Nie mieszajmy maluchów ze średniakami

Doceniasz tę treść?

W obliczu rosnącej biurokratyzacji prawa i postępującej regulacji rynku przez UE niezbędne jest pojęciowe oddzielenie firm małych od średnich – mówi Cezary Bachański, ekspert rynku pracy w Warsaw Enterprise Institute.

PB: Co jest nie tak z obowiązującą w Polsce definicją MŚP? Albo inaczej: dlaczego pojęciowe odseparowanie małych przedsiębiorstw od średnich jest takie ważne?
Cezary Bachański: Małe, kilkuosobowe firmy i średnie z setkami pracowników są wrzucane do jednego worka. To prowadzi do problemów zarówno w zarządzaniu, jak też w rozumieniu wyzwań, które stoją przed tak różnymi przedsiębiorstwami. Nie powinniśmy przykładać tych samych kryteriów na przykład do kwiaciarni w małym mieście, która zatrudnia trzy osoby, oraz magazynu ze 150 pracownikami i obrotami sięgającymi 20 mln EUR. To zupełnie różne realia biznesowe.

Jakie są konsekwencje zbyt szerokiej definicji MŚP?
Przede wszystkim utrudnia to pracę ośrodkom badawczym i analitykom, którzy próbują ocenić wpływ regulacji na poszczególne sektory. Mikroprzedsiębiorcy, na których to również bezpośrednio wpływa, czują się zaniedbani. Chociaż prawo próbuje rozróżniać poszczególne kategorie firm, w praktyce te różnice nie są brane pod uwagę. To wszystko prowadzi do nieefektywności i problemów metodologicznych w badaniach i analizach.

Może pan przytoczyć przykłady tych problemów?
Weźmy chociażby różne podejście do bezpieczeństwa i higieny pracy czy regulacje dotyczące funduszy na wsparcie osób niepełnosprawnych. Do takich odmienności nie przykłada się zbyt dużej wagi. Skutek? W raportach Ministerstwa Finansów czy Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości pojawiają się podstawowe błędy finansowe, które wynikają z niewłaściwego zrozumienia struktury i potrzeb firm średnich i małych. Powinniśmy bardziej skupić się na realiach działania konkretnych przedsiębiorstw zależnie od ich wielkości, aby regulacje były adekwatne do wyzwań każdego z nich.

Proszę podać przykłady błędów w tych raportach…
Według jednego z raportów średnie mikroprzedsiębiorstwo w Polsce przynosi właścicielowi dochód przekraczający 106 tys. zł rocznie przy stosunku dochodów do przychodów wynoszącym 40 proc. Musimy być szczerzy  to jest bardzo dużo. W przypadku przeciętnej firmy takiej wielkości stosunek dochodów do przychodów to 910 proc.

Skąd konkretnie biorą się takie nieścisłości?

Jeden z błędów wiąże się z osobami zatrudnionymi na umowy B2B. Niby prowadzą one pełnoprawną działalność gospodarczą, a tak naprawdę część z nich założyła firmy z powodu optymalizacji kosztów pracy. Takie mikroprzedsiębiorstwa mogą oznaczać menedżerów i specjalistów na dobrze płatnych stanowiskach. Jako przykład podam informatyka, który uzyskuje wysokie dochody i ma jednego klienta, który tak naprawdę jest jego pracodawcą. Gdzie może się z nim równać ktoś, kto prowadzi punkt usługowy i ledwo wiąże koniec z końcem? Obaj są jednak przedsiębiorcami i analitycy traktują ich tak samo.

 

Cały wywiad można przeczytać TUTAJ.

Inne wpisy tego autora

Polska potrzebuje elektrowni atomowej niczym tlenu

Jeszcze kilka miesięcy temu można było z wyrazami politowania pośmiać się z fanatyków poprzedniej władzy, którzy twierdzili, że nowa władza będzie realizować w Polsce politykę