Rosja w trzecim roku wojny. Co nam się zdaje?

Doceniasz tę treść?

Dziś Rosja obchodzi Dzień Zwycięstwa, mamy więc dobrą okazję, by podsumować to, co najbardziej zaciąży na krwawym dziedzictwie Putina i na samej Rosji, a więc efekty już ponad dwóch lat wojny na Ukrainie.  Zaprzysiężenie Włodzimierza Putina 7 maja na prezydenta Rosji miało być wielką uroczystością, ale ostatecznie zrezygnowano z pompy z obawy o bezpieczeństwo, a i Rosja nie ma się z czego cieszyć, bo wiele wskazuje na to, że 61 miliardów dolarów przyznane przez Kongres amerykański Ukrainie zaczęło już pracować.

Zjawiska gospodarcze, polityczne, walki na froncie nie toczą się tak, by uwzględniać okrągłe daty, czy wydarzenia o znaczeniu fasadowym jak intronizowanie Putina na kolejną kadencję, ale czasami warto je uwzględniać, bo mają znaczenie symboliczne, co na trudne do wyceniania, czy skwantyfikowania morale – esprit de corps wpływa. Ot choćby 14 lutego – tego dnia Ukraińcy zatopili na Morzu Czarnym rosyjski okręt desantowy Cezar Kunikow. Stało się to dokładnie w rocznicę śmierci patrona statku – kapitana piechoty morskiej Cezara Lwowicza Kunikowa, który 14 lutego 1943 roku zmarł od odniesionych pod Noworosyjskiem ran. To mówi o wiele więcej o zdolnościach operacyjnych ukraińskiego wywiadu i powołanej do zatapiania statków jednostki sił specjalnych Grupa 13, niż dane o sprzęcie, stanie kadrowym. No i dużo o poczuciu humoru.

Tę dygresję stawiamy specjalnie ku pamięci. Chodzi o to, że nie tylko dane przedstawione za pomocą tabelek i wykresów mają znaczenie dla analiz i prognoz. Dlatego tak często analitycy się mylą – nie rozumieją, iż całkowicie nieracjonalne jest założenie, że ludzie zawsze działają racjonalnie, w zgodzie z procedurami i arkuszami kalkulacyjnymi. Popełniono ogromne błędy w szacowaniu zdolności bojowych i Rosji, i Ukrainy, podobnie jak w ocenie rosyjskiej gospodarki. Dziś opowiemy o gospodarce Rosji w trzecim roku wojny, ale zrobimy to wedle odmiennego klucza, niż dla typowych raportów, w których można oprzeć się o prawdziwe, zweryfikowane dane.

 

Rosja nigdy nie jest tak silna, czy tak słaba, jak się wydaje

Powiedzenie, że Rosja nigdy nie jest tak silna, czy tak słaba, jak się wydaje, jest efektowne i ma jednak nieco inny sens niż mu się przypisuje. O tym poniżej. Ja zakładam, że Rosja jest znacznie słabsza, niż się wydaje, a dla oceny jej stanu znacznie bardziej przydatne są impresje i obrazki z jej piekielnego interioru, tonącej w fekaliach i błocie prowincji – głubinki, niż dane Rosyjskiej Federalnej Służby Statystyki Państwowej, czy banku centralnego. Kto chce zobaczyć prawdziwą Rosję, niech ogląda filmy na YouTube pani o pseudonimie Andromeda, która bez zadęcia i pretensjonalności ekspertów pokazuje i komentuje rosyjskie reportaże o tej największej kloace świata (wiem, że nie jest to określenie ze słownika raportów i analiz, ale kto obejrzy, ten przyzna, że najtrafniejsze), jakim jest kremlowskie imperium. Te obrazy dostarczają najlepszych argumentów za utrzymywaniem sankcji, za ich zwiększaniem.

