Słabe perspektywy dla sektora mikro i małych przedsiębiorstw

Doceniasz tę treść?

W lipcu ubiegłego roku napisałem dosyć obszerny felieton zatytułowany: Dlaczego mikro i małe firmy będą tracić na znaczeniu?. Puentą tamtego dosyć długiego, a zarazem brutalnego wywodu było to, że część mikro i małych przedsiębiorstw musi podzielić los dinozaurów. Trwa wręcz desperacka próba wskrzeszenia w gospodarce popytu (stąd m.in. pomysł „babciowego”). Tylko popyt nie ma już za bardzo pod co rosnąć. Nie przy tej koniunkturze w Europie, demografii i stopach procentowych.

Jeżeli jesteś aktywnym uczestnikiem życia gospodarczego, to naturalnie widzisz pewnego rodzaju zdarzenia z dużym wyprzedzeniem względem oficjalnych statystyk. Nie ukrywam, że zdecydowanie wolałbym nie mieć wtedy racji i nie kreślić nadal pół fatalistycznej atmosfery wśród małych przedsiębiorstw, ale spływające dane rynkowe nie pozostawiają złudzeń. Prowadzenie niewielkiego biznesu w Polsce ma coraz mniej sensu ekonomicznego i trzeba się z tym pogodzić.

Polska zanotowała rekordową liczbę niewypłacalności przedsiębiorstw (2023 r.), a tylko w ujęciu rocznym wzrosła ona o 70 proc. W całej Unii Europejskiej wyższy wzrost niewypłacalności zanotowały tylko Węgry, co jasno pokazuje, w jakim kierunku zmierzamy. Statystycznie, co miesiąc w Polsce zamyka się ok. 18 tys. przedsiębiorstw. Dane te pochodzą z Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej (COIG) oraz Krajowego Rejestru Sądowego (KRS).

Na pierwszy rzut oka sprawa wygląda katastrofalnie, jednakże pojmowanie koniunktury gospodarczej jedynie poprzez liczbę otwartych lub zamkniętych działalności gospodarczych jest zbyt dużym uogólnieniem. Nad wyraz oczywistym błędem, powielanym przez wielu ekonomistów i analityków życia gospodarczego. Trudno określić, ile z działalności gospodarczych to realnie funkcjonujące przedsiębiorstwa, ale ile z nich stanowi faktyczna optymalizacja podatkowa kosztów zatrudnienia.

Sama średniomiesięczna liczba zapytań w Google dotycząca umów B2B sięga nawet 100 tys. odsłon (na podstawie: „Planera Słów Kluczowych” GoogleAds, 10.04.2024 r.). Nie wiadomo, czy w miejsce upadającej kwiaciarni w mieście powiatowym nie powstała pozorna działalność gospodarcza, którą prowadzi ratownik medyczny w celu maksymalizacji swojej liczby godzin pracy w pobliskim szpitalu.

Bardzo ciekawe zestawienie zaprezentował Coface, z którego wynika, że w samym 2023 roku liczba niewypłacalności firm w sektorze budowlanym i transporcie była wyższa niż w ciągu poprzednich trzech lat razem wziętych. Spowolnienie koniunktury gospodarczej zaznaczane jest w coraz większej liczbie opracowań. Widać rynkową tendencję, że firmy nie chcą inwestować, nie mają planów na podnoszenie wynagrodzeń, a także jedynie 31 proc. przedsiębiorców z sektora mikro i małych przedsiębiorstw wierzy w poprawę koniunktury gospodarczej.

Pomimo bardzo dobrych wskaźników dotyczących bezrobocia, widać znaczące osłabienie się rynku pracy, co jest skutkiem słabnącej koniunktury wśród przedsiębiorstw. Z danych Barometru Rynku Pracy wynika, że 78 proc. firm planuje utrzymanie zatrudnienia, a jedynie 13 proc. firm chce zwiększyć zatrudnienie, w ujęciu rocznym spadła również o 20 proc. liczba ofert pracy. Bezrobocie znacznie nie wzrośnie, bo po prostu cały czas spada liczba Polaków w wieku produkcyjnym.

Jedną z najbardziej krzywdzących pół prawd w przestrzeni publicznej jest rozpowszechnianie mitu, jakoby znaczący wzrost płacy minimalnej był głównym odpowiedzialnym za zamykanie się przedsiębiorstw. Stawiając przedsiębiorców w jakimś patologicznym świetle, że są oni wyzyskiwaczami i potrzebują jedynie darmowej siły roboczej. Owszem, płaca minimalna obecnie w stosunku do średniego wynagrodzenia jest najwyższa w całej Unii Europejskiej, a pracownik stał się stosunkowo drogi, jednakże nie stanowi to głównego problemu. Największym problemem jest to, że musi być po prostu koniunktura, aby te firmy zarabiały.

W chwili obecnej jest ona mocno ograniczona. Ponadto, przy tak fatalnie wyglądającej demografii (Polska ma liczyć niespełna 31 mln mieszkańców do 2060 roku) nie ma za bardzo nadziei na poprawę sytuacji. Miasta powiatowe się wyludniają, ich rynki zdominowały kartki: „Lokal do wynajęcia”, a niedługo z pracodawców pozostanie lokalny urząd, dyskont i stacja benzynowa. Mówimy oczywiście o tych miejscach, które oddalone są od życia gospodarczego.

Wszystkie te czynniki doprowadziły do tego, że nie opłaca się prowadzić biznesu bez odpowiedniej skali. W małym miasteczku nie może być trzech firm taksówkarskich, bo pojedynczo nie będą one w stanie zarobić nawet na swoją dyspozytorkę. Dlatego niezbędne będą konsolidacje, które mało kto chce robić.

Poza tym wiele firm powstawało z braku wyboru i biedy dwie lub trzy dekady temu. Dziś w pracy etatowej można liczyć na zdecydowanie lepsze wynagrodzenie niż kiedyś. Dlaczego właściciel trzyosobowego punktu handlowego miałby pracować po 10 godzin dziennie, 6 dni w tygodniu, żeby zarobić pieniądze porównywalne do tego, jakby jeździł wózkiem widłowym na pobliskim magazynie? To nie ma sensu, a pole do podnoszenia cen i marży też ma ograniczone.

W przeciwieństwie do powszechnego wyobrażenia, właściciel takiego niewielkiego przedsiębiorstwa nie ma prywatnego jachtu zacumowanego na Krecie, do którego lata sobie co tydzień biznes klasą. Tylko prowadzi codzienną orkę i walkę o przetrwanie. Racjonalny człowiek nie chciałby sobie tego robić. Dlatego coraz więcej osób będzie odpuszczać i nie podniesie rękawicy do dalszej walki. Nie ma to celu i sensu, a mikro i małe firmy będą coraz bardziej tracić na znaczeniu.

Inne wpisy tego autora

Polska potrzebuje elektrowni atomowej niczym tlenu

Jeszcze kilka miesięcy temu można było z wyrazami politowania pośmiać się z fanatyków poprzedniej władzy, którzy twierdzili, że nowa władza będzie realizować w Polsce politykę

Nie mieszajmy maluchów ze średniakami

W obliczu rosnącej biurokratyzacji prawa i postępującej regulacji rynku przez UE niezbędne jest pojęciowe oddzielenie firm małych od średnich – mówi Cezary Bachański, ekspert rynku