosji w przestrzeni europejskiego i szerzej globalnego bezpieczeństwa możemy dopiero zauważyć skalę wyzwań, z jakimi mamy do czynienia w ostatnich latach. Stąd też tak ważne jest prowadzenie debaty o naszym podejściu do strategicznej kwestii odstraszania i obrony.

W ostatnich latach Rosja przeprowadziła operacje wojskowe w Gruzji (2008 r.), a przede wszystkim we wspomnianej na samym wstępie Ukrainie (2014-…). Co więcej, to właśnie tam utrzymuje okupowany bezprawnie przez jej wojska Krym i nadal stymuluje istnienie tzw. „separatystów” w Donbasie, oczywiście wypierając się swojej sprawczości względem kolejnych form eskalacji działań zbrojnych. W dodatku strona rosyjska jest nadal aktywna wojskowo w Syrii, co przekłada się na bezpieczeństwo umownej południowej flanki NATO i wpływa również na całościową sytuację bliskowschodnią. Rosyjscy najemnicy są dyslokowani i zadaniowani w kilku niestabilnych państwach afrykańskich na czele z Republiką Środkowoafrykańską, generujących potencjalne wyzwania migracyjne dla Europy, nie wspominając o zagrożeniu dla źródeł surowcowych np. Francji.Generalnie cały czas Rosja utrzymuje zdolność do swoistego moderowania kilku konfliktów, których charakter określany jest najczęściej dość eufemistycznie jako tzw. zamrożony. Rosyjskie służby specjalne aktywnie lub nawet bardzo aktywnie, jak na standardy postzimnowojenne, działają wywiadowczo. To samo dzieje się w zakresie tajnych operacji z ich udziałem w szeregu państw Europy i świata. Co więcej, w przypadku wspomnianych tajnych operacji mowa jest o użytkowaniu zarówno „klasycznych” form eliminacji przeciwników Kremla, ale także przy zastosowaniu materiałów radioaktywnych lub bojowych środków trujących. Nie da się przy tym pominąć zasobów Rosji w domenie informacyjnej i cyber, które w przypadku synergii działań również implikują obniżenie całościowego bezpieczeństwa w Europie.Finalnie, mowa jest też przecież o silnie spolityzowanych narzędziach surowcowych, ze szczególną rolą surowców energetycznych. Dostajemy tym samym realny obraz, co do poziomu skomplikowania, jakże niezbędnej, dyskusji o potrzebie przygotowania katalogu narzędzi odpowiedzi. Gwarantujących z naszej strony zdolność do obrony i równie istotnej funkcji odstraszania, prowadzonego w ciągłości względem obszaru transatlantyckiego. Przy założeniu, że obrona i odstraszenie nie mogą być traktowane jako oddzielne kategorie, w czasach, gdy trudno jest uchwycić czytelny podział okresu pokoju i wojny. Można uznać, iż obecnie, w Polsce zmagającej się z sytuacją kryzysową na granicy z Białorusią, takie sugestie są o wiele czytelniejsze niż w państwach Europy Zachodniej. Dziś nawet o wiele bardziej niż to miało miejsce w okresie rosyjskiej agresji na naszego regionalnego ukraińskiego partnera w 2014 r.

Stąd też można spróbować pokusić się o zestawienie kluczowych determinant w zakresie budowania właśnie odpowiedniego instrumentarium w naszych relacjach z Rosją. Odrzucając wszelkie nadzieje, na dość wirtualne, procesy deeskalacyjne lub nawet demokratyzujące tamtejszy system polityczny. Trzeba zaakceptować, że władze na Kremlu oraz kluczowe elity decyzyjne po stronie rosyjskiej (na czele ze słynnymi siłowikami) postępują tak, a nie inaczej w przestrzeni relacji międzynarodowych. Niezależnie czy jest to zgodnie z naszą perspektywą etyczną, czy uważamy takie formy działań za racjonalne, a także czy jest to efektywne dla rozwoju Rosji w dłuższej perspektywie. Potrzeby zagwarantowania realnej zdolności obronnej i odstraszania są bowiem filarem naszego funkcjonowania, z którego nie możemy rezygnować, i to nie tylko w dobie podprogowej agresji białoruskiej (wspartej przez Rosjan w jakimś zakresie). To nasze zadanie dla zagwarantowania możliwości spokojnego rozwoju regionu i całego kontynentu. W tym miejscu podkreślenia wymaga fakt, że podjęcie się tego rodzaju rozważań zostało zainspirowane lekturą wysoce interesującej pracy Keira Gilesa zatytułowanej „What deters Russia. Enduring principles for responding to Moscow” [Chatham House, September 2021]. Jednakże nie stanowi to w żadnym razie omówienia wspomnianej publikacji, do lektury której i wyciągnięcia własnych wniosków można tylko zaprosić jak najszerszą grupę zainteresowanych tematyką bezpieczeństwa.