W samych zaś sankcjach nie chodzi o to, by doprowadzony do skraju rozpaczy lud rosyjski zbuntował się i obalił reżim Putina. W kraju, którego 14 procent populacji, czyli 21 milionów ludzi żyje poniżej progu minimum socjalnego wynoszącego 165 dolarów, 35 milionów nie ma w mieszkaniu toalety, 29 milionów dostępu do bieżącej wody, jeszcze bardziej dojmująca nędza nie wyprowadzi ludu na ulice, by wszczął rebelię. Celem sankcji jest to, by to najgorsze państwo świata nie mogło funkcjonować, by się zawaliło. By pociągi nie jeździły, tylko psuły się, tak jak to stało się w przypadku pierwszego, ponoć całkowicie rosyjskiego, składu pociągu wielkich prędkości – „Finist”, który stanął po tygodniu eksploatacji. Od marca trwa seria wypadków kolejowych.

W sankcjach chodzi o to, by samoloty były uziemione z powodu braku części zamiennych. By Rosja, tak jak to jest do tej pory, nie była w stanie zbudować nowego samolotu wczesnego ostrzegania, by nie było czym zastąpić tych wyprodukowanych jeszcze w sowieckich czasach A-50, które teraz Ukraińcy strącają. By przez pomyłkę ostrzeliwali i zatapiali własne statki tak, jak to stało się w przypadku trawlera Kapitan Łobanow. By mityczny czołg T-14 Armata, którego prototyp rozkraczył się na próbie generalnej przed moskiewską paradą zwycięstwa w 2015 roku, tak jak do tej pory nie trafił do produkcji czy eksploatacji. Siergiej Czemiezow, szef firmy Rostech, która to pancerne cudo niby ma produkować, twierdzi, że to najlepszy czołg na świecie, ale nie będzie używany na Ukrainie, bo jest zbyt kosztowny. I znów symbol – porucznik Anton Władimirowicz Czeredniczenko, który prowadził go wtedy na Placu Czerwonym, zginął śmiercią najeźdźcy na Ukrainie. Chodzi o to, by nieremontowane tamy pękały, jak w Orsku na rzece Ural i kraj ten zalewały powodzie jak ta, która w marcu i kwietniu objęła blisko 40 regionów i spowodowała straty szacowane na co najmniej miliard dolarów. Siergiej Komarow, szef firmy Spetsstroj, która postawiła tamę, oznajmił w telewizji w Kanale 1, że myszy wygryzły w niej dziury i dlatego się zawaliła. I niech się Moskale tej wersji trzymają.

Sama pogłębiająca się nędza Rosjan też będzie miała ogromne znaczenie i może przyczynić się do ostatecznego jej upadku albo przynajmniej całkowitej utraty zdolności do prowadzenia krwawej polityki jak do tej pory. Ten wątek zasługuje na oddzielną dokładną analizę, a teraz go tylko zasygnalizujemy. Wedle wielu raportów bieda i upadek morale wywoła tak wielką falę przestępczości w Rosji, przy której bandyckie lata 90. wydadzą się arkadyjską sielanką. Z wojny wracają setki tysięcy mężczyzn, wśród nich mnóstwo okaleczonych psychicznie, ale też wypuszczonych z więzień bandziorów, morderców, gwałcicieli, którzy swoje odsłużyli w Grupie Wagnera. Ci ludzie nie przystosują się do nowych realiów, nikt nad nimi nie zapanuje. W 2023 roku Roskomnadzor – Federalna Służba Nadzoru Łączności, Technologii Informatycznych i Komunikacji Masowej zablokował rekordową liczbę miejsc w sieci, gdzie odbywa się nielegalny handel bronią. Ta od wybuchu wojny dosłownie zalewa Rosję. Kałasznikowa można kupić już za niecałe 100 dolarów.

Niech sobie Moskale bredzą, tyją od własnej propagandy i rozkradają, co się da…

Gdy w Rosji jesienią 2022 roku ogłoszono mobilizację rezerwistów, okazało się, że brakuje 1,5 miliona mundurów. Nie wiadomo czy zostały skradzione z magazynów, czy zwyczajnie ktoś wziął pieniądze za ich uszycie, ale nigdy tego nie zrobił. No więc niech sobie Moskale jak Czemiezow bredzą, tyją od własnej propagandy i rozkradają, co się da. Tego niech się Rosja trzyma, bo to jej wychodzi najlepiej.

