Uber pomoże taksówkarzom? Paradoks i wielkie emocje

Doceniasz tę treść?

Polscy taksówkarze powinni w zasadzie podziękować Uberowi, a nie strajkować przeciwko stosowaniu aplikacji. Po raz pierwszy od lat zaczęła się bowiem poważna dyskusja o kosztach działalności przewozowej.

Od kilkunastu miesięcy trwają w Polsce „akcje” przeciwko kierowcom Ubera. Kilkanaście dni temu strajk taksówkarzy utrudniał życie podróżującym po polskich miastach. Nie popieram niszczenia samochodów, nie popieram blokowania miast, ale nie jestem też bezwarunkowym fanem Ubera.

Amerykańska aplikacja nie ma na obecnym etapie rozwoju nic wspólnego z „ekonomią współdzielenia”, która zakłada wspólne korzystanie z dóbr, aby obniżać koszty. Przejazd w systemie Bla Bla Car, gdzie pasażer pokrywa ułamkową część kosztów – to jest ekonomia współdzielenia. Przejazd Uberem dający rentowność po kursie – nie jest ekonomią współdzielenia, ale działalnością zarobkową (o niskich kosztach, i niewielkiej rentowności).

Mimo tych uwag, uważam, że taksówkarze powinni być Uberowi poniekąd wdzięczni. Bo zamieszanie na rynku usług pokazuje jak ogromne obciążenia spadają na polskich taksówkarzy. Informacje o kosztach – ubezpieczeń (w tym społecznych), wyposażenia, szkoleń zestawione z „czystymi” cenami za przejazd kierowców Ubera muszą sprowokować pytanie – czy wszystkie obciążenia nakładane na tradycyjną działalność taksówkarzy są niezbędne? Czy nie ma przestrzeni do rezygnacji z części kosztów i obowiązków?

Bo nie oszukujmy się – nawet urzędowy zakaz działania Ubera nie zmieni nic. Natychmiast w miejsce korporacji wejdą dziesiątki mniejszych, ale łudząco podobnych, działających na zasadzie łączenia „usługodawcy” z usługobiorcą. O mniejszym zasięgu, ale tak samo kontrowersyjnych.

Bo sukces Ubera opiera się na dostawie tańszej usługi, porównywalnej jakości. Do tego dochodzi wygoda rozliczeniowa i w sferze zamawiania kursu (którą zresztą korporacje taxi zaczynają naśladować). To tak poważne argumenty, że zawsze znajdzie się chętny by na tym rynku działać.

Dlatego blokowanie Ubera strategicznie nie ma sensu. Sens ma racjonalizacja obciążeń nakładanych na tradycyjnych przewoźników. I mam wrażenie, że o tym zaczęto właśnie dyskutować. Paradoks polega na tym, że musiał na rynku pojawić się właśnie Uber, by poważnie podjęto ten temat. I właśnie dlatego taksówkarze coś tej agresywnej korporacji „zawdzięczają”. 

Inne wpisy tego autora

Urzędnik da umowę o pracę? Jest taki projekt

Czy urzędnik będzie decydował o kształcie umowy między przedsiębiorcą a jego współpracownikiem/pracownikiem? Państwowa Inspekcja Pracy chciałaby takich rozwiązań. Osobiście wolę, by spory pracownik–pracodawca rozstrzygał jednak