Europa powinna ponownie nauczyć się zasad gry w pokera

Pierwszym krokiem winno być przede wszystkim zrozumienie, że mówiąc obrazowo, nie gramy w jednym zespole z Rosją, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Swego rodzaju złudzenia o wspólnych celach globalnych z Rosją i możliwości resetów, zbliżenia się na bazie wzajemnego zrozumienia etc. należy traktować bardzo sceptycznie. Trzeba zaakceptować, że umowne piękno siły integracji europejskiej i globalizacji lat 90.tych XX w. nie działa już jako efektywny wabik dla innych państw, szczególnie tych idących drogą systemu autorytarnego. Co więcej, elity skupione wokół Władimira Putina można określić jako sprawnych pokerzystów, z dużą skłonnością do podejmowania ryzyka i blefowania. Stąd też, jak wskazał całkiem niedawno prezydent Joe Biden, Moskwa rzeczywiście może mieć słabsze karty – energetyka, służby specjalne i wojsko, ale potrafi z nich robić bardzo dobry użytek w konkretnych rozgrywkach.

W dodatku, rozgrywkach traktowanych w liczbie mnogiej i rozciągniętych w czasie oraz przestrzeni. Na wstępie nakreślone zostały różne miejsce, gdzie strona rosyjska użytkuje argument siły i najgorszą reakcją z naszej strony byłoby izolowanie ich, jako pojedynczych problemów lub wyzwań. Stąd też, bardzo dobrze w Polsce odczytywaliśmy, chociażby znaczenie Nord Stream i Nord Stream II jako przedsięwzięć wpiętych równie dobrze w obecne rozgrywki z Ukrainą i Polską, etc. Jak i przyszłe oddziaływanie na inne państwa, nawet spoza regionu. Być może przeceniamy najczęściej fakt istnienia wielkiego planu, rozpisanego na lata po stronie rosyjskiej, który jest wdrażany punkt po punkcie bez żadnych wahnięć. Jednak nie doceniamy, że rosyjscy gracze nie rezygnują z pokerowej partii z Zachodem, nawet gdy w konkretnych rozdaniach muszą uznać swoje gorsze położenie. Albowiem już za chwilę mogą spróbować kolejnego blefu lub użycia decydujących w talii kart, na czele z wojskiem.

Znów to przeżywamy obecnie, dyskutując nad silną koncentracją wojsk rosyjskich na granicach z Ukrainą. Stąd też, uznanie faktu zmiany zasad gry i wbudowanie w nią nieufności, dążenia do sprawdzania realnej woli oraz możliwości strony rosyjskiej winno się pojawić w rdzeniu naszej reakcji indywidualnej, jak i przede wszystkim sojuszniczej. Lecz bez zbytniego tryumfalizmu ze strony polityków i dyplomatów. Dobrze to oddają porozumienia mińskie odnośnie sytuacji we wschodniej części Ukrainy, zajętej przez tzw. separatystów, a tak naprawdę struktury paramilitarne stworzone do działań na rzecz Rosji.

Dla części Europy osiągnięcie kompromisu z Rosjanami to finalizacja problemu, a nie wprowadzenie do kolejnych etapów. Mówiąc wprost, gdy my uważamy, iż coś jest rozwiązywane na pułapie strategicznym i długofalowym, rosyjskie elity polityczno-wojskowe widzą to w kategoriach operacyjnych i co najwyżej średniookresowych. Nie mówiąc już o dość prozaicznej kwestii, że agresor został postawiony w kategoriach podmiotu dedykowanego do rozwiązania konfliktu i dzięki temu Rosja uzyskała w przypadku Ukrainy ważny sygnał o de facto efektywności użycia siły w stosunkach międzynarodowych w XXI w. Zasugerować można, że nadszedł czas nie tyle dla efektywnych dyplomatów, co ponownie dla efektywnej kooperacji dyplomatów, szpiegów i wojskowych. Z Rosją należy rozmawiać, należy prowadzić dialog strategiczny, ale przy jednoczesnym zrozumieniu zasad gry i akcentowaniu własnej agendy.

Bombowiec Tu-95 sfotografowany przez japoński myśliwiec. Fot. Japońskie Ministerstwo Obrony
Bombowiec Tu-95 sfotografowany przez japoński myśliwiec. Fot. Japońskie Ministerstwo Obrony

Mówić wprost o zagrożeniach, takimi, jakim one są w rzeczywistości 

Gdy uzyskamy obraz nowych zasad gry z Rosją, gdzie blef, sprawdzenie potencjału innego gracza, a także ostre przeciwstawienie się jego najsilniejszym kartom jest na porządku dziennym, przejść trzeba do innej zmiany jakościowej. Ta na szczęście następuje w sposób dość widoczny, szczególnie właśnie po krytycznym 2014 r. Chodzi, mówiąc precyzyjnie o narrację odnoszącą się do konkretnych zagrożeń, a w tym wypadku zagrożeń lub nawet szerzej wyzwań generowanych z premedytacją przez Kreml. Trzeba mówić wprost, że rosyjskie siły zbrojne działają tak, iż stanowi to dla naszego regionu i kontynentu ważne wyzwanie w zakresie bezpieczeństwa. Od drastycznego obniżenia transparentności własnych manewrów i ćwiczeń, po dość ostentacyjne budowanie zdolności ofensywnych i nieukrywanie tego, aż po samą retorykę antynatowską.