Sankcje działają i nic nie zmieniło się od roku, kiedy to ich skuteczność przedstawiał Uniwersytet Yale. Wnioski były następujące:

  • Rosja bezpowrotnie straciła swą pozycję najsilniejszego na rynku strategicznych surowców, a zwrot w kierunku Azji jest niewykonalny;
  • Mimo wielu nieszczelności w sankcjach, import kluczowych komponentów z Zachodu dosłownie runął i zatrzymał produkcję w samej Rosji;
  • Rosja nie jest w stanie zastąpić importu kluczowych komponentów produkcją własną. Na miejsce biznesów, które się z Rosji wycofały, nie narodzą się własne – rosyjskie. Nie ma żadnych kadr gotowych zastąpić setki tysięcy najbardziej utalentowanych pracowników i przedsiębiorców, którzy od początku wojny opuścili Rosję;
  • Wycofanie się ponad 1000 największych firm świata z Rosji oznacza dla niej potencjalną utratę nawet 40 procent PKB, zaś poziom inwestycji zagranicznych cofnął się do tego sprzed 30 lat;
  • Dramatyczne, histeryczne interwencje Kremla w polityce monetarnej i podatkowej, na rynkach kapitałowych dają chwilowe złudzenie siły, podtrzymują kurs rubla, ale wyczerpują rezerwy walutowe i pogłębiają problemy. Rosyjskie firmy są całkowicie odcięte od zagranicznego kapitału, a moskiewska giełda jest w stanie agonalnym. Nikt nie kupi rosyjskich akcji, obligacji, nikt ich też Rosjanom nie sprzeda;
  • Jeśli sankcje będą utrzymywane dla Rosji, nie ma żadnego sposobu uniknięcia upadku w gospodarczą otchłań.

Podobne wnioski formułuje amerykański Departament Skarbu. Wyniki makroekonomiczne Rosji ucierpią z powodu wojny oraz wpływu Stanów Zjednoczonych, a także sankcji i środków gospodarczych naszych partnerów. Rosjanie głosują nogami i opuszczają kraj.

  • Rosja doświadcza coraz większej presji fiskalnej ze względu na rosnące wydatki i wpływ sankcji na jej dochody;
  • Reakcje polityczne Rosji na nasze sankcje są dla Rosji coraz droższe;
  • Stany Zjednoczone i amerykańscy partnerzy podjęli innowacyjne działania, aby uchronić światową gospodarkę przed niepotrzebnymi szkodami spowodowanymi wojną rosyjską.

Wróćmy do powiedzenia, że Rosja nigdy nie jest tak silna, czy tak słaba, jak się wydaje. Sens jest właśnie taki, że Rosję można oceniać na podstawie wrażeń, a nie danych, bo te są wątpliwe, co okazało się już półtora roku temu, kiedy to Bloomberg podał przyjęte za rosyjskim Ministerstwem Gospodarki prognozy, iż przychody Rosji z ropy i gazu będą w 2022 roku o 1/5 wyższe niż w 2021 r. Tymczasem w pierwszym półroczu spadły o połowę, a Kreml przestał publikować oficjalne dane. Później do nich wrócił, ale wydaje się, że znalazł po prostu nową metodę ich fałszowania.

 

PKB Rosji po wybuchu wojny

Wedle rosyjskich oficjalnych danych PKB Rosji w 2022 r. skurczyło się o 1,2 proc., podczas gdy amerykański Departament Skarbu szacuje, że o 2,1 proc. Gospodarka Rosji miała wyjść z recesji w połowie 2023 roku i wzrost PKB miał wynieść 3,6 proc. Tymczasem Departament Skarbu twierdzi, że gdyby Rosja nie napadła na Ukrainę, to jej PKB byłoby łącznie wyższe o 5 proc. Jeszcze lepsze – z naszego punktu widzenia szacunki pokazuje największy brytyjski ośrodek badań ekonomicznych Economic and Social Research Council. Według niego Rosja straciła w ciągu dwóch lat wojny ponad 11 proc. PKB. Tu wchodzimy w sferę interpretacji, czyli tego, co się komu wydaje. Utrata 11 proc. PKB nie musi oznaczać, że o tyle spadło PKB, czy mogłoby być większe. Może chodzić o to, że tyle zmarnowano. Ukraiński portal finansowy Minfin podaje, iż Rosja straciła sprzęt wartość 55 miliardów dolarów. To niemal połowa tego, ile wynosi budżet obronny Rosji na 2024 rok, który sięga 117 miliardów dolarów. Największe straty mają dotyczyć pojazdów pancernych – z dymem poszło 11 miliardów.

Równolegle działają dwie gospodarki: jedna na potrzeby funkcjonowania kraju, druga tylko dla kontynuowania zbrodniczej napaści. I tak wyprodukowanie czołgu zwiększa PKB i dla tej statystyki nie ma znaczenia, że spłonął on na Ukrainie wraz z załogą. Ponadto im więcej ludzi tam zginie, tym lepsze mogą być wskaźniki na rynku pracy. I tak ocenia się, że od wybuchu wojny z Rosji wyjechało między 1 mln a 3 mln osób (poruszamy się w szarej strefie danych). CNN powołując się na wywiad NATO, podało, iż w sektorze zbrojeniowym pracuje ok. 3,5 mln osób w porównaniu z 2–2,5 mln przed wojną.

Do tego dodajmy tych, którzy zginęli i zostali ranni. Średnia dzienna liczba ofiar wynosi 800 zabitych lub rannych, ale w ostatnich miesiącach przekracza 1000. Wedle danych ukraińskiego wywiadu na wojnie zginęło już bądź zostało rannych ponad 450 tysięcy żołnierzy. Jeśli mjasorubka – ruska maszynka do mielenia mięsa, będzie pracować tak wydajnie jak w ostatnio, to 9 czerwca liczba tych, których określa się mianem ładunek 200 bądź 300 – sięgnie pół miliona. Te terminy jak z logistyki oznaczają specjalne transporty z frontu. Ładunek 200 to zabici. Po rosyjsku ładunek to gruz i to polskie słowo najlepiej oddaje ostateczne przeznaczenie żołnierzy Putina i bandytów z Grupy Wagnera. Gruz 300 to ranni. Wedle Ukraińców zabitych zostało 72 tysiące Rosjan. Brytyjski wywiad podaje liczbę 50 tysięcy. Ale pojawia się też liczba 90 tysięcy zabitych ustalona na podstawie spisów z cmentarzy w 70 miastach. Tutaj można śledzić uaktualnianą listę śmierci: lookerstudio.google.com.

W takich warunkach kształtuje się rynek pracy – wskaźnik bezrobocia na poziomie 3,1 proc., co mogłoby być godnym zazdrości wynikiem, a oznacza, że już zaczyna brakować rąk do roboty. Na dodatek ustała nawet sezonowa imigracja za pracą z krajów Kaukazu i Azji. Ryzyko trafienia na front jest bardzo duże, o czym przekonało się już wielu przybyszy. Ot fałszywe oskarżenie, szybki wyrok długoletniego więzienia z alternatywą wstąpienia w szeregi najemników moskalskiego reżimu. 47 proc. rosyjskich przedsiębiorstw donosi o kłopotach ze znalezieniem pracowników.

Na dane o PKB można spojrzeć w taki sposób: niby w 2023 roku urosło o 3,6 proc., ale produkcja samochodów w porównaniu z rokiem 2021 była o 60% niższa, pralek o 55 proc., telewizorów o 41 proc., opon o 30 proc., a jajek w niektórych regionach Rosji aż o 80 proc., więc stały się towarem luksusowym. W Rosji mamy do czynienia z prawdziwymi cudami. W 2023 roku dochody firm naftowych i gazowych spadły o 23 proc., z czego z eksportu gazu aż o 65 proc., co w całym roku miało przełożyć się na zmniejszenie wpływów do budżetu o 24 proc. Opowieści o gigantycznej sprzedaży do Indii i Chin to mit. Nie ma tam jak transportować surowców i żadna flota cieni nie rozwiąże tego problemu. Gigantyczną utratę dochodów z surowców energetycznych zrekompensować miał wzrost dochodów o 25 proc. z innych źródeł. Wiemy, że nie z produkcji samochodów, pralek etc. Więc z czego? Pozostają tylko czołgi, które płoną, pociski, które wybuchają na Ukrainie i produkcja prymitywnych protez. 2 maja Reuters podał, że Gazprom po raz pierwszy od ponad 20 lat ogłosił poniesienie strat. Za rok 2023 wyniosły one 6,9 miliarda dolarów. Według obliczeń Reutersa dostawy gazu ziemnego Gazpromu do Europy spadły w 2023 roku o 55,6 proc. do 28,3 miliarda metrów sześciennych.