Trzeba bowiem przypomnieć, że NATO i jego członkowie od dłuższego stali się elementem oficjalnej propagandy, straszącej w sposób dość kuriozalny napaścią zbrojną na „miłującą pokój i bezpieczeństwo Rosję”. Dziś nie wystarczy jedynie stwierdzić, że tak nie jest i zapewnić o spoistości systemu NATO-UE dla bezpieczeństwa Europy. Trzeba przypomnieć mieszkańcom państw członkowskich, że możemy zetknąć się z realnymi zagrożeniami ze strony agresywnej polityki Rosji. Od uderzeń w nasze wartości, w tym systemy wyborów oraz debaty społecznej i politycznej, poprzez próby paraliżu domeny cyber, a skończywszy na katalogu innych form działania poniżej progu wojny.

Musimy też, wbrew pozorom szczerze mówić o wszelkich problemach związanych z naszą obronnością i zdolnościami odstraszania. Żadna ucieczka w przód, jeśli chodzi o kwestie wojskowości i bezpieczeństwa nie jest już dziś efektywna. Raz dlatego, że trzeba odpowiednio przekazać potrzeby finansowe wojska. Zaś one są przecież determinowane, w państwach demokratycznych, wolą wyborców, czyli płatników podatków. Dziś musimy wprost argumentować, że zwiększenie wydatków na obronność to nie marzenie o powrocie do czasów zimnej wojny, to raczej wymóg otoczenia systemowego w tym właśnie czynnika rosyjskiego. Musimy przy tym, odpowiednio nakreślać rozwój obronności jako elementu synergii przestrzeni wielu domen funkcjonowania państwa. Stąd koszty takiego nadrabiania zaległości i budowania nowych zdolności mogą być nawet większe niż w porównaniu do wspomnianej zimnej wojny. Szczególnie iż wówczas nie akcentowaliśmy tak znaczących potrzeb w sferze kontrdziałania wobec narzędzi podprogowych.

Należy również odwołać się do drugiego elementu w postaci zasobów ludzkich. Inwestycje w siły zbrojne to jedno, a drugie to posiadanie efektywnego systemu rezerw, stanów osobowych w wojskach operacyjnych, a także lokowania społeczeństwa jako ogniwa w systemie obrony. Notabene to właśnie może być o wiele trudniejsze niż wykreślnie planów modernizacyjnych i finansowanie ich. Albowiem, tak jak państwa flankowe i ich społeczeństwa widzą niemal przez granicę nowe wyzwania, na czele z rosyjskim, tak już w sensie ogólnoeuropejskim jest z tym o wiele gorzej. Szczególnie gdy trzeba wyjść poza swoistą strefę komfortu i spojrzeć całościowo na format działania Rosjan (od zielonych ludzików, po wysadzenie składu amunicyjnego w Czechach; od zestrzelenia MH17 po użycie bśt Nowiczok w Salisbury; od prób wypływania na wybory i opinię publiczną po próby uderzenia w obraz jednej ze szczepionek na COVID-19).

(Z)rozumieć Rosję, a nie rosyjski przekaz o Rosji

Kluczowym wyzwaniem jest zbudowanie lub w wielu przypadkach odbudowanie zdolności do dogłębnego analizowania strony rosyjskiej. I to nie tylko w wąskim tego pojęcia znaczeniu, odnoszącym się do analiz kreowanych przez służb specjalne poszczególnych państw. Chodzi o przywrócenie kompetencji krajowych i sojuszniczych do oceny systemu politycznego, społeczeństwa, gospodarki czy też kultury współczesnej Rosji. Oczywiście z umiejętnością czytania kodu kulturowego oraz historycznego, przejawiającego się w formatowaniu kluczowych przywódców, jak i młodego pokolenia. W tym miejscu trzeba zachęcić do zapoznania się z 2 rozdziałem już przywołanej na wstępie pracy Keira Gilesa zatytułowanej „What deters Russia. Enduring principles for responding to Moscow”.

Generalnie powinniśmy nie tylko wzmacniać zdolności stricte militarne w celu obrony i odstraszania, ale rozszerzyć to o katalog silnych ośrodków analitycznych/think tanków, nauki języka i kultury, a nawet generowania o wiele mniej emocjonalnej i bardziej stabilnej debaty medialnej o współczesnej Rosji oraz jej atutach/wadach. Tak, aby wytrącić ważny oręż we współczesnym arsenale Kremla, z którym de facto stykamy się od dłuższego czasu. Jest nim narzucenie rosyjskiej narracji o Rosji.

Co ważne, może ona mieć swoje skrajne odmiany, ale też próbowane były elementy centryczne w tym aspekcie. Jeśli chodzi o radykalne narracje, to trzeba w nich wyróżnić przede wszystkim dwie – silna Rosja zdolna do wręcz lokowania się w roli demiurga sytuacji europejskiej oraz zupełnie osłabiona Rosja, która nie jest w stanie efektywnie oddziaływać na sytuację w Europie. W przypadku bardziej centrystycznie nastawionych narracji są lokowane, chociażby takie jak – Rosja bastion i strażnik wartości chrześcijańskich, Rosja jako racjonalny partner biznesowy, potrafiący rozdzielić kwestie polityczne i gospodarcze. Zwróćmy uwagę, że ma to także swoje przełożenie na aspekty militarne oraz wywiadowcze.

Fot. mil.ru
Wojska powietrznodesantowe są jednym z elementów rosyjskiej projekcji siły, na zdjęciu ćwiczenia z udziałem serbskiej armii. Fot. mil.ru

To Rosjanie odpowiednio grali dotychczas np. debatą o tzw. Doktrynie Gierasimowa, nie mówiąc o kwestii obrazowania omnipotencji i wręcz nieomylności własnych służb specjalnych. W obu przypadkach, dziś już w analizach eksperckich zauważamy zdrowy dystans i potrzebę o wiele bardziej ostrożnego podejścia do emocji i form przekazu wysyłanych z kierunku rosyjskiego. Pytanie na ile nastąpiły przeobrażenia również w społeczeństwach i systemach medialnych, tak aby chociażby kolejne edycje manewrów Zapad nie wywoływały zbyt daleko idących nastrojów i ocen. Tak, aby później móc znieczulić opinię publiczną na o wiele groźniejsze aktywności wojskowe, prowadzone przy zasłonie informacyjnej.

Jako państwa narażone na rozgrywki Kremla musimy przy tym zawsze zachowywać samokontrolę. Nie dając sobie narzucić reguł, które mogą być jednocześnie narzędziem rażenia nas samych. Przykładem jest transparentność manewrów wojskowych. Rosjanie od dawna starają się tak utrudnić zrozumienie ich ćwiczeń i manewrów, żeby stworzyć przekonanie o konkretnej emocji – szczególnie poczucia zagrożenia. Jednak nie powinniśmy tym samym zakwestionować własnych zasad transparentności w tym aspekcie. Są one bowiem naszym atutem, bo z jednej strony pokazują, że nie obawiamy się mówić o naszych zasobach i przede wszystkim dekonstruujemy wszelkie zarzuty o ofensywny charakter działań. Zaś przecież walorem NATO było zawsze konstytuowanie sojuszu wolnych państw, jako elementu obrony nie ataku.

Zaakceptować, że musimy mieć potencjał obronny do celów obronnych, a nie na paradę

W kontekście prowadzonych tutaj rozważań chciałoby się stwierdzić w bardzo dużym uproszczeniu, że musimy głośno wskazywać, iż NATO to nie klub dyskusyjny, a siły zbrojne nie służą jedynie operacjom wojskowym innym niż wojna. W dodatku, inwestycje w siły zbrojne to nie dodatkowy element zabezpieczenia bezpieczeństwa państwa, ale jego podstawowy filar. Wydaje się to być może proste, ale jako takie nie jest z kilku powodów. Borykamy się z dwoma groźnymi trendami – komfortem strategicznym, szczególnie bazującym na latach 90. tych XX w. oraz mocnym skoncentrowaniem się na specyfice działań anty(kontr)terrorystycznych (CT) i kontrpartyzanckich (COIN) z początku XXI w.

Naziemna obrona powietrzna krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu jest chyba najbardziej zaniedbanym obszarem zdolności w europejskich państwach NATO. Fot. Spc. Darrick Fritz/US Army via Wikipedia.
Naziemna obrona powietrzna krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu jest chyba najbardziej zaniedbanym obszarem zdolności w europejskich państwach NATO. Fot. Spc. Darrick Fritz/US Army via Wikipedia.

Jak również, trzeba wprost zaznaczyć, że nadal dostrzegamy wiele opóźnień modernizacyjnych oraz utratę pewnych kompetencji wyjątkowych dla funkcjonowania różnych sił zbrojnych państw europejskiej części NATO, względem okresu zimnowojennego. Czemu właśnie czynnik sił zbrojnych jest tak istotny, jeśli mówimy o odstraszaniu i obronności w przypadku odniesienia się do polityki rosyjskiej? Bowiem, Kreml przez lata wykorzystywał luki w procesach budowy sił zbrojnych umownego zachodu. Mapowanie słabych miejsc widać, chociażby w rozbudowie własnych systemów rakietowych, konstrukcji zasobów lądowych w zakresie walki radioelektronicznej czy nawet odczytywania potrzeb w budowaniu większych struktur wojskowych, które można wykorzystać w pełnoskalowym starciu.

W przypadku zniwelowania takich mankamentów po stronie NATO i państw partnerów strategicznych, słabnie lub wręcz częstokroć niknie możliwość realnego grania kartą wojską przez decydentów rosyjskich. Nie chodzi o pozycję siły wobec Rosji, ale o stworzenie własnej pozycji podpartej efektywną siłą militarną. Lecz musimy jednocześnie zdawać sobie sprawę, że budowanie zdolności wojskowych będzie testowane przez stronę rosyjską – politycznie, wywiadowczo oraz być może nawet w kategoriach wojskowych, czego współcześnie nie można wykluczyć. Stąd też mowa jest o takich potencjałach obronnych, które zgadzają się ze sobą w sferze interoperacyjności, zdolnościach wielodomenowych, etc. również w praktycznej przestrzeni operacji wojskowej o danej skali. Stąd też nowa jakość winna być dostrzegalna od usprawnienia procesów decyzyjnych – większa akceptacja możliwości lub potrzeby użycia sił zbrojnych do działań również w przestrzeni europejskiej, od sfery podprogowej po możliwy konflikt pełnoskalowy. Aż po szersze sprawdzanie własnych zdolności w dużej i średniej skali, jeśli chodzi o manewry, dedykowane jak najbardziej realnym warunkom działania. Nie zaś takie, które mają jedynie symbolicznie wykazywać wolę polityczną.

Jednego możemy być pewni, same tabelki w zestawieniach sił i środków nie działają w obecnej rzeczywistości. Zakupy uzbrojenia, reformy systemów kontroli i dowodzenia, podejście systemowe do relacji państwo-obywatel-obronność to już nie działania podejmowane w próżni. Do Europy również zapukały zmiany zachodzące w świecie i dalej nie da się ukrywać, że stajemy się ich częścią. Chociażby przez pryzmat właśnie aktywności zbrojnej Rosji w miejscach stykowych. Pojawiają się one w liczbie mnogiej, bo to nie tylko umowna wschodnia flanka, ale też obecność rosyjskiej floty w rejonach odpowiedzialności marynarek wojennych państw Europy Zachodniej, to rosyjskie loty bombowców strategicznych, etc. Nie wspominając o rozwijanych rosyjskich zasobach hipersonicznych, potencjale ASAT, a także zdolnościach rażenia w domenie cyber.

Tym samym, raz po raz należy podkreślać, potrzebujemy silnych potencjałów obronnych państw europejskich (te funkcjonujące w ramach NATO winny dokładnie tłumaczyć swoim obywatelom znaczenie Art. 3 – Dla skuteczniejszego osiągnięcia celów niniejszego Traktatu Strony, każda z osobna i wszystkie razem, przez stałą i skuteczną samopomoc i pomoc wzajemną będą utrzymywały i rozwijały swoją indywidualną i zbiorową zdolność do odparcia zbrojnej napaści, a partnerzy spoza NATO jak Szwecja, Finlandia wiedzą to, aż nadto widząc szybkość w zakresie odbudowywania własnej obrony totalnej).

Nie dać się zepchnąć do narracji o ograniczonym konflikcie w Europie

Nasza postawa wobec wszelkich ognisk konfliktów w Europie powinna być o wiele bardziej stanowcza, tak aby nie było możliwe wyłączanie oraz rozdzielanie ich z agendy całościowej reakcji sojuszniczej. Niezależnie czy mowa jest o procedurach Art. 4 czy też Art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, czy też innych mniej lub bardziej sformalizowanych relacji sojuszniczych. Zauważmy, co tak naprawdę stało się w Ukrainie po 2014 r., gdy zaakceptowano de facto rosyjskie narracje, że dotyczy to tylko i wyłączenie jednej przestrzeni terytorialnej. Rosja nie spotkała się z efektywną kontrakcją względem użycia siły militarnej. Dziś, chyba o wiele lepiej zdajemy sobie sprawę, że podobne postępowanie prowadzi jedynie do rozzuchwalenia się Kremla i jest traktowane w kategoriach operacyjnych sukcesów.

Stąd też, tak istotne jest podkreślenie woli pełnej obrony Litwy, Łotwy oraz Estonii, jak również wzmacnianie obecności natowskiej w przypadku Polski, Rumunii i Bułgarii. Wydaje się, że najgorszym z możliwych scenariuszy z naszej perspektywy jest poddanie się dywagacjom jak reagować chociażby na wypadek hipotetycznego kryzysu w Łatgalii czy też na granicy polsko-białoruskiej. Dla Kremla byłoby to idealne rozwiązanie, które rozmiękczałoby funkcjonowanie sojuszy stanowiących kluczowy hamulec dla działania neoimperialnego. Podważając wolę obrony kolektywnej, otwieramy coś w rodzaju autostrady do gwałtownego pogorszenia się całej architektury bezpieczeństwa europejskiego i tym samym światowego. Zauważmy, że strona rosyjska już próbuje zasiać niepewność w tym aspekcie, chociażby w sferze rozprowadzenie dyskusji o niestrategicznym atomowym uderzeniu deeskalacyjnym. Dziś narzędziem odstraszania jest zapewnienie, że rzeczywiście XXI w. NATO oraz układy z jego partnerami są oparte na woli 360 stopniowej obrony.

Obrony zarówno konwencjonalnej, ale też takiej, która ma za sobą potencjał niekonwencjonalny oraz odnoszący się do nowych domen prowadzenia walki (również w sferze aktywności podprogowej). Dobrym sygnałem jest chociażby postawa NATO wobec sytuacji na granicy z Białorusią trzech członków tej struktury obronnej. Jak również fakt, że część państw NATO tak silnie i otwarcie mówi o obecnej sytuacji strategicznej w relacjach rosyjsko-ukraińskich. Trzeba wprost podkreślić, współczesna Europa nie ma lub raczej nie powinna mieć polityki bazującej na traktowaniu jakiejś z części jako peryferie lub wręcz strefy wpływów, przeznaczonych do handlu z Kremlem. Krym to nie problem wewnętrzny samej Ukrainy, to problem decyzji o siłowym przesunięciu granic w Europie i należy podobne kwestie zawsze widzieć w kategoriach ogólnoeuropejskich, nie starając się ich marginalizować w imię obaw przed rosyjską narracją o eskalacji.

Każde ustępstwo lub brak woli obrony jest bowiem prostym krokiem do degradacji NATO i degradacji szerzej naszych zdolności obronnych. Pamiętać należy, że tu nie musi chodzić o stricte wojskowe zagrożenia. Gdyż włodarze Kremla, co zostało wskazane powyżej dość swobodnie modyfikują swoje narzędzia względem poszczególnych regionów, państw i czasu działania. Jednak, jeśli ustępuje się w kategoriach podstawowych, jakimi są konflikty z użyciem sił zbrojnych to później pozycja we wszystkich innych sprawach jest słabsza – od cyber, po surowce. Finalnie, każde ustępstwo w Europie jest też paliwem dla działań w innych częściach świata. Zauważmy chociażby jak mocno rosyjscy najemnicy naciskają obecnie na francuskie interesy w Afryce, a rosyjskie siły zbrojne i przemysł obronny stara się deprecjonować obecność zachodnią w regionie Bliskiego Wschodu.

Odpalenie pocisku międzykontynentalnego Trident z okrętu US Navy. Podobnym uzbrojeniem dysponują jednostki brytyjskiej marynarki wojennej. Fot. John Kowalski/US Navy.
Odpalenie pocisku międzykontynentalnego Trident z okrętu US Navy. Podobnym uzbrojeniem dysponują jednostki brytyjskiej marynarki wojennej. Fot. John Kowalski/US Navy.

Odzyskać interoperacyjność w Europie – z determinacją, krok po kroku

Jednym z elementów odbudowywania naszej realnej wartości obronnej nie jest tylko i wyłącznie sama rekonstrukcja przysłowiowej siły rażenia. Zakupy systemów obrony przeciwlotniczej, śmigłowców uderzeniowych, czołgów, okrętów… to jedno, a drugie to zdolność do ich zgrania w ramach efektywnego systemu obrony kolektywnej. I co najważniejsze tu nie ma prostych, szybkich rozwiązań prowadzących na skróty. Jest za to długa droga pracy nad tego rodzaju kompetencjami, obejmująca jak wiadomo z okresu zimnej wojny sferę dowódczą, polityczną jak i technologiczną. Manewry wojskowe, szczególnie te duże i wielonarodowe nie powinny być traktowane w kategoriach resentymentów zimnowojennych, ale czegoś co na stałe musimy zakorzenić w naszym myśleniu strategicznym. To kluczowy element obrony i właśnie odstraszania. Oczywiście, ważna jest też obecna debata nad zdolnościami manewrowania siłami w Europie, ich ulokowaniem jeśli chodzi o architekturę baz, itp.

Stąd też, zauważmy jak istotna rola jest do wypełnienia w zakresie reformy relacji UE-NATO w sferze szlaków komunikacyjnych, wykorzystywania wspólnej architektury transportu. Akurat w Polsce, jako państwie potencjalnie przyjmującym rozwinięcie sił innych państw NATO, dość dobrze już teraz to dostrzegamy. Przy czym nie możemy tego traktować jako pewnika w skali makroeuropejskiej. Tym bardziej należy wspierać i promować ostatnie amerykańskie próby testowania wielokierunkowego przesyłania własnych sił do Europy – nie tylko przez nasze państwo, ale też państwa Europy Zachodniej, Grecję, itp. Rosja ma większy komfort w tym zakresie, bo swoje siły buduje w oparciu o jednorodną strukturę państwa. NATO musi odzyskiwać swoją tożsamość obronną w interoperacyjności oraz dynamice przerzutu sił na wypadek kryzysu. Trzeba tylko podzielić się smutną refleksją, że niestety pewne rzeczy mogłyby dziś być o wiele mniej dziś problematyczne, gdyby rzeczywiście część państw członkowskich NATO lepiej odczytywała fakt włączenia państw Europy Środkowej i Wschodniej do sojuszu obronnego jako działania polityczno-wojskowego, a nie tylko politycznego.

Odzyskać dla bezpieczeństwa i odstraszania w Europie broń atomową

W ostatnich dniach słyszeliśmy kolejną odsłonę debaty politycznej i medialnej o NATO Nuclear Sharing. Tyle, że jest to niejako wierzchołek góry lodowej. Czeka nas bowiem coś o wiele bardziej problematycznego, a odnoszącego się do ponownego spojrzenia na znaczenie broni atomowej jako realnego elementu odstraszania. Wraz z zakończeniem zimnej wojny zostaliśmy przyzwyczajeni do traktowania tego rodzaju systemów uzbrojenia (taktycznych, ale przede wszystkim strategicznych) raczej przez pryzmat popularnych haseł o denuklearyzacji i rozbrojeniu atomowym. Jednakże, obecnie widzimy praktyczny renesans odstraszania atomowego, z podkreśleniem odstraszania. Jeśli na poważnie chcemy traktować obronę całej przestrzeni europejskiej, to parasol atomowy należy ulokować po raz kolejny w naszej agendzie strategicznej, nie jako pozostałość przeszłości, ale jako wyzwanie na kolejne lata.

Odnosi się to zarówno do zrozumienia zbrojeń w zakresie systemów triady atomowej, szczególnie po stronie USA i w ograniczonym stopniu również Wielkiej Brytanii. Przy czym procesy modernizacyjne mogą ponownie okazać się o wiele prostsze, jeśli weźmie się pod uwagę czynniki społeczno-polityczne. Tutaj, druga strona już zadbała o to, aby jak najmocniej blokować możliwości debaty o pozytywnej stronie odstraszania atomowego. Należy spodziewać się powtórki z okresu zimnej wojny, gdy straszono Armagedonem, katastrofami i skażeniem, a także wzywano w imię wartości religijnych, humanitarnych, ekologicznych do pozbywania się broni atomowej z Europy. Ponownie było to pozbywanie się broni atomowej tylko jednej ze stron, co dobrze oddają słynne i nadal wykładane plany rozbrojenia atomowego z okresu zimnej wojny, które przecież nie należało traktować w kategoriach zobowiązań wobec ZSRS. W końcu broń atomową na terytorium PRL składowano w największej tajemnicy i dopiero upadek sowieckiej kontroli pokazał wszystkie szczegóły.

Wracając do XXI w. musimy być gotowi na silne turbulencje wokół naszych natowskich i sojuszniczych zdolności odstraszania atomowego. Jednak, nie można przed tym uciekać właśnie z racji chociażby zmian zachodzących w rosyjskim potencjale atomowym i sposobie myślenia o jego znaczeniu dla agendy Kremla. Demitologizacja broni atomowej jest więc elementem efektywnego odstraszania i obrony również obecnie, zarówno w sensie naszej wojskowej pozycji, ale też możliwości rozmów politycznych i dyplomatycznych.

Dokładnie patrzeć na ręce Rosjanom czyli waga zdolności ISR i nie tylko

Powiedzieć, że w przypadku nowych potrzeb z zakresu odstraszania i obrony wobec agresywnych działań władz na Kremlu zdolności „intelligence” (wywiad, ale w przeciwieństwie do polskiego określenia, anglosaskie pojęcie daje szersze spektrum znaczenia) są ważne, to nic nie powiedzieć. Rosja jest i zapewne będzie jednym z priorytetów w zakresie obserwacji, rozpoznania i właśnie wywiadu. Wspomniana już komasacja sił i środków na kierunku antyterroryzmu doprowadziła do najpewniej obniżenia zdolności widzenia działań Rosji przez zachodnie służby specjalne. Zaś, to właśnie możliwość wychwycenia wrogich zamiarów i konkretnych posunięć przed ich realizacją w formie zróżnicowanych aktów agresji/presji stanowi strategiczny element odstraszania oraz obrony. Tym samym, trzeba mówić wprost o nowych potrzebach HUMINTu, SIGINTu, IMINTu, itd. na flance wschodniej i południowej. W tym miejscu podkreślenia wymaga fakt pozyskania chociażby nowych BSP przez NATO właśnie dedykowanych misjom ISR, które zwiększają nasze sojusznicze zdolności również w potencjalnym działaniu na kierunku rosyjskim.

Co więcej, jeśli mówimy o odstraszaniu i obronie właśnie w kontekście aktywności obecnej ekipy rządzących na Kremlu kluczowa jest nie tylko sama sprawa monitorowania aktywności sił zbrojnych Rosji, jej struktur paramilitarnych (PMC, ale też separatyści), itp. To również równie ważna, pod względem operacyjnym i strategicznym, odpowiedź kontrwywiadowcza. Zabezpieczająca państwa i struktury międzynarodowe na czele z NATO i UE przed zwiększoną aktywnością działań rosyjskich służb specjalnych. Dotyczy to zarówno klasycznej przestrzeni kontrwywiadowczej, ale też relatywnie trudniejszych wyzwań w tym aspekcie jeśli chodzi o chociażby rozbudowane zasoby działań informacyjnych. Musimy mówić wprost, że tak jak Zachód musi inwestować we własne siły zbrojne, tak analogicznie musi szybko rozbudowywać i wzmacniać możliwości wywiadowcze i kontrwywiadowcze. Przy założeniu, że współcześnie mamy o wiele lepszy punkt startu w tym wyścigu, gdyż możemy zyskać w kooperacji chociażby z takimi państwami jak Ukraina. Dzięki czemu łatwiej jest współcześnie obserwować i analizować wszelkie elementy przewagotwórcze strony rosyjskiej, ale jednocześnie mapować jej słabości.

W końcu, Rosja to współcześnie państwo starające się bardzo mocno ukrywać wszelkie swoje niedoskonałości i problemy, a dzieje się tak m.in. pod zasłoną dymną zbudowaną z obrazu nowego uzbrojenia, woli do użycia siły zbrojnej czy też możliwości sięgnięcia po działania pełnoskalowe. Nie można Rosji odbierać tego, że dokonała szeregu działań modernizacyjnych, wspartych doświadczeniami z Ukrainy czy Syrii. Zaś swoista szpica tych zmian jest dyslokowana na styk z NATO. Jednak, nie można równocześnie zapominać jak wiele z elementów tych zasobów militarnych jest osłabianych przez takie czynniki jak niemożność zagwarantowania odpowiedniego nasycenia jednostek nowoczesnym sprzętem, starzeniem się części uzbrojenia, które jest użytkowane od czasów ZSRS, etc. Nie mówiąc o specyfice rosyjskiej gospodarki, a nawet systemu społeczno-politycznego. Odpowiednie zaplecze wywiadowczo-analityczne, skutkujące efektywnym cyklem wywiadowczym w państwach, daje o wiele większy komfort w rozumieniu i postępowaniu z ekipą Władimira Putina.

image
Jeden z RQ-4D „Phoenix”, fot. Siły Powietrzne Włoch (za ac.nato.int)

 

Rząd serc i dusz na zapleczu czyli nie dać podważyć spoistości NATO

Swego rodzaju podsumowaniem, ale i ostatnim elementem jest stwierdzenie, że trwa walka informacyjna i szeroko zakrojone operacje psychologiczne mające podważyć sens istnienia lub efektywności przede wszystkim NATO. Nie jest to w żadnym razie nic nowego, gdyż również ZSRS i jego akolici starali się maksymalnie zohydzić ówczesnej Europie Zachodniej ich własny filar bezpieczeństwa. Stosując wówczas zróżnicowaną gamę działań, odnoszących się do antyamerykanizmu, pacyfizmu, groźby wybuchu wojny jeśli jedna ze stron się nie rozbroi i oczywiście nie chodziło o Układ Warszawski, itp. Dziś znów część z tych form oddziaływania została odświeżona lub nawet wzmocniona.

Co więcej, w NATO musimy zdawać sobie sprawę, że obecnie stykać się będziemy z synergią działań nie tylko samej Rosji, ale zapewne także i Chin. Dlatego, tak ważne jest włączanie debaty o NATO do różnych formatów wewnątrz państw i na arenie międzynarodowej. Przy jednoczesnym zapewnieniu edukacji o bezpieczeństwie dla jak najszerszego grona obywateli państw członkowskich. Obrona totalna w XXI w. to również zrozumienie sensu funkcjonowania w systemie kolektywnej obrony, zrozumienie sensu istnienia parasola atomowego, a przede wszystkim zrozumienie, że mowa jest o narzędziach bezpieczeństwa i obronności dedykowanych naszym warunkom – tu i teraz. Jednego musimy być pewni, podzielona przestrzeń transatlantycka, z wyrwanym elementem relacji z USA i ograniczonymi zasobami obronnymi stanie się celem oddziaływania Rosji. W końcu obecnie rządzący na Kremlu wprost argumentują swój sentyment do czasów ZSRS. A mogą grać tylko bardzo ograniczonymi kartami, w tym przede wszystkim presją militarną, wywiadowczą i surowcową, a być może coraz częściej też migracyjną. Przez co, kolejne lata nie wieszczą powtórki stabilności znanej nam z lat 90.tych XX w. Nie można się od tego odwracać, a należy zwyczajnie zbudować odpowiedź na wyzwania. Ciesząc się, że liderzy polityczni w 1949 r. byli w stanie wybudować narzędzie jakim jest NATO, a kolejni byli w stanie je otworzyć na tak szerokie spektrum państw europejskich. Nasza odpowiedzialność leży więc na efektywnym zmodernizowaniu zasobów obrony i odstraszania.

 

Tekst ukazał się na stronie Defence24.

Inne wpisy tego autora

Eskalacja rosyjskich roszczeń wobec państw UE

Rosyjska eskalacja roszczeń wobec państw europejskich i Stanów Zjednoczonych, podparta szantażem wojskowym czy gazowym nakłania nas do zapytania wprost o to, jak zachowają się kluczowi