Rosja od dekad cierpi na tzw. chorobę holenderską. W największym skrócie polega ona na tym, że odkrycie wielkich złóż surowców i ich zapewniająca wielkie dochody eksploatacja, powodują regres, czy wręcz paraliż pozostałych dziedzin. Zasoby jak kapitał finansowy, czy ludzki zasysane są bowiem przez branżę górniczą. W Rosji mielibyśmy więc do czynienia z niebywałym cudem. Oto wzrost jakiejś produkcji w ciągu roku miałby całkowicie zrekompensować 24 proc. utraty dochodów z eksportu ropy i gazu. Rynek wewnętrzny jest nieistotny, o ile pominąć potrzeby frontu.

O tym, jak mylące, nieoddające rzeczywistości mogą być oficjalne dane świadczyć może to, co podaje Międzynarodowy Fundusz Walutowy. I tak PKB Rosji na głowę liczone wedle siły nabywczej ma wynieść w 2024 roku 36,6 tys. dolarów zaś w Polsce 47,7. Wedle tych samych miar jeszcze 10 lat, czyli przed inwazją na Donbas i Krym, PKB Rosji per capita wynosiło 25,7 tys. i było wyższe niż w Polsce – 25,3 tys.

MFW podaje też dane świadczące o systematycznej utracie znaczenia Rosji na świecie. Jej udział w globalnym PKB liczony według parytetu siły nabywczej wynosi w 2,84 proc. Jeszcze w 2014 r. było to 3,43 proc. W ciągu tych 10 lat udział Polski w globalnym PKB zwiększył się z 0,88 proc. do 0,97 proc., a Turcji z 1,7 proc. do 2,07 proc. Jeszcze w 1992 r., czyli pierwszym roku istnienia Federacji Rosyjskiej jej udział w światowej gospodarce wynosił 4,86 proc. Kolejne dekady władzy Putina prowadzą Rosję ku nieistotności.

 

Firmy wciąż działające na rynku rosyjskim

Jakkolwiek na Rosję nie patrzeć to poruszamy się w świecie dysonansu poznawczego, szarej strefie danych, zbyt wielu niewiadomych, czy fałszerstw i manipulacji, by móc wyciągać jednoznaczne wnioski. Można więc oceniać jej stan na podstawie wrażeń, tego, co się wydaje. Ciężko odróżniać wrażenia od twardych faktów, przyjrzyjmy się więc temu, co na pewno wiemy o gospodarce Moskali, części warunków, w jakich funkcjonuje, a więc obecności zagranicznych firm w Rosji. Od wybuchu wojny wycofało się z tego kraju lub ograniczyło swą aktywność ponad 1000 zagranicznych przedsiębiorstw, w tym globalne potęgi. Szczegółowy, uaktualniany niemal codziennie raport na ten temat przygotował Yale Chief Executive Leadership Institute z Uniwersytetu Yale.

W zależności od stopnia aktywności na rynku rosyjskim firmy podzielono na 6 kategorii. Od kategorii A – tych, które całkowicie wycofały się z Rosji, po kategorię F – tych przedsiębiorstw, które nie zamierzają się wycofać, kontynuują działalność, a nawet ją rozwijają. Jeszcze rok temu na tej liście hańby były 3 polskie firmy. Teraz już nie ma żadnej.

Analitycy z Yale zidentyfikowali 215 przedsiębiorstw, które w pełni kolaborują z krwawym reżimem, działają tak, jak by się nic nie stało i deklarują, że z niczego się nie wycofają. Największym kolaborantem Rosji jest Unia Europejska, którą rozumiemy jako jeden obszar gospodarczy. Działalność w Rosji kontynuują i nie zamierzają jej przerywać aż 24 firmy niemieckie. Większość nie jest znana polskim konsumentów, bo działają B2B – w relacjach z firmami rosyjski. Na drugim miejscu jest Francja z 23 firmami. Wśród nich znane marki kosmetyczne i sieci salonów jak Jean Louis Davide, Dessange, Camille Albane, firma modowa Lacoste, Jean Cacharel od dóbr luksusowych, producent sprzętu tenisowego Babolat. Polskiemu konsumentowi najbardziej znana jest sieć supermarketów – Auchan. Na trzecim miejscu są Włosi z 12 firmami, z czego najbardziej znane są modowe: Diesel, Calzedonia i Benetton.

Dla porównania – na liście hańby są zaledwie 3 firmy brytyjskie. Warto o tym pamiętać, gdy słyszy się nieustające słowa wsparcia dla Ukrainy płynące z Berlina, Paryża, Rzymu. Unię na liście hańby reprezentuje jeszcze 8 firm austriackich, 6 greckich i słoweńskich, 4 z Hiszpanii, 3 węgierskie i po 1 z Belgii, Danii i Portugalii. Ogółem na liście 215 zhańbionych firm aż 89 pochodzi z obszaru Unii Europejskiej. To ponad dwa razy więcej niż z Chin – 42, które mają przecież większą gospodarkę. Ponadto Pekin niemal jawnie wspiera Rosję, a przynajmniej jasno daje do zrozumienia, że wojna na Ukrainie mu nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie – to okazja, by sprzedawać swój sprzęt, kupować taniej surowce, krótko mówiąc robić interesy z Rosją i wysysać z niej ile się da. Na liście hańby są też 24 firmy amerykańskie – tyle co niemieckich.

W kolejnych kategoriach: D, C, umieszczone zostały firmy w zależności od stopnia ograniczania interesów w Rosji, etapu wycofywania się z rynku. Dla wielu firm to trudne wyzwania. Np. polski Cersanit wystawił na sprzedaż swój biznes, ale na razie nie znalazł kupca. W kategorii B jest 505 firm, które niemal do zera ograniczyły swą działalność w Rosji, ale pozostawiły sobie opcję powrotu.

Kategoria A to 543 firmy, które całkowicie, jak pisze Yale w swym raporcie, chirurgicznie odcięły wszelkie relacje gospodarcze z Rosją, co oznacza sprzedaż, zamknięcie interesów, zerwanie umów, bojkot rosyjskich, a nawet białoruskich towarów etc. Warto wymienić te polskie firmy, które podjęły tak radykalny krok: Allegro, Bakoma, CCC, CD Projekt, Ciech, Comarch, Polsat, Dino, Gaz-System, Hortex, In Post, LPP, MSU, Orlen, PKO BP, PZU, SMAY, Wear Medicine.

Do kategorii A zaliczonych zostały 172 firmy amerykańskie, 47 niemieckich i 19 francuskich. Rosja jest pozbawiona dostępu do firm high-tech. Opowieści o wymontowywanych z pralek półprzewodnikach, to nie są anegdoty. Świat zastanawia się nad rozwojem związanym ze sztuczną inteligencją, a tam zapóźnienia technologiczne zaczyna się już liczyć w dekadach, czego symbolem jest niemożność zbudowania choćby jednego od czasów sowieckich samolotu wczesnego ostrzegania. Na specjalną wzmiankę zasługuje wycofanie się francuskiej Technip Energies, która budowała w Rosji instalacje do skraplania gazu, rafineryjne, eksploatowania złóż w Arktyce, była głównym wykonawcą projektu Jamał LNG. Rosja traci więc nawet możliwość korzystania ze swych najcenniejszych zasobów, tych, które pozwalały jej budować swój potencjał militarny.

Przewidywania co do tego, czy Rosja upadnie, czy wygra wojnę i szybko odbuduje swój potencjał gospodarczy, o czym marzą firmy niemieckie, nie ma większego sensu. Setki ekspertów stawia prognozy i ze zwykłego rachunku prawdopodobieństwa wynika, że jakaś okaże się trafna. My swojej stawiać nie będziemy. Możemy tylko przypomnieć, że w 1988 roku nikt nie przewidywał, że za 3 lata Związek Radziecki przestanie istnieć.

Inne wpisy tego